Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

wtorek, 24 lutego 2015

Psuja.

Jakiś ten luty dziwny...

Zepsuły mi się krzesło w pracy. Potem zdechła mysz komputerowa, w klawiaturze zaciął się "enter". Kalkulator, pamiętający czasy Mojżesza i glinianych tablic, działający na energię słoneczną i łzy dziewicy, zaczął najpierw mylić dodawanie z mnożeniem, potem słabował i gasł, by w końcu "umrzeć na śmierć".
Oczywiście, że rzeczy się psują. No oczywista oczywistość i najprawdziwsza z prawd. Dlatego też, nie zdziwiłam się, kiedy połamałam klapę od faksu, bo upuściłam na nią ciężką taśmę, ani nie zaskoczyły mnie wybuchające korki w domu, gdy nieopatrznie włączyłam jednocześnie odkurzacz i zmywarkę. Gdy samochód ze szkoły jazdy rozkraczył się na środku ruchliwego skrzyżowania, a ja byłam (zupełnym przypadkiem) za jego kierownicą, to powinno mi dać co nieco do myślenia. Nie dało... Zepsuty zamek błyskawiczny w jedynej kurtce zimowej, ma prawo się zepsuć, gdy kurtka jest mocno używana. Również pokrętło od kranu może zostać w ręku, gdy się je za mocno szarpnie. Nic nadzwyczajnego, prawda? Klamki też się odkręcają i drzwi przez to nie zawsze dają się otworzyć...
W którymś jednak momencie, wpadłam na myśl, że to nieco dziwne, że wszystkie drobne wypadki,  mają miejsce akurat wtedy, kiedy ja w nich uczestniczę.
Zaczęłam się rozglądać.
Okazało się, że zarówno w domu, jak i w pracy, to ja jestem jedyną osobą, która co nie dotknie, to zepsuje. Współpracownicy zaczęli się odsuwać, w obawie, że ich też uszkodzę, a Małżon zaczął się podśmiewać ze mnie, że jestem jak blondynka z kawału, co "dostała dwie kulki i w pustym pokoju, jedną zepsuła, a drugą zgubiła".
Jak się później okazało, to wszechświat dawał mi znaki. Mówił do mnie, a ja nie słyszałam. Śpiewał pieść odwieczną, której słowa brzmiały: "Jak będziesz żreć orzechy, to możesz trafić na łupinkę i szlag trafi twój ząb!"
I szlag go trafił...
Górna szóstka. Wielka jak góra. Cztery kanały...
Cena, jaką usłyszałam, powaliła mnie i wycisnęła łzy z oczu. Ale cóż... żyć trzeba, szczerbatym być nie można. Na pierwszym spotkaniu dentystka siedziała w mojej paszczy przez czterdzieści pięć minut. Czeka mnie jeszcze kilka takich spotkań. Pani dentystka jest bardzo atrakcyjna, a jej cycki leżały w okolicach mojej twarzy przez większość zabiegu. To bardzo odprężające było*. Przynajmniej nie myślałam o lalkach, których nie kupię, bo mnie nie będzie stać...

Dziwny ten luty...



Płynąc na fali psujstwa, zepsułam jedno pudełko z lalką i jedną lalkę. Ale wcześniej, tą samą lalkę, "zepsuło" Mattel, więc ja tylko dokonałam dzieła zniszczenia.

Ale zanim przejdę do konkretów, zrobię coś, co robię rzadko i zapodam: "rys historyczny".

Mamuśka Barbie musiała mieć płodność zająca, gdyż wydała na świat całe stado dzieciaków:
- Barbie (której przedstawiać nie trzeba)
- Tutti (ponoć obecnie Stacie) i jej brat bliźniak Todd,
- Skipper,
- Stacie, 
- Shelly/Kelly,
- Krissy (taki tam bobasek),
- Chelsea (coś pomiędzy Stacie a Kelly).

Jakoś lubiłam te hobbity, a szczególną miłością darzyłam Skipper i Stacie.
Kiedyś tam popełniłam posta o samych Skipperach i im podobnych: "Post o Skipperach i im podobnych"

Bardzo się więc ucieszyłam, kiedy do kolekcji do kolekcji trafiła najnowsza Stacie i najnowsza Skipper.
Tyle, że ta ostatnia...

ŻĘ CO?!:


Brunetka?! Coście tam w mattelu ćpali? Ocipieli wy? Czy może mamusia Roberts puściła się z listonoszem?!

Ok, spokój Króliku...
Wdech...
Wydech...

Jeszcze raz...

BRUNETKA?
W stadzie blondwłosych, niebieskookich, aryjskich blondynów?!

No dobra, zapędziłam się...
Todd też wyglądał jak brązowy jeż, ale on się nie liczy, bo to facet...

Skoro los dał, to Królik weźmie i brunetkę... i zestawi w parze z rudawą (ale ciągle blond Stacie):

"Oto ja! buntowniczka w bronzie"

"W poważnej czapie z uszami i watą cukrową"


"Zdzielę cię moją watą!"

"Bez czapy nadal jestem buntownikiem"

"Mój szlachetny profil"

Mhhhroczne glany!





A kuku!

Wesoły skrzacik!


Skrzacik ma ruchome kolanka.







Ale powiedziałam, że "popsułam" lalkę, no nie? ;)
Oto ona:






Składakowa, zupełnie blond, Skipka!
Taka, jak powinna być!
Muachahcaha!!!







Czuję się spełniona! Ojjjj takkkkkkkkkkkk!

A teraz konkrety i wyjaśnienia:
1) Tło fotografii:
Tak...
Miało być tak pogniecione! To zabieg artystyczny!
Amen!

2) Teraz, przez jakiś czas, będą moje OOAKi, albo starocie. Randki z atrakcyjną panią stomatolog kosztują.

3) Poszukuję różowobladego, jasnego ciała bellubutton. Może ktoś ma?

4) Świadomie nie piszę z jakich serii te lalki. Nie wiem. Serio. 
Wszystkie nowe Skipery są takie same. 
Brązowa Skipka była w lunaparku, Stacie jeździ na wrotkach, a Blondyna jest składakiem. Tyle i aż tyle.

5*) Lubię ładne kobiety. Gdybym nie lubiła, to bym nie zbierała lalek. Ale jeśli, któreś z Was, czuje się teraz nieswojo co do mojej orientacji, to proszę zapoznać się z tym komiksem: "Dlaczego cycki dentystki są fajne"
Nie mogłabym lepiej ubrać uczuć w obrazy.

6) Lubię słowo "cycki". Cycki są fajne.
Nie lubię "ładnych" mężczyzn! Icoteras? ;)

piątek, 13 lutego 2015

Którędy na Giewont?

Luty mnie nie rozpieszcza. Rozchorowałam się tak paskudnie, że już dawno tak paskudnie nie było.
Kiedyś byłam okazem zdrowia, ale gdy Maślak poszedł do przedszkola, to okazało się, że moją orczą odporność można o kant tyłka otłuc.
Dzięki dziecięciu memu przerobiłam już zapalenie migdałków, świnkę, zapalenie zatok, a aktualnie mam anginę. Choć Małżon przypuszcza, że jestem opętana, bo mówię grubym, męskim głosem, gulgocze i wytwarzam zielony, ciągnący się śluz.
Zaś Tato mój sądzi, że majaczę, bo gdy przez telefon pytał czego mi potrzeba, aby poprawić samopoczucie, to odparłam, że jedynie: "bukietu kiciusiów".

O takiego:


Czas spędzony w wyrku zużywam na odnowienie dawnego romansu, a mianowicie, po raz siódmy czytam "Wiedźmina". Trochę przygotowuję się na nasze spotkanie w maju, kiedy to premierę ma trzecia część gry, a trochę tęskniłam. Muszę powiedzieć, że jakkolwiek do Harrego Pottera ciężko mi się wraca, "Opowieści z Narnii" mogłyby nie istnieć poza pierwszym tomem, to jednak chemia pomiędzy mną a Geraltem nadal jest silna.
Za silna...
Znowu odchoruję zakończenie, choć je tak dobrze znam...

Z innych ciekawostek- popełniłam rękodzieło!
O!- proszę!


Czyż nie piękny? To Króliczek Szepard*- szyłam go na swoje podobieństwo i, nie chwaląc się zbytnio, uchwyciłam je nad wyraz udanie!

Między bajki zatem włóżmy moje dotychczasowe rewelacje, jakobym nie umiała szyć. Umiem- po mistrzowsku!
Maślak obdarowany króliczkiem najpierw uśmiechnął się niewyraźnie, a potem powiedział: "Eeeee... Ty go weź, ja mam Pana Kaczorka, a Ty nie masz maskotki."
Kochane dziecko... Kiedyś dorośnie i doceni Króliczka!
Następną planuję uszyć świnkę. Ale najpierw wyzdrowieję, wyślę piętnaście paczek, zrobię kolejną redukcję pogłowia, skończę trzy rerooty i nauczę się włoskiego.

Taaa...
Nastrój mam jak ta lala!

Jak TA lala:

Trochę się jagódkami upaćkałam...

Że niby coś za plecami chowam?


Że niby ja? Taka słodka dziewuszka?

Że niby coś mi wystaje?

Że niby nożyk?

No paczcie Państwo! Nożyk!

To do krojenia jagódek!


Dziadostwo mi się do ręki przykleiło!

Chcesz Misiaka?

Chcesz?!

Weź Misiaka!


Adzia!

Muachachacha!

Forsa na stół, albo króliczek do piachu!

Zmęczyłam się.


Co by nie było- nie ja popełniłam tę makabrę, ja ją tylko w sukienkę ubrałam. Zarzuty proszę kierować do "Mamusi" panieneczki.

Ja wiem jedynie, że poległa taka lala:

Jak dla mnie- równie straszna!


NIENAWIDZĘ chorować!

I tylko dla uspokojenia swojego sumienia powiem, że jak już wyzdrowieję i wrócę do życia, to odpowiem na wszystkie maile, przeczytam wszystkie komentarze i skomentuje wszystkie, nowe posty.
Tak mi dopomóż Wielka Ruth, Matko wszystkiego, co Mattela!

* Króliczek Szepard nazywa się oczywiście na cześć bohatera Mass Effect, ale jak kolejny raz będę Wam o tym pisać, to nikt tu już nie zajrzy.