Zepsuły mi się krzesło w pracy. Potem zdechła mysz komputerowa, w klawiaturze zaciął się "enter". Kalkulator, pamiętający czasy Mojżesza i glinianych tablic, działający na energię słoneczną i łzy dziewicy, zaczął najpierw mylić dodawanie z mnożeniem, potem słabował i gasł, by w końcu "umrzeć na śmierć".
Oczywiście, że rzeczy się psują. No oczywista oczywistość i najprawdziwsza z prawd. Dlatego też, nie zdziwiłam się, kiedy połamałam klapę od faksu, bo upuściłam na nią ciężką taśmę, ani nie zaskoczyły mnie wybuchające korki w domu, gdy nieopatrznie włączyłam jednocześnie odkurzacz i zmywarkę. Gdy samochód ze szkoły jazdy rozkraczył się na środku ruchliwego skrzyżowania, a ja byłam (zupełnym przypadkiem) za jego kierownicą, to powinno mi dać co nieco do myślenia. Nie dało... Zepsuty zamek błyskawiczny w jedynej kurtce zimowej, ma prawo się zepsuć, gdy kurtka jest mocno używana. Również pokrętło od kranu może zostać w ręku, gdy się je za mocno szarpnie. Nic nadzwyczajnego, prawda? Klamki też się odkręcają i drzwi przez to nie zawsze dają się otworzyć...
W którymś jednak momencie, wpadłam na myśl, że to nieco dziwne, że wszystkie drobne wypadki, mają miejsce akurat wtedy, kiedy ja w nich uczestniczę.
Zaczęłam się rozglądać.
Okazało się, że zarówno w domu, jak i w pracy, to ja jestem jedyną osobą, która co nie dotknie, to zepsuje. Współpracownicy zaczęli się odsuwać, w obawie, że ich też uszkodzę, a Małżon zaczął się podśmiewać ze mnie, że jestem jak blondynka z kawału, co "dostała dwie kulki i w pustym pokoju, jedną zepsuła, a drugą zgubiła".
Jak się później okazało, to wszechświat dawał mi znaki. Mówił do mnie, a ja nie słyszałam. Śpiewał pieść odwieczną, której słowa brzmiały: "Jak będziesz żreć orzechy, to możesz trafić na łupinkę i szlag trafi twój ząb!"
I szlag go trafił...
Górna szóstka. Wielka jak góra. Cztery kanały...
Cena, jaką usłyszałam, powaliła mnie i wycisnęła łzy z oczu. Ale cóż... żyć trzeba, szczerbatym być nie można. Na pierwszym spotkaniu dentystka siedziała w mojej paszczy przez czterdzieści pięć minut. Czeka mnie jeszcze kilka takich spotkań. Pani dentystka jest bardzo atrakcyjna, a jej cycki leżały w okolicach mojej twarzy przez większość zabiegu. To bardzo odprężające było*. Przynajmniej nie myślałam o lalkach, których nie kupię, bo mnie nie będzie stać...
Dziwny ten luty...
Płynąc na fali psujstwa, zepsułam jedno pudełko z lalką i jedną lalkę. Ale wcześniej, tą samą lalkę, "zepsuło" Mattel, więc ja tylko dokonałam dzieła zniszczenia.
Ale zanim przejdę do konkretów, zrobię coś, co robię rzadko i zapodam: "rys historyczny".
Mamuśka Barbie musiała mieć płodność zająca, gdyż wydała na świat całe stado dzieciaków:
- Barbie (której przedstawiać nie trzeba)
- Tutti (ponoć obecnie Stacie) i jej brat bliźniak Todd,
- Skipper,
- Stacie,
- Shelly/Kelly,
- Krissy (taki tam bobasek),
- Chelsea (coś pomiędzy Stacie a Kelly).
Jakoś lubiłam te hobbity, a szczególną miłością darzyłam Skipper i Stacie.
Kiedyś tam popełniłam posta o samych Skipperach i im podobnych: "Post o Skipperach i im podobnych"
Bardzo się więc ucieszyłam, kiedy do kolekcji do kolekcji trafiła najnowsza Stacie i najnowsza Skipper.
Tyle, że ta ostatnia...
ŻĘ CO?!:
Brunetka?! Coście tam w mattelu ćpali? Ocipieli wy? Czy może mamusia Roberts puściła się z listonoszem?!
Ok, spokój Króliku...
Wdech...
Wydech...
Jeszcze raz...
BRUNETKA?
W stadzie blondwłosych, niebieskookich, aryjskich blondynów?!
No dobra, zapędziłam się...
Todd też wyglądał jak brązowy jeż, ale on się nie liczy, bo to facet...
Skoro los dał, to Królik weźmie i brunetkę... i zestawi w parze z rudawą (ale ciągle blond Stacie):
"Oto ja! buntowniczka w bronzie"
"W poważnej czapie z uszami i watą cukrową"
"Zdzielę cię moją watą!"
"Bez czapy nadal jestem buntownikiem"
"Mój szlachetny profil"
Mhhhroczne glany!
A kuku!
Wesoły skrzacik!
Skrzacik ma ruchome kolanka.
Ale powiedziałam, że "popsułam" lalkę, no nie? ;)
Oto ona:
Składakowa, zupełnie blond, Skipka!
Taka, jak powinna być!
Muachahcaha!!!
Czuję się spełniona! Ojjjj takkkkkkkkkkkk!
A teraz konkrety i wyjaśnienia:
1) Tło fotografii:
Tak...
Miało być tak pogniecione! To zabieg artystyczny!
Amen!
2) Teraz, przez jakiś czas, będą moje OOAKi, albo starocie. Randki z atrakcyjną panią stomatolog kosztują.
3) Poszukuję różowobladego, jasnego ciała bellubutton. Może ktoś ma?
4) Świadomie nie piszę z jakich serii te lalki. Nie wiem. Serio.
Wszystkie nowe Skipery są takie same.
Brązowa Skipka była w lunaparku, Stacie jeździ na wrotkach, a Blondyna jest składakiem. Tyle i aż tyle.
Nie mogłabym lepiej ubrać uczuć w obrazy.
6) Lubię słowo "cycki". Cycki są fajne.
Nie lubię "ładnych" mężczyzn! Icoteras? ;)