Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

sobota, 28 czerwca 2014

Ważne ogłoszenie

Pilna wiadomość od Rudego Królika:
Sprawa była nagła, trafiło mi się last-minute, odpoczynek na wybrzeżu, kwaterka jednoosobowa...
Jednym słowem do poniedziałku leżę w szpitalu, w Gdańsku.
Bardzo przepraszam za opóźnienie wszystkich, którzy kupili ode mnie lalki, ogarnę wysyłki we wtorek jak wyjdę.
Wiadomość dyktowałam Małżonowi przez telefon, wiec nie odpowiadam za ewentualne błędy stylistyczne :)

wtorek, 24 czerwca 2014

Wymienię lalki na piniądze!

Rozpoczynam drugą turę zabawy w "Kup lalkę od Królika". Ponieważ zmieniam profil kolekcji i od przyszłego tygodnia zaczynam zbierać gumki od weków, to mogę się z wami podzielić nadwyżką stada.

Ponieważ ostatnio niektóre osoby nie skumały zasad gry, to przypominam:
- W komentarzu "zaklepujecie" lalkę, najlepiej podając jej numer.
- Wysyłacie maila na lizeek@gmail.com z danymi do wysyłki i jeszcze raz piszecie, która lalka, żebym potem się nie głowiła.
- Na ten sam mail wysyłacie ewentualne pytania.
- Jeśli poniżej nie ma jakiejś z moich lalek, to znaczy, że jej nie sprzedaję! Dżizas... nie wierzę, że muszę to pisać...

No to jedziemy z koksem!

1) Fruit Style Kayla [SOLD]
NAGA!!!!
Nadal śmierdzi (pachnie) toi toiem (truskawką).
U mnie od wyjęcia z pudła. Sprzedaję, bo nie lubię truskawek. Wolę maliny

35zł


 2) Happy Birthday Ken Barbie
Ciało model muse, stan idealny. Włosy roztrzepane, bo całą noc "świętowała" z Kenem. Oryginalna biżu i prezent. Kiecka nie oryginalna.

W kiecce: 50zł
Nude: 40zł

 3) Oktoberfest Barbie
Moja porażka fryzurno/modowa...
Rozpuściłam jej włosy i okazało się, że Mattel mnie oszukał i dał jej kłaki tylko na pokaz. 
Głowa jest jaśniejsza, jak reszta ciała, ale lalki z tego okresu tak mają. 
Jest ładna, jest blada jak duch i będzie świetnym OOAKiem.
NAGA!

35zł

4) Odetta
Jak koleżanka z poprzedniej wyprzedaży- ta także nie ma łabędzia. Prawdopodobnie go zjadła. 
Brak butów, kiecka zostaje. Jak się mocno skupię, to może znajdę koronę. Rączki do wrzątku.

20zł

5) Midge Rockers Dance Action
Żywy przykład na to, że lokówka wrzucona do wanny jest zabójcza dla włosów. 
Braki w koafiurze nadrabia oryginalnym strojem. 
Ma kolczyki. I zegarek!!

30zł.

6) Marissa Rockawear NUDE!!! [SOLD]
U mnie od pudełka. Zachowała biżu i buty. Niestety nie skradła mi serca, choć jest piękna.
Królik płacze jak sprzedaje.

50zł

7) Cali Girl Raquelle [SOLD]
Wersja włochata i stopiasta. Rzadki okaz. Prawdopodobnie praktykuje Voodoo, ale dowodów nie ma!
Goła!

45zł


8) Siakaś Teen  Skipper [SOLD]
Twarz anioła, a w środku twardy granit.
Buntowniczka! Nie ustępuje miejsca w autobusie!
NAGA!

25zł
(Ma defekt w postaci nadłamanej szyi. Nie widać, ale ja wiem, że tam JEST!)

9) Elina [SOLD]
Istna obraza lalkowego świata! Tępy ryjek, puste spojrzenie. Rzęsy do nieba.
Nie trzeba ubierać, potrzebuje tylko spódnicy. Nie ma skrzydeł, mechanizm (chyba) nie działa. Włosy OK.

15zł

 10) Sierotki
Jedna ma obdarty nos, druga ma nos skaleczony (trzyma się, lecz jak długo) i ma odgryzioną rękę, trzecia ma przebarwioną głowę i włosy pokryte...uznajmy, że szamponem dla psów.
Ponieważ nie były kochane, to dorabiały jako panny lekkich obyczajów. Szybko dostały się pod opiekę Mammy S. największej stręczycielki lalkowego świata.

Idą razem- 10zł



Mamma S.
Idzie z dziewczynami i nie próbuj protestować!


11) Emma B. ze Spice Girls
Po rozwiązaniu zespołu dorabia jako barmanka topless. Potem się zestarzała. Nadal nie umie śpiewać.

15zł

 12)  Blada i smutna. [SPRZEDANA]
Smutna bo w poprzednim losowaniu nikt jej nie chciał.
Goła.

7zł

13) Mamuśka Heart [SOLD]
Jakby wczoraj zrzuciła welon. Ciągle się śmieje. Głupia, nie wie, że mąż puszcza bąki też po ślubie.
Do nowego domu pojedzie bez szydełkowej kiecki, ta w kwiatki zostaje.

30zł

 14) Steffa [SOLD]
No cóż... Miała być czarnym koniem zestawienia, a tu nikt nie docenia urody niemieckich kobiet...

5zł
I dorzucę drugą gratis.

 15) My First Barbie [SPRZEDANA]
Miała być pierwsza, jest ostatnia...  W dodatku cierpi, bo ktoś chciał ją kupić i się rozmyślił ;(
Czy na serio nikt już nie kocha SuperStara?

10zł


Akcja trwa do piątku. W piątek też wysyłam paczki.
List polecony ekonomiczny: 7zł. Nie doliczam "usługi pakowania" i koperty, ale zostawiam margines błędu wagi.
Sądzę, że żadna przesyłka nie przekroczy 1kg.

Jak się nie sprzedadzą, to wylądują w przedszkolu. I to będzie WASZA wina!
I dzieci się będą nimi bawić! A przecież lalki nie są dla dzieci!

wtorek, 17 czerwca 2014

Girls just want to have fun!*

Zachorowało mi się.
Wszystko potoczyło się jakoś tak niefortunnie, że zostałam zmuszona do tułaczki od gabinetu do gabinetu, od laboratorium, do laboratorium...
Już dawno nauczyłam się, że jak lekarz nie wie co jest, to na bank są nerwy. Nie inaczej w moim przypadku, więc jako wstęp do terapii dostałam nakaz odstresowania się.
W pierwszej kolejności wyrzuciłam komórkę. Dzięki temu, nie muszę dzwonić do nikogo i nie narażam się na stres, gdy rozmówca nie odbierze.


Następnie przyszło mi zaprzestać oglądania telewizji, lub zamykać oczy w pobliżu włączonego odbiornika. Gdyż, zwłaszcza reklamy, powodują u mnie szalone bicie serca, lub nawet stany depresyjne.


Staram się też szerokim łukiem omijać gazety, czasopisma i poradniki. Dzięki temu nie wiem na co umarła Krystyna z "Klanu", ale jestem też pozbawiona dołujących mnie informacji.


Bardzo trudne było ograniczenie kontaktów z innymi, żywymi ludźmi. Tu, na szczęście, pomogło mi to, że jestem jędzą i sąsiedzie i tak plują jadem, na mój widok. Wystarczyło przestać wychodzić na dwór, od podwórka, a korzystać z drzwi frontowych.


W ramach omijania stresogennych sytuacji, przestałam odprowadzać i przyprowadzać Maślaka z przedszkola. Co prawda nie wiem czy zjadł "inną zupę" (jego ulubioną), z kim się bawił i kogo "nie uderzył", ale tak mi dobrze w banieczce, mojej nieświadomości.


Trudno, a nawet niewykonalne, było rozstanie się z internetem. Niestety, ale jestem od neta uzależniona i ciężko mi przestać "nie być w sieci", nawet na chwilę. Tu zadziałał instynkt samozachowawczy i mózg, przetłoczony nadmiarem informacji, po prostu zakazał wchodzenia na niektóre strony.


Mniej więcej, po tym etapie "odstresowania" byłam już tak spięta i zeschizowana, że mało nie zeszłam na zawał, więc do akcji weszły moje dwie koleżanki, które stwierdziły, że pora urządzić babski spęd. Taki z winem, niezdrowym żarciem, darciem ryja do durnych piosenek i płaczem za utraconymi latami i niewykorzystanymi szansami.
Charakterystyczną cechą tych naszych "sabatów", jest to, że choć zawierają w sobie same baby, to "robimy się na bóstwa".
Full makeup, SPA jak u najbardziej zaszczurzonej lalki, ciuchy podkreślające to, co podkreślić trzeba... Ot tak, dla siebie. Dla samopoczucia.
Zwykle jest tak, że jedna z nas udostępnia chałupę, a pozostałe dwie przywożą procenty. Tym razem sytuacja była utrudniona, bo spotkanie wypadło nam w "Zielone Świątki"- wszystkie sklepy pozamykane. Udało nam się namierzyć otwartą "Żabkę", choć nie wierzyłyśmy w swój fart! Zakupiłyśmy po butelce i zadowolone wyszłyśmy ze sklepu.
Przyjechałyśmy na rowerach. Każda swój przypięła do barierki. Koleżanka ma zamek szyfrowy, ja mam kłódkę.
I dokładnie w momencie, kiedy miałam ją odpiąć, to boleśnie (bo upał) doszło do mnie, że klucze nadal dyndają w zamku garażu.
Żar leje się z nieba.
Mój makijaż spływa.
Dupsko się poci, a ja dzwonię do Małżona i skamlę jak pies- "Stoję na drugim końcu miasta, w nieciekawej dzielnicy, wyfiokowana jak dziwka w karnawał, klucze w garażu! Zrób Coś!".
Przywiózł mi te cholerne klucze. Rzucił je przez okno i odjechał z piskiem opon.
Kaca miałam dwa dni.  Jestem spokojna i gotowa na to, co niesie los...

Groziłam, że będzie bez pitu pitu, i macie! Sam konkret! Full wypas lalka po SPA!

Bath Boutique Barbie z 1998 roku


No i co? Zastawia Was pewnie, co to jest? 
Ani kolekcjonerska...
I z moldem Mackie...
Niby taki zwyklak...

A jednak jest i jest jedną z moich ulubionych!

Aż z radości zapodam maleńki rys historyczny:

Seria Bath Boutiqe składała się z trzech lalek:

Blondie (zadziwiająco nie w różu):

AA (w subtelnej zieleni):

Brunetka (uznajmy, że odziana w łososia):

Każda z tych lalek miała w zestawie płyn do robienia bąbelków, dla właścicielki. Róże popierdółki kąpielowe dla lalki, ręcznik i papućki.

Mnie chwyciła za serce od razu, bo pierwsze skojarzenie, jakie z nią miałam, było takie, że Barbie była już w każdej roli: syrenki, policjantki, piosenkarki...
A tutaj mamy Barbie, która jest sobą.
Zwykłą, nawet nie uderzająco ładną, dziewczynę, która w szlafroku i bamboszkach, siedzi w domu i się relaksuje.
Akurat ta moja brunetka, wygląda tak najbardziej naturalnie. Nawet, jakby nie miała makijażu. Jest taka zwyczajnie sympatyczna:











 







Opaskę na włosy i kapcie zorganizowałam sama. Tak mi jakoś podpasywało. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to wysokie czoło lalki. Mam jakieś zboczenie na tym punkcie i zawsze, wszędzie widzę wysokie czoła ;)



No, a o moje zdrowie się nie martwcie. Żyję. Wszystko to tylko stres i nerwy ;)

środa, 4 czerwca 2014

Jestę pisarkom!

W kwietniu bieżącego roku Urząd Skarbowy w Elblągu ogłosił prestiżowy konkurs na pracę literacką. Tematem przewodnim tegoż, było: "Wyślij PIT przez internet". Dopuszczonymi formami literackimi były: wiersz biały, poezja śpiewana, rozprawka, esej i krótki skecz kabaretowy.
A na poważnie to: wiersz (nie dłuższy jak piętnaście wersów) i opowiadanie (nie mniej jak trzydzieści zdań).
Konkurs ogłoszono w czwartek, a ostateczny termin składania prac upływał w poniedziałek.
Wisienką na torcie był fakt, że JEDYNYMI drogami, jakimi praca mogła dotrzeć do US było zanieść ją osobiście (urząd czynny do piętnastej) albo wysłać listem poleconym.
Tak, dobrze zrozumieliście- brak drogi elektronicznej!
Ktoś złośliwy mógłby rzec, że konkurs taki, ma na celu nauczenie ludzi w US, jak działają te magiczne "internety". No, oczywiście nie chcę tu sugerować, że w US pracują same Panie Halinki, ale chyba siedzi tam ktoś, kto skrzynkę umie otworzyć i wydrukować plik?
Tak, czy inaczej- czy wyobrażacie sobie, że ktoś mógłby być na tyle zdesperowany, że napisałby opowiadanie o PITach? Albo wiersz?
Oczywiście że tak, bo inaczej nie pisałabym o tym.
Kiedy tylko znalazłam w sieci informację o tym konkursie, to drgnęła we mnie ta, od dawna uśpiona, nuta. Nagle każda komórka w moim ciele, pragnęła wziąć udział w tworzeniu tytanicznego dzieła, traktującego o walce człowieka z PITem. Przez internet oczywiście.
Ten stan. Ta adrenalina. To poruszenie gdzieś głęboko w środku- niczym przebudzenie Bogini*. Tak od dawna uśpionej, a jednak żywej...
Wena spłynęła na mnie, na swych skrzydłach wykonanych z papieru (elektronicznego) i nie puściła dopóki nie skończyłam swojej epopei. (Czyli jakieś pięć minut)
Po tylu latach literackiego zatwardzenia, napisałam opowiadanie**. Do końca trwania konkursu wierzyłam, że jestem jedyna, która była do tego zdolna. Niestety takich oszołomów było więcej.
Zwycięzca napisał wiersz.
Wiersz...
WIERSZ na temat PITów...!!!

Oczywiście mój skromny udział, też nie przeszedł bez echa. No co Wy!
Proszę! Oto mój dumny dyplom:

WOW! COMIC SANS!! WOW! 
Dyplom taki poważny! WOW!
Czy mogłam prosić o lepszą nagrodę?!

Nagrodą za wyróżnienie były mazaczki, które bardzo ucieszyły Maślaka i gra planszowa, która bardzo ucieszyła Małżona. Ja używam dyplomu jako podkładki pod talerz, bo jest zalaminowany i też bardzo się cieszę.
Niniejszym spełniłam moje, nastoletnie marzenie i jestem "opublikowaną" pisarką i nie muszę już snuć bólu dupy na temat niespełnionych marzeń.
Ponieważ dopuszczam myśl, że teraz zaczną się o mnie bić poważne wydawnictwa, to postanowiłam przygotować maleńką antologię dotychczasowych utworów literackich. Nie zdziwcie się, gdy wkrótce ujrzycie ją w księgarniach!

Gdzieś tam w annałach mojej grafomanii jest zagrzebana bohaterka, którą stworzyłam od zera. Wyszlifowałam jak cenny kamień i pokochałam.
Opowiadanie nie przetrwało próby czasu, ale bohaterka tak, bo to z myślą o niej "zbudowałam", od podstaw nieomal, jedną z moich lalek.

Hayley już poznaliście:

Szacuneczek!

A dzisiaj przyszedł czas na jej historię.


Zaczęło się od tego, że zachciało mi się lalki "na wypasie". Czegoś, co niekoniecznie przypomina Barbie, ale jest jej wzrostu. Oczywiście, nie bez winy był(a) Stary Zgred i jej nieprzyzwoicie dobrze wyglądający faceci.
Przyznam, że pozazdrościłam (a zazdroszczę rzadko) i postanowiłam zdobyć podobne cudo dla siebie.
Niestety "zabawki" od firmy Hot Toys są daleko, poza moim zasięgiem finansowym, więc postanowiłam sięgnąć do skarbnicy cudów i podróbek, czyli do krainy "podróbek wyglądających prawie jak...".
Kumik to firma, która produkuje paskudnie szpetne głowy "zupełnie jak u Hot Toys" i tylko nieco ładniejsze ciała. Przy czym "nieco" to mocno na wyrost, bo ręce mają paskudne stawy (co widać na powyższym obrazku), a "skóra" ma kolor ciała, które martwe przeleżało w bajorku trochę zbyt długo.
Przy odrobinie determinacji jednak, można z tych "substytutów" złożyć całkiem do rzeczy pannę.

Naga Hayley wygląda tak:
UWAGA!!!! GOLIZNA!!!!





Jak widać, ma śliczny brzuch, ładne cycki i nawet... ehem... brzoskwinkę. Ładnie sama stoi, ładnie siedzi. Niestety jej ciało odbarwia się nawet od tych ciuchów, na które Hayley tylko patrzy i to przez szybkę.
Ciuchy to też mały problem, bo to, co chinole opisują jako "Kumik Female Clothes", jest ogólnie za wielkie i nie bardzo dobrze leży. Dość powiedzieć, że 1/3 ceny lalki stanowiły jej ciuchy (a na serio planowałam zakup z kalkulatorem i linijką) i z trzech zestawów, które zakupiłam, udało mi się wykorzystać- ZERO ubrań. Wszystkie rozdałam innym lalkom, albo znajomym. Buty to też inny stan świadomości, ale jest światełko w tunelu, bo choć Haley ma szeroką dupę i prężne uda, to jednak pasują na nią niektóre portki od Barbie i większość jej bluzek, ale nie odważyłabym się ubrać jej na różowo, bo Hayley ma broń! Świetnie na niej leży też kurtka od Katniss z Hunger Games, ale inne mają stanowczo za krótki rękaw. 

Jasne spodnie za kolanko, pończochy i trampki. 
Tak Króliku, osiągnęłaś szczyty haute couture!

Pokazałam już wcześniej jej fotki ubranej w "co popadło", teraz pora na to "co pasuje":








 Uzbrojona i niebezpieczna!


Szmata na ręku: +20 do zajebistości na dzielni!

A co jesli zachce mi się siku? Te portki są takie ciasne?

 Smutny elf jest smutny...


Hm... chyba ktoś tu spał na zajęciach z  "Jak poprawnie trzymać broń"...

Nie jestem fanką miniaturowych pistoletów, ale Hayley musi mieć jeden. Po prostu postać, do której jest tak strasznie podobna, w moim opowiadaniu, była młodą policjantką, mocno poturbowaną przez życie.
No i muszę przyznać, że mikro gnat, był nad wyraz udany:



A tu fotka z dalekim kuzynem:

Patrz Dżejk! Tak się robi chwyt pijanej kobry!

Ogólnie zabawa w puzzle z lalki przysporzyła mi więcej nerwów niż to warte. Głowa, która była dość droga, (bo za "wyględnie" wyglądające dziewczyny, nawet w podróbkach trzeba słono płacić) przyszła szybko, ale została na siłę wepchnięta do skrzynki, przez co mocno zdeformowały się włosy. Na ciało czekałam cztery miesiące i do ostatniego dnia nie nie miałam pewności czy dojdzie. O ciuchach już pisałam...
Gdybym wiedziała, to drugi raz nie pchałabym się w rozdział pt: "Hayley", ale jak już jest, to napawam się jej zajebistością.
No i te trampki! ;)


* Bogini Travienna- w niektórych kulturach przypisuje jej się powodowanie ruchów perystaltycznych jelit podczas nadmiernego podniecenia lub zapicia ogórka kefirem. Pozdro!
** Nie mogę tu opublikować mojego dzieua, bo US pod groźbą KARY zastrzegł prawa do publikacji poza US. Taka strata...