W kwietniu bieżącego roku Urząd Skarbowy w Elblągu ogłosił prestiżowy konkurs na pracę literacką. Tematem przewodnim tegoż, było: "Wyślij PIT przez internet". Dopuszczonymi formami literackimi były: wiersz biały, poezja śpiewana, rozprawka, esej i krótki skecz kabaretowy.
A na poważnie to: wiersz (nie dłuższy jak piętnaście wersów) i opowiadanie (nie mniej jak trzydzieści zdań).
Konkurs ogłoszono w czwartek, a ostateczny termin składania prac upływał w poniedziałek.
Wisienką na torcie był fakt, że JEDYNYMI drogami, jakimi praca mogła dotrzeć do US było zanieść ją osobiście (urząd czynny do piętnastej) albo wysłać listem poleconym.
Tak, dobrze zrozumieliście- brak drogi elektronicznej!
Ktoś złośliwy mógłby rzec, że konkurs taki, ma na celu nauczenie ludzi w US, jak działają te magiczne "internety". No, oczywiście nie chcę tu sugerować, że w US pracują same
Panie Halinki, ale chyba siedzi tam ktoś, kto skrzynkę umie otworzyć i wydrukować plik?
Tak, czy inaczej- czy wyobrażacie sobie, że ktoś mógłby być na tyle zdesperowany, że napisałby opowiadanie o PITach? Albo wiersz?
Oczywiście że tak, bo inaczej nie pisałabym o tym.
Kiedy tylko znalazłam w sieci informację o tym konkursie, to drgnęła we mnie ta, od dawna uśpiona, nuta. Nagle każda komórka w moim ciele, pragnęła wziąć udział w tworzeniu tytanicznego dzieła, traktującego o walce człowieka z PITem. Przez internet oczywiście.
Ten stan. Ta adrenalina. To poruszenie gdzieś głęboko w środku- niczym przebudzenie Bogini*. Tak od dawna uśpionej, a jednak żywej...
Wena spłynęła na mnie, na swych skrzydłach wykonanych z papieru (elektronicznego) i nie puściła dopóki nie skończyłam swojej epopei. (
Czyli jakieś pięć minut)
Po tylu latach literackiego zatwardzenia, napisałam opowiadanie**. Do końca trwania konkursu wierzyłam, że jestem jedyna, która była do tego zdolna. Niestety takich oszołomów było więcej.
Zwycięzca napisał wiersz.
Wiersz...
WIERSZ na temat PITów
...!!!
Oczywiście mój skromny udział, też nie przeszedł bez echa. No co Wy!
Proszę! Oto mój dumny dyplom:
Dyplom taki poważny! WOW!
Czy mogłam prosić o lepszą nagrodę?!
Nagrodą za wyróżnienie były mazaczki, które bardzo ucieszyły Maślaka i gra planszowa, która bardzo ucieszyła Małżona. Ja używam dyplomu jako podkładki pod talerz, bo jest zalaminowany i też bardzo się cieszę.
Niniejszym spełniłam moje, nastoletnie marzenie i jestem "opublikowaną" pisarką i nie muszę już snuć bólu dupy na temat niespełnionych marzeń.
Ponieważ dopuszczam myśl, że teraz zaczną się o mnie bić poważne wydawnictwa, to postanowiłam przygotować maleńką antologię
dotychczasowych utworów literackich. Nie zdziwcie się, gdy wkrótce ujrzycie ją w księgarniach!
Gdzieś tam w annałach mojej grafomanii jest zagrzebana bohaterka, którą stworzyłam od zera. Wyszlifowałam jak cenny kamień i pokochałam.
Opowiadanie nie przetrwało próby czasu, ale bohaterka tak, bo to z myślą o niej "zbudowałam", od podstaw nieomal, jedną z moich lalek.
Szacuneczek!
A dzisiaj przyszedł czas na jej historię.
Zaczęło się od tego, że zachciało mi się lalki "na wypasie". Czegoś, co niekoniecznie przypomina Barbie, ale jest jej wzrostu. Oczywiście, nie bez winy był(a)
Stary Zgred i jej nieprzyzwoicie dobrze wyglądający faceci.
Przyznam, że pozazdrościłam (a zazdroszczę rzadko) i postanowiłam zdobyć podobne cudo dla siebie.
Niestety "zabawki" od firmy
Hot Toys są daleko, poza moim zasięgiem finansowym, więc postanowiłam sięgnąć do skarbnicy cudów i podróbek, czyli do krainy "podróbek wyglądających
prawie jak...".
Kumik to firma, która produkuje paskudnie szpetne głowy "zupełnie jak u Hot Toys" i tylko nieco ładniejsze ciała. Przy czym "nieco" to mocno na wyrost, bo ręce mają paskudne stawy (co widać na powyższym obrazku), a "skóra" ma kolor ciała, które martwe przeleżało w bajorku trochę zbyt długo.
Przy odrobinie determinacji jednak, można z tych "substytutów" złożyć całkiem do rzeczy pannę.
Naga Hayley wygląda tak:
UWAGA!!!! GOLIZNA!!!!
Jak widać, ma śliczny brzuch, ładne cycki i nawet... ehem... brzoskwinkę. Ładnie sama stoi, ładnie siedzi. Niestety jej ciało odbarwia się nawet od tych ciuchów, na które Hayley tylko patrzy i to przez szybkę.
Ciuchy to też mały problem, bo to, co chinole opisują jako "Kumik Female Clothes", jest ogólnie za wielkie i nie bardzo dobrze leży. Dość powiedzieć, że 1/3 ceny lalki stanowiły jej ciuchy (a na serio planowałam zakup z kalkulatorem i linijką) i z trzech zestawów, które zakupiłam, udało mi się wykorzystać- ZERO ubrań. Wszystkie rozdałam innym lalkom, albo znajomym. Buty to też inny stan świadomości, ale jest światełko w tunelu, bo choć Haley ma szeroką dupę i prężne uda, to jednak pasują na nią niektóre portki od Barbie i większość jej bluzek, ale nie odważyłabym się ubrać jej na różowo, bo Hayley ma broń! Świetnie na niej leży też kurtka od Katniss z Hunger Games, ale inne mają stanowczo za krótki rękaw.
Jasne spodnie za kolanko, pończochy i trampki.
Tak Króliku, osiągnęłaś szczyty haute couture!
Pokazałam już wcześniej jej fotki ubranej w "co popadło", teraz pora na to "co pasuje":
Uzbrojona i niebezpieczna!
Szmata na ręku: +20 do zajebistości na dzielni!
A co jesli zachce mi się siku? Te portki są takie ciasne?
Smutny elf jest smutny...
Hm... chyba ktoś tu spał na zajęciach z "Jak poprawnie trzymać broń"...
Nie jestem fanką miniaturowych pistoletów, ale Hayley musi mieć jeden. Po prostu postać, do której jest tak strasznie podobna, w moim opowiadaniu, była młodą policjantką, mocno poturbowaną przez życie.
No i muszę przyznać, że mikro gnat, był nad wyraz udany:
A tu fotka z dalekim kuzynem:
Patrz Dżejk! Tak się robi chwyt pijanej kobry!
Ogólnie zabawa w puzzle z lalki przysporzyła mi więcej nerwów niż to warte. Głowa, która była dość droga, (bo za "wyględnie" wyglądające dziewczyny, nawet w podróbkach trzeba słono płacić) przyszła szybko, ale została na siłę wepchnięta do skrzynki, przez co mocno zdeformowały się włosy. Na ciało czekałam cztery miesiące i do ostatniego dnia nie nie miałam pewności czy dojdzie. O ciuchach już pisałam...
Gdybym wiedziała, to drugi raz nie pchałabym się w rozdział pt: "Hayley", ale jak już jest, to napawam się jej zajebistością.
No i te trampki! ;)
* Bogini Travienna- w niektórych kulturach przypisuje jej się powodowanie ruchów perystaltycznych jelit podczas nadmiernego podniecenia lub zapicia ogórka kefirem. Pozdro!
** Nie mogę tu opublikować mojego dzieua, bo US pod groźbą KARY zastrzegł prawa do publikacji poza US. Taka strata...