Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

czwartek, 23 sierpnia 2012

Umarł Król, niech żyje Królowa!

Ciężko jest być kotem w domu Rudego Królika.
Kot ma szereg obowiązków, którym musi podołać, aby zadowolić tak wymagającą właścicielkę jak Królica.
Kot musi, na przykład, włazić do każdej reklamówki, a potem z godnością dyndać na klamce, gdy Królica reklamówkę wypełnioną kotem tam powiesi.
Kot musi dać się ubrać w polarowy kostium pszczółki, a potem ze stoickim spokojem, znosić sesję fotograficzną.
Kot musi brać udział w wyścigu rydwanów organizowanym przez Maślaka. Jeśli rydwan zderzy się ze ścianą i kot wypadnie, to musi natychmiast wleźć z powrotem do rydwanu. Inaczej może się okazać, że zostanie tam wciągnięty siłą.
Kot musi kochać Pańcię i Maślaka, a w zamian będzie wielbiony na klęczkach. Na przykład gdy zrzyga się pod łóżko, to Pańcia na klęczkach posprząta i nawet mokrą szmatą nie zdzieli.
Kot musi być koci.
Spać na świeżo pościelonym łóżku.
Włazić w każdą dziurę.
Żrąc rozsypywać karmę po całym mieszkaniu i notorycznie wrzucać ją sobie do wody.
Uwalać się na książkach i laptopie.
Włazić na kolana podczas jedzenia zupy i zaglądać do talerza.
W mej Norce kota zabrakło.
Myśka jest najbardziej niekocim Kotem na świecie. Jest tak bardzo niekocia jak tylko można sobie wyobrazić.
Cicha...
Szara...
Elegancka...
Przemyka chyłkiem jak niekoci duch.
Miauczy tylko gdy chce do łazienki napić się wody.
Drapie drapak a nie moją nogę, w drodze szczególnego wyjątku kanapę.
Nie ładuje się z dupskiem na biurko tylko grzecznie prosi, by wziąć ją na kolanka. Pogłaskana rozpoczyna koncert mruczenia.
Ale nie jest Bublem...
Nie przychodzi do mnie gdy mam migrenę i nie tuli się do mojej obolałej głowy. Nie chodzi za Maślakiem i nie bierze czynnego udziału w jego zabawach. Nie daje buzi i nie godzi skłóconych małżonków. Nie angażuje się do bycia w króliczej rodzinie. To taki kot- roślina domowa. Jest, bo jest. Cieszy wzrok i dzięki niej mogę powiedzieć- "Mam kota!"
Małż niedawno "złamał się" i wyraził zgodę na drugiego sierściucha. Migusiem znalazłam kandydata. Małe toto i rude było. Miauo się pojawić w trybie ekspresowym. Miauo mieć na imię Diablo. Miauo a nie ma...
W środę było święto.
W czwartek właścicielka wyjechała.
W piątek Małż miał urodziny
W sobotę koordynatorka adopcji (a jak! Bardzo poważna persona- moja koleżanka ze studiów ;)) zapomniała o nas i poszła na aerobik..
W niedzielę...
W nocy z soboty na niedzielę śpię jak zabita. Małż nie lunatykuje. Maślak śpi w środku i się ślini, a ja czulę tulę się d chłodnej ściany. Zaczynam śnić o chomikach. W moim śnie chomiki są wielkości pekińczyków, mają wielkie oczy, skaczą jak żabki, są mięciutkie, mają ostre pazurki i tak uroczo mruczą gdy się do mnie tulą. We śnie największy chomiczek wdrapał mi się na ręce i wciska w moją twarz swój pyszczek i smyra mnie noskiem. Jego sierść łaskocze mnie w policzek, a jego mordka lekko trąci suchą, kocią karmą...
Mruczy?
Ma pazurki?
Żre tekturę?
Jasna cholera!
Jak ja poskoczyłam na łóżku! Obudziłam się w trymiga i usiadłam, a ta Zaraza nawet nie drgnęła, tylko w ciemności widziałam jej żółte oczyska.
"Pańcia się obudziła, pańcia pomizia".
I po łebku, i pod bródką, i za uchem, a kotek porobi "mrrrrr" z takim natężeniem, że ściany zadrżą.
Poczochrałam Myśkę chyba z pięć minut, a ta zwinęła się w kłębek przy Maślaku i zasnęła. Wylazła z wyrka dopiero rano i wróciła jak już skończyła "poranne czynności".
Jakoś rano temat Diablo umarł śmiercią naturalną, podczas gdy Maślak karmił Myśkę zielonym groszkiem. Potem Małż zdejmował ją z kuchennego stołu, a ja przeganiałam z lalkowej półki i też nie mieliśmy kiedy jechać po kociaka.
Potem znienacka dowiedzieliśmy się, że Diablo poszło do innego domu.
Temat "drugi kot" wisi i kurzem porasta.
Myśka tryumfuje, a ja się zastanawiam co ona knuje. Bo to szczwana sztuka.



"Że niby ja knuję?!? A idź mi z tym aparatem kobieto, ja spać chcę!"



"Co ja paczę?"



"A tak wyglądałam zanim postanowiłam posiąść twoją duszę."

Choć Myśce daleko jeszcze do pozostania Królową Króliczego serca, to nowa lalka koronę nosi od urodzenia!
Przed Wami Barbie Queen of Hearts z 2007 roku:



Jak widać jest ona nieco inna niż jej siostra urodzona w roku 1994:



UWAGA!!! Przysięgam, że nie mówię tego złośliwie, a jedynie uzewnętrzniam potrzebę, ale dla mnie ta lalka wygląda jak facet przebrany za kobietę!!!





Lalka jest barbiowym odzwierciedleniem Czerwonej Królowej z Alicji w Kraine Czarów. Niestety (choć wstyd przyznać) opowieści nie znam zbyt dobrze, więc nie wiem ile w niej Królowej, a ile DragQueen....

Mamy tu więc flaminga do gry w krykieta:


Jak również ZwieżoJerza w charakterze piłki:




Trochę spamu zdjęciowego:











Teraz fajne rzeczy:

Pazurki pomalowane w serduszka:


Ciasteczko?


A tu oko jest:


A tu zdjęcie nie moje, ale pokazuje Waldemara (czyli lalkę faceta) z rozpuszczonymi włosami:


Pomimo, że Waldek jest dla mnie mało kobiecy, to dostrzegłam jego podobieństwo do jednej z moich najbardziej HOT lalek. Okazało się, że to bliźnięta rozdzielone na taśmie produkcyjnej.
Oto Waldek i Ola cuzamen:





Ola nazywa się Olą, bo i lalkę i jej sukienkę mam dzięki dwóm, cudownym lalko maniaczko-zbieraczkom, o tym właśnie imieniu.

Ola bez Waldka:






Oczywiście Waldemara kupiłam w stanie NRFB. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy odkryłam, że pudła nie da się otworzyć inaczej niż poprzez jego totalną demolkę! Nie było to znane nam kartonowe pudło, a coś na kształt plastikowej zgrzewki.
Mam to "obfocone" ale... sami zobaczcie:













Moi drodzy Zbieracze! Jak mawiał mój fizyk Pan Krzysio: "albo rybki, albo akwarium". Czyli, albo pudło, albo lalka!