Dnia 31 marca zamknęłam
konkurs. Muszę teraz poukładać wasze pomysły, zastanowić się i wyłonić zwycięzcę.
Dziękuję wszystkim za zabawę, a wyniki ogłoszę 22 kwietnia.
Jeśli tego nie zrobię, to macie prawo wybatożyć mnie wędzoną makrelą i zalać krupnikiem.
Nadal przypominam o istnieniu
REGULAMINU (bo jest fajny, a nie dlatego, że ktoś się nie stosuje).
Ze specjalną dedykacją dla tych, którzy przeżyli święta!
Wielkanoc, jak co roku, spędziłam głównie u rodziców. Kiedy już z bratem nażarliśmy się tak, że mogliśmy się jedynie turlać, a komunikowaliśmy się za pomocą stęków i popierdywań, to nadszedł czas na wspominki.
Wytargaliśmy z szuflady album ze zdjęciami i bawiliśmy się z Maślakiem w "zgadnij, co to za baba na obrazku". Młode szybko znudziło się pokazywaniem i nazywaniem kolejnych członków familii (a raczej pokazywaniem i chrząkaniem, bo on nadal śpieszy się do mówienia, jak wiosna do przyjścia), olało nas i poszło grać w Angry Birds rozkładając się z komórką na środku dywanu.
Zwlekłam z kanapy, a raczej z niej spłynęłam, zrobiłam "kroka" nad dzieciakiem i poszłam do kuchni, umrzeć lub się czegoś napić.
Wróciłam tą samą drogą i w ten sam sposób- nad dzieckiem.
- Rysiek przestanie rosnąć!- rzekł Brat niespodziewanie. Zamarłam w półkroku, znieruchomiałam, a potem zrozumiałam!- nasza kochana Babcia zawsze tak mówiła. Jeśli przechodzisz "nad" kimś, to ta osoba musowo i bankowo przestaje rosnąć! Niestety miało to działać jedynie na rozrost ciała "wzdłuż", bo na "wszerz" nie działa. Testowaliśmy to w dzieciństwie na sobie. Cały dzień jedno potrafiło leżeć plackiem na podłodze, podczas gdy drugie przeskakiwało z jednej strony na drugą.
Mit obalony!- nadal mam 181cm wzrostu, Brat ponad 2 metry! Skakaliśmy też "przez stopę", by była mniejsza i też dupa!
Oczywiście zaraz posypała się lawina "mądrości życiowych" i to nie tylko tych, których nauczyliśmy się od babci, ale ogólnie zasłyszanych gdzieś i zapamiętanych!
"Nie kręć klucza na palcu, bo stłuczesz telewizor!"- Czy wiecie, że każdy telewizor, jaki macie w domu, ma magiczną moc przyciągania klucza rozkręconego na wstążce? I nie ważne, czy sztukę "kręcenia" uprawiacie w pokoju bez odbiornika, czy w ciemnej piwnicy, to latający klucz na 100% urwie się i poleci tak, by walnąć w kineskop! True story! O rozmiarach tej tragedii świadczą tysiące, jeśli nie miliony, popsutych odbiorników!
O jeden klucz za daleko...
"Nie połykaj pestek z jabłka, bo Ci wyrośnie drzewo w brzuchu!"- nie wiem, jak Wy, ale ja zawsze marzyłam o maleńkiej jabłonce na własność. Takiej "tyciej pici", tylko dla mnie. Żarłam te pestki jak szalona! Potrafiłam rozkroić jabłko, wygrzebać nasionka i takie wybebeszone wyrzucić. Najbardziej uwielbiam jabłka "marki" Gloster, bo mają najbardziej "tłuste" pestki. Z biegiem lat nauczyłam się nawet takie ziarenko obrać zębami i dopiero się nim rozkoszować. Kiedyś spotkałam dziewczynę, której przegub był kilkakrotnie opleciony sznurem zrobionych z pestek. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie patrzyłam pożądliwie na tą oryginalną biżuterię... Wręcz śliniłam się na jej widok!
Om nom nom nom!
"Nie zrywaj żółtych kwiatków, bo ci wypalą oczy!"- babci głównie chodziło o jaskry, które zazwyczaj na wiosnę, pokrywały okoliczne rowy bujnym, oczojebnym kwieciem. Te niewinne z pozoru kwiatki miały w swych żyłach morderczy kwas, którym strzelały na odległość. Niejedno dziecko oślepło, gdy niczego nie świadome, włączyło jaskra do wiosennego bukietu lub wianka. Oczywiście wszystkie te ociemniałe dzieci mieszkały na wioskach, gdzie świadomość społeczna zagrożenia była bardzo mała. My, miejskie dzieci, profilaktycznie baliśmy się wszystkiego co żółte- jaskrów, mleczy i kamizelek śmieciarzy.
Moje oczy!!! Wypala je!!! Powiedzcie babci, że nie jestem głodna!!!
"Nie idź na siano, bo ci szczypawka wejdzie w ucho!"- tu po prostu nie mogę się nie śmiać, bo wiem że nie jest to jedynie mądrość mojej babci. Niedawno całkiem dowiedziałam się, że mój, całkiem dorosły kolega z pracy, nadal w to wierzy! Ja tam nie wiem...Gdy w dzieciństwie, z mściwą satysfakcją, rozgniatałam "szczypawy" butem, to żadna nie miała tyle siły, by ugryźć mnie w podeszwę. Niektóre koleżanki na widok tego paskudnego zwierzaka wpadały w histerię. Ja może nie byłam mega twardzielką, ale nie było takiego robala, którego nie załatwiłaby cegłówka!
Twarz, za którą tylko matka może kochać...
Niestety dla mojej Babci, te straszliwe proroctwa się nie spełniły. Nie dostałam "kołowacizny" od biegania w kółko z rozpostartymi ramionami. Zielone śliwki popite wodą z kranu, zwykle skutkowały malowniczą sraczką, a nie żabami w brzuchu. Nigdy nie uschła mi ręka, noga ani inna kończyna, gdy podczas zabawy, dla żartu, uderzyłam tatę. Od patrzenia w ogień śmierdziałam dymem, ale moje łóżko pozostawało suche. Nie całowałam się z misiami, po obejrzeniu w telewizji sceny pocałunku- raczej, do pierwszej próby "na żywo" (przeprowadzonej zresztą na koleżance) zastanawiałam się czy nos w tej czynności nie przeszkadza. I ,mimo najszczerszych chęci, nigdy, ale to nigdy nie dodłubałam się do mózgu grzebiąc w nosie, choć nie raz próbowałam!
I co jeszcze zostało? Siadanie na kamieniu, albo wychodzenie zimą w przykrótkiej kurtce miało przwołać mityczną bestę- WILKA! Nikt go nigdy nie widział, ale wszyscy się bali. Bo a nuż przyjdzie i pożre.
Akurat!
Widzicie gdzieś wilka?:
W dzisiejszym odcinku los prowokowała
Eve Kitten z serii Gotham Girls.