Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Na zielono i wiosennie.

Przyznam bez bicia, że dzisiaj nie chce mi się pisać. Jakoś tak rozleniwia mnie słoneczko i ta spóźniona wiosna.
Moja Kota sierści się po całej chałupie i rozwala w każdej plamie słonecznej. Potem taka, ciepła i pachnąca słońcem, przyłazi i mruczy.

na na na na... na na na na... BATMAN!

No mówię Wam- sielanka po prostu!

Ponieważ ten post próbowałam wrzucić trzy razy i za każdym razem coś mnie "wykrzaczało" i zjadało kawałek tekstu, to mówię głośno: CHRZAŃ SIĘ INTERNECIE!

I  oto dla Was najbardziej wiosenne fotki, mojego wiosennego OOAKa, którego "bazę" pokazywałam przy poprzedniej okazji.

No!
I tak wiem, że myślami już rozpalacie grilla i nikomu nie chciałoby się czytać :)












Przy okazji pozdrawiam moje blogowe koleżanki, które dzielnie kibicowały lalce podczas jej procesu produkcji!!!

Oraz niezmiernie miło mi powitać nowego Trolla na blogu! Rozgość się, czuj się miło, nie rozrabiaj i weź ciasteczko. 
A tak!... zapomniałam... kijem byś nie tknęła... twoja strata ;)

środa, 24 kwietnia 2013

And the Winner IS?!?!?!

No dobra... Przyznaję się bez bicia, że zapomniałam....
Miałam rozwiązać konkurs 22 kwietnia i wyleciało mi z głowy! A jeszcze wybrałam tą datę ze względu na to, że to urodziny mojej mamy!
No nic to- nadrobiłam!

Oto oficjalne wyniki konkursu:

Uprzejmie donoszę, że wybieram temat: "Ten pachnący stęchlizną, przeżarty przez mole stary płaszcz...", a słowa klucze, które mają mi pomóc w napisaniu to: "codzienność, internet, polityka, książki, koty".


Tym samym konkurs wygrała: Imago, jako że to ona podsunęła płaszcz, a
zaraz za nią na podium stanęła Loreen, za swoje tak proste, lecz ciekawe "klucze".

{klaski, klaski}

Obie panie otrzymają nagrody bardzo lalkowe :)
Jednocześnie proszę o podanie adresu do wysyłki na maila... lizeek@gmail.com


A dla wszystkich uczestników przygotowałam wielki, wirtualny tort marchewkowy:


No dobra... nie ja, a internet, i nie przygotowałam, a ukradłam!

Małe wyjaśnienie z mojej strony- wypisałam sobie na osobnej stronie tematy i słowa klucze, bez podania ich autorów. Tym sposobem nie wiedziałam, kto podał dany temat, i mogłam się skupić na tym czy mi on pasuje.

I choć od tygodnia myślę, jak napisać, co napisać itp, to pewnie skończone dzieło i tak wyląduje w szufladzie ;)

A jako maleńki bonus macie zapowiedź nowej lalki, którą pochwalę się przy następnej okazji:

Tak, niestety znowu Kayla....

środa, 17 kwietnia 2013

Czy Pani wstydu nie ma?!?

Na początku był chaos. Potem nastąpiło pięć dni wzmożonej pracy (wiecie- światło, ciemność, księżyc, gwiazdy i te inne bzdety). Szóstego dnia Bóg wymyślił scenariusz do pierwszego odcinka "Mody na sukces".
Wróć!
Człowiek...
Człowieka Bóg wymyślił z nudów. 
Po stworzeniu Ziemi zostało trochę gliny trochę wody i trawy i z tego, w kilka sekund powstał mężczyzna. Jak to mówią: "pierwsze śliwki- robaczywki", więc Bóg zabrał się za kobietę. Forma była ta sama. Kształt podobny. To dodał, tam zabrał i zadowolony padł na fotel. Otworzył browca i precelki i zadumał się nad swoim dziełem.
- Ty będziesz sikać na stojąco. Będziesz musiał się golić, ale dam ci też najfajniejsze paprochy pępkowe!- zawyrokował wskazując na Mężczyznę -A ty... Hm??....- Bóg przymrużył oczy i pogładził się po brodzie. Kilka okruchów precelków, które wcześniej podgryzał, spadło mu na podłogę i tak już utytłaną gliną i kurzem.
- Ty będziesz mieć wielokrotny orgazm, choć będziesz przez większość życia niezadowolona z siebie, więc pewnie nawet tego nie wykorzystasz- mruknął, po czym spojrzał na resztki gliny walające się tu i ówdzie. Pozbierał co większe kawałki. Zlepił je w jedną masę. Dorzucił jeszcze trochę precelków, jakiegoś kurzu i połamanych patyków. Wymodelował duże uszy, okrągłe oczy i wielkie stopy. Roześmiał się cicho pod nosem, jakby z dobrego żartu i rzekł:
- A tobie w tyłek wciśniemy liścik tej treści: "Drogi Losie! To kiedyś będzie Rudy Królik. Możesz zsyłać na nią najgłupsze i najbardziej nieprawdopodobne zdarzenia. Niech się nie nudzi i niech trenuje charakter! Duże cycki niech ma na pociechę!"- po czym glinę o kształcie "prawie królika" wcisnął kobiecie pod żebro.
A potem już tylko odpoczywał....

Tak, moi drodzy... Właśnie zaprezentowałam Wam, jak według mnie wyglądało stworzenie mojej pra- matki. Inaczej nie umiem sobie wytłumaczyć, dlaczego akurat ja mam takiego pecha, że nie dość, że na prostej drodze potrafię się wywrócić, to jeszcze spotykam ludzi, którzy mogli by stworzyć cyrkową menażerię.
Weźmy chociaż świeżutkie wydarzenia z ostatnich dni.
Ciepełko i słoneczko, nastroiło mnie optymistycznie na tyle, że wyciągnęłam wiosenną kurtkę, aparat i Żulietę (moją rowerę) i pomknęłam na spacer.
Oczywiście natura ciągnie wilka do lasu, a Królika na cmentarz. Uwielbiam nekropolie. U mnie w mieście są tylko dwa "komunalne" i do tego oba są stosunkowo młode, bo powojenne, ale i tak kocham te cmentarze ze względu na to "coś", ten klimat i spokój. Lubię sobie pospacerować alejkami, pomyśleć podumać. Często zbieram ze sobą Maślaka. Pokazuję mu świeczki i kwiatki. I absolutnie nie uważam spacerów po cmentarzu za coś złego! Zachowuję maksimum szacunku. Jestem cicho i nie pokazuję nikogo, ani niczego,  paluchem. Czasami kradnę listki i pojedyncze kwiatki, ale tylko w taki sposób, że nikt nie zauważy braku.
Nie uważam też, że przejeżdżając przez alejkę na rowerze, łamię jakieś społeczne normy czy przyzwolenia.
Innego zdania była przedstawicielka Moher Komando, która wyskoczyła mi znienacka przed koła. Tylko nadludzki refleks i silne łapy uratowały mnie przed policzeniem zębów kierownicą. Hamulce wrzasnęły nieomal ludzkim głosem.
Baba wrzasnęła głosem zupełnie nieludzkim:
- CZY PANI JEST NIENORMALNA?!?- No tak, nie spodziewałam się "przepraszam", choć zdarzenie nie było moją winą. Ścieżka była szeroka, jechałam wolno i z oczami dookoła głowy. Babsztyl mnie widział z daleka i specjalnie czekała na moment aż przejadę obok niej, by na mnie wyskoczyć.  Zeskoczyłam z siodełka i groźnie łypię na babsko żądna mordu, a ta dalej drze mordę- Pani jest nienormalna! To jest cmentarz, a nie tor wyścigowy! Proszę natychmiast zejść i iść! I jak pani wygląda?! Zero szacunku dla zmarłych! Taki kolor na cmentarz?!- "Taki kolor", to moja oczojebna, rowerowa kurtka w kolorze wściekłej czerwieni. Lubię być widoczna na drodze.
Przez chwilę miałam wrażenie, że kobita padnie u mych stóp trupem. Tak się zapieniła i zapluła. A krzyczała tak głośno, że ludzie na sąsiednich alejkach kręcili głowami. Jeden facet nawet pokazał swej towarzyszce międzynarodowy znak "kuku na muniu".

Tu powinnam wkleić zdjęcie randomowego królika z naleśnikiem na głowie, ale się powstrzymam.

Po prostu wsiadłam na rower, ruszyłam z kopyta i pozostawiłam moherową Bukę wraz z jej urojeniami. Mam podejrzenie, że to ta sama, którą dwa lata temu ekshibicjonista straszył fiutkiem. Mogłam wdać się z nią w dyskusję, bo miała beret z antenką, zrolowane pończochy i psa na chudej smyczy, a to wszystko sprawia, że robię się agresywna. No i wydaje mi się, że pies na cmentarzu jest ciut bardziej kłopotliwy jak rowerzysta. Zachowałam jednak kamienną twarz i majestatycznie pomknęłam ku zachodzącemu słońcu. Jestem w końcu oazą spokoju i kwiatem lotosu....

                    
Śmieję się z tego wydarzenia do dzisiaj. Wiecie czemu? -Zastanawiam się, co powiedziałaby ta kobitka, na wieść, że jadę po cmentarzu na rowerze, bo wiozę w plecaku kolekcjonerską lalkę, której właśnie robiłam sesję zdjęciową na nagrobkach? I niestety okazuje się, że moja wyobraźnia ma ograniczenia!

A cmentarz wraz ze mną zwiedzała Dalia, która dopiero teraz może się mienić "Czarną Dalią"!

Najpierw jednak małe przypomnienie, dla tych, którym nie chce się klikać w link powyżej.
Dalia to lalka, która według promo wyglądać miała tak:



Wyglądała zaś tak:


Doprowadzała mnie do szału peruką z waty i zezem, więc postanowiłam zedrzeć z niej wszystko, co mnie wkurza i przez kilka miesięcy Dalia "straszyła" takim wizerunkiem:



I nadal łatwiej mi było zaakceptować łysą glacę i goliznę, niż te jej "ustawienia fabryczne".

Ostatecznie Dalia zdecydowała się na taki wizerunek:





 Ech... życie jest okrutne... zgubiłam BUT!


Zdechły królik na nagrobku.



No i tak, po raz pierwszy w historii, dorobiłam się emo lalki. Nadal mnie wkurza, ale mniej. Ciągle spadają jej buty i ma strasznie koślawe kolana. Jednakże już nie chcę się jej pozbyć!


środa, 3 kwietnia 2013

O czym wiedziały nasze babcie.

Dnia 31 marca zamknęłam konkurs. Muszę teraz poukładać wasze pomysły, zastanowić się i wyłonić zwycięzcę.
Dziękuję wszystkim za zabawę, a wyniki ogłoszę 22 kwietnia. 
Jeśli tego nie zrobię, to macie prawo wybatożyć mnie wędzoną makrelą i zalać krupnikiem.
Nadal przypominam o istnieniu REGULAMINU (bo jest fajny, a nie dlatego, że ktoś się nie stosuje).

Ze specjalną dedykacją dla tych, którzy przeżyli święta!

Wielkanoc, jak co roku, spędziłam głównie u rodziców. Kiedy już z bratem nażarliśmy się tak, że mogliśmy się jedynie turlać, a komunikowaliśmy się za pomocą stęków i popierdywań, to nadszedł czas na wspominki.
Wytargaliśmy z szuflady album ze zdjęciami i bawiliśmy się z Maślakiem w "zgadnij, co to za baba na obrazku". Młode szybko znudziło się pokazywaniem i nazywaniem kolejnych członków familii (a raczej pokazywaniem i chrząkaniem, bo on nadal śpieszy się do mówienia, jak wiosna do przyjścia), olało nas i poszło grać w Angry Birds rozkładając się z komórką na środku dywanu.
Zwlekłam z kanapy, a raczej z niej spłynęłam, zrobiłam "kroka" nad dzieciakiem i poszłam do kuchni, umrzeć lub się czegoś napić.
Wróciłam tą samą drogą i w ten sam sposób- nad dzieckiem.
- Rysiek przestanie rosnąć!- rzekł Brat niespodziewanie. Zamarłam w półkroku, znieruchomiałam, a potem zrozumiałam!- nasza kochana Babcia zawsze tak mówiła. Jeśli przechodzisz "nad" kimś, to ta osoba musowo i bankowo przestaje rosnąć! Niestety miało to działać jedynie na rozrost ciała "wzdłuż", bo na "wszerz" nie działa. Testowaliśmy to w dzieciństwie na sobie. Cały dzień jedno potrafiło leżeć plackiem na podłodze, podczas gdy drugie przeskakiwało z jednej strony na drugą.
Mit obalony!- nadal mam 181cm wzrostu, Brat ponad 2 metry! Skakaliśmy też "przez stopę", by była mniejsza i też dupa!
Oczywiście zaraz posypała się lawina "mądrości życiowych" i to nie tylko tych, których nauczyliśmy się od babci, ale ogólnie zasłyszanych gdzieś i zapamiętanych!

"Nie kręć klucza na palcu, bo stłuczesz telewizor!"- Czy wiecie, że każdy telewizor, jaki macie w domu, ma magiczną moc przyciągania klucza rozkręconego na wstążce? I nie ważne, czy sztukę "kręcenia" uprawiacie w pokoju bez odbiornika, czy w ciemnej piwnicy, to latający klucz na 100% urwie się i poleci tak, by walnąć w kineskop! True story! O rozmiarach tej tragedii świadczą tysiące, jeśli nie miliony, popsutych odbiorników!


O jeden klucz za daleko...

"Nie połykaj pestek z jabłka, bo Ci wyrośnie drzewo w brzuchu!"- nie wiem, jak Wy, ale ja zawsze marzyłam o maleńkiej jabłonce na własność. Takiej "tyciej pici", tylko dla mnie. Żarłam te pestki jak szalona! Potrafiłam rozkroić jabłko, wygrzebać nasionka i takie wybebeszone wyrzucić. Najbardziej uwielbiam jabłka "marki" Gloster, bo mają najbardziej "tłuste" pestki. Z biegiem lat nauczyłam się nawet takie ziarenko obrać zębami i dopiero się nim rozkoszować. Kiedyś spotkałam dziewczynę, której przegub był kilkakrotnie opleciony sznurem zrobionych z pestek. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie patrzyłam pożądliwie na tą oryginalną biżuterię... Wręcz śliniłam się na jej widok!

Om nom nom nom!

"Nie zrywaj żółtych kwiatków, bo ci wypalą oczy!"- babci głównie chodziło o jaskry, które zazwyczaj na wiosnę, pokrywały okoliczne rowy bujnym, oczojebnym kwieciem. Te niewinne z pozoru kwiatki miały w swych żyłach morderczy kwas, którym strzelały na odległość. Niejedno dziecko oślepło, gdy niczego nie świadome, włączyło jaskra do wiosennego bukietu lub wianka. Oczywiście wszystkie te ociemniałe dzieci mieszkały na wioskach, gdzie świadomość społeczna zagrożenia była bardzo mała. My, miejskie dzieci, profilaktycznie baliśmy się wszystkiego co żółte- jaskrów, mleczy i kamizelek śmieciarzy.

Moje oczy!!! Wypala je!!! Powiedzcie babci, że nie jestem głodna!!!

"Nie idź na siano, bo ci szczypawka wejdzie w ucho!"- tu po prostu nie mogę się nie śmiać, bo wiem że nie jest to jedynie mądrość mojej babci. Niedawno całkiem dowiedziałam się, że mój, całkiem dorosły kolega z pracy, nadal w to wierzy! Ja tam nie wiem...Gdy w dzieciństwie, z mściwą satysfakcją, rozgniatałam "szczypawy" butem, to żadna nie miała tyle siły, by ugryźć mnie w podeszwę. Niektóre koleżanki na widok tego paskudnego zwierzaka wpadały w histerię. Ja może nie byłam mega twardzielką, ale nie było takiego robala, którego nie załatwiłaby cegłówka!

Twarz, za którą tylko matka może kochać...

Niestety dla mojej Babci, te straszliwe proroctwa się nie spełniły. Nie dostałam "kołowacizny" od biegania w kółko z rozpostartymi ramionami. Zielone śliwki popite wodą z kranu, zwykle skutkowały malowniczą sraczką, a nie żabami w brzuchu. Nigdy nie uschła mi ręka, noga ani inna kończyna, gdy podczas zabawy, dla żartu, uderzyłam tatę. Od patrzenia w ogień śmierdziałam dymem, ale moje łóżko pozostawało suche. Nie całowałam się z misiami, po obejrzeniu w telewizji sceny pocałunku- raczej, do pierwszej próby "na żywo" (przeprowadzonej zresztą na koleżance) zastanawiałam się czy nos w tej czynności nie przeszkadza. I ,mimo najszczerszych chęci, nigdy, ale to nigdy nie dodłubałam się do mózgu grzebiąc w nosie, choć nie raz próbowałam!

I co jeszcze zostało? Siadanie na kamieniu, albo wychodzenie zimą w przykrótkiej kurtce miało przwołać mityczną bestę- WILKA! Nikt go nigdy nie widział, ale wszyscy się bali. Bo a nuż przyjdzie i pożre.
Akurat!
Widzicie gdzieś wilka?:













W dzisiejszym odcinku los prowokowała Eve Kitten z serii Gotham Girls.