Tak jak Wam groziłam we wcześniejszym poście, dzisiaj nie będzie "pitu pitu"!
Co to to nie!
Dzisiaj będzie zwięzły post z konkretami i lalkami.
Na początek powiem Wam, że jem sushi widelcem. Tak, taki ze mnie wojownik!
Czasem tylko przejdzie mi przez myśl, że zastępy japońskich duchów patrzy na mnie złowieszczo i miota nieme klątwy.
Oczywiście robię to w zaciszu domowym, bo gdy zdarzy się, że zniesie mnie między ludzi, to nawet umiem to robić patykami, choć zawsze mam ochotę, najpierw wsadzić je sobie do nosa.
I tak wolę schabowego i pierogi.
Sushi kiedyś najlepiej podsumowała moja babcia, która najpierw obejrzała grudę zimnego ryżu i łososia na niej. Później spróbowała. Skrzywiła się i zapytała: "Ale to tak na surowo się je? Nie można tego na patelni podgrzać?"
Od tamtego czasu nabijamy się, że babcia zrobiłaby najlepsze na świecie sushi- z kaszy gryczanej, parówek i zawinięte w kapustę! Mniam!
To tylko kot zawinięty w sushi.
Scrolluj dalej.
No i tak sobie konkretnie piszę o tym sushi, żeby Wam uświadomić, że dla mnie świętości nie ma!
Żarcie, to żarcie i jego celem jest trafienie do mojego żołądka, a lalka to lalka, i służy mi do zabawy i nie zawsze mnie obchodzi, że twórca miał co innego na myśli.
Nie odczuwam skurczów żołądka na myśl o tym, że lalka jest Murzynką/Hinduską/Chinką. Nie kręcą mnie różnice kulturowe, a "etniczność" lalki jest dla mnie miłym dodatkiem, a nie podstawą kolekcji.
Dlatego też, pod kitą mi lata, czy lalka (teoretycznie) AA ma skórę jasną, jak jej hiszpańska koleżanka, albo blond włosy. Bawią mnie kontrowersje w stylu: Oreo Barbie AA*, albo prostowanie kręconych włosów u lalek jest rasistowskie.
Lubię różnorodność moldów u lalek Mattel. Czasem żałuję, że nie ma ich więcej, że nowych powstaje mało, że nie wykorzystują starych, aby je odnowić (choć z moldem Superstar pomału im się udaje).
Nie ukrywam, że chciałabym mieć, choć po jednej lalce "z każdego moldu". Udało mi się upolować kilka takich mniej spotykanych, jak na przykład:
Bianka z moldem Laboutin:
Anna z moldem Nichelle:
Pusia (Daria):
Holly z moldem Pazette:
Holliday AA Barbie 2013
(No, jak widać, fotka to oszustwo- pochodzi ona ze strony kattisdolls.net. Jeśli jej nie znacie, to nadróbcie szybko! Tak czy inaczej- lalkę na serio posiadam, ale leń straszliwy nie pozwolił mi jej wyjąć z pudła, a co dopiero obfocić.)
Są też, wśród lalek paszcze, których nie znoszę, ale...
Kiedyś nie mogłam strawić moldu Spanish, czyli popularnej "Teresy". Nie podobała mi się kwadratowa szczęka lalki i wydatne policzki.
Jedna z moich koleżanek, z uporem maniaka, powtarzała mi, że "Terenia" ma dziewczęcą urodę i wielkie oczy, a moje dwie "Terki" zdają się to potwierdzać:
No i tak, wielkimi krokami, zbliżamy się do tej buźki, do której musiałam się przekonywać najdłużej.
Pierwszy raz w historii bloga, przed Państwem lalka, o moldzie "chyba wczoraj wypiłam za dużo, lepiej to zatuszuję" oriental, czyli Kira!!!
Ups! Nie ta fotka...
I po tiuningu oczywiście:
Kira dostała nowe włosy, bo bardzo chciałam zobaczyć ją w czym innym jak krucza czerń i jestem z tej przemiany bardzo zadowolona.
Oczywiście "prawdziwe" Chinki/Japonki mają naturalne włosy czarne lub ciemnobrązowe, ale moja lalka- moje zasady! ;)
Poprawiłam też usta, bo pomadka w kolorze malinowym jest tak bardzo z lat 90tych.
Kurtkę z wielkimi rzepami Kira zdarła ze stygnącego truchła jakiejś Steffi Love.
Jakby ktoś był chętny na identyfikację tejże K to byłabym strasznie wdzięcznym królikiem!
No, jak mówiłam- bez pitu pitu!;)
I kolejny sushi- kot. Nic szczególnego. Możesz już iść.
* Oreo Barbie AA
Pisałam już o tym ale powtórzę: Co złego jest w sprzedaży pieruńsko twardych i słodkich ciasteczek? - Ano to, że "oreo" to slangowe określenie na czarnoskórą nastolatkę ubierającą się i zachowującą jak jej "biały" odpowiednik. W USA ma to może znaczenie fundamentalne, ale u nas?
Inne znaczenie: to taka zabawa, gdzie pan, i pani, i drugi pan udają kanapkę. przy czym panowie są w kolorach ciacha, a pani wypełnienia. "W kanapkę" bawi się bez ubrań. Nie próbujcie tego googlać.