Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Kamilka.

Przyszedł Marian.
Marian jest poczciwiną, ma twarz pomarszczoną jak rodzynek i ciągle jeszcze bystre, niebieskie oczy. Kiedyś pewnie był przystojny, teraz została mu już tylko gęba poorana bruzdami i gładka gadka.
Od trzech lat Marian buduje altankę. Nie widziałam tego tworu na oczy, ale po ilości materiału,  jaki Marian na ten cel nabył, to szacuję, że wybudował już Stadion Narodowy i ze dwie, trzy filharmonie. Nie moja sprawa, hobby trzeba mieć.
- I daj mi, Kamilka, ze trzy worki cementu i to będzie wszystko- mówi i czochra się po ciągle bujnej czuprynie.
Tak, Marian nazywa mnie Kamilką. Od zawsze i zawsze. Jakoś mi to nie przeszkadza, Ot, chłopaki się ze mnie podśmiewują.
Lubię Mariana. Tata też go lubił, a jego szczerą sympatię ciężko było zdobyć, więc od razu wiadomo, że Marian jest "w pożo".
- Kamilka, dorzuć mi ołówek do kamienia i nóż do tapet, jakiś podły...- Marian wpatruje się w przestrzeń nad moim ramieniem, zastanawia się.- Ech, Kamilka, mówię ci! Taki nóż miałem! Twojemu Ojcu miałem pokazać! I co? Zajebali mi Kamilka! Taki nóż zajebali! Takie czasy Kamilka! Noża nie ma, ojca nie ma! Niedługo nic nam nie zostanie, Kamilka. Nic!
Mogłabym przysiąc, że oczy Mariana wilgotnieją.
-Powiedz mu!- szepce figlarny głos w mojej głowie. Brzmi zupełnie, ale to zupełnie jak głos mojego taty, namawiający mnie do psoty- Powiedz mu teraz!- lewa strona ust zaczyna mi drgać od tłumionego śmiechu.
- Oj, tato, no weź, ten człowiek tu cierpi, duszę przed nami otwiera, a my co?- niezbyt stanowczo próbuję uciszyć "chochlika".
- Teraz. Lepszego czasu nie będzie! Nigdy nie będzie! Nigdy!- zdecydowanie tata. Jak nic!
- A wie pan, panie Marianie...- zaczynam powoli, bo chcę jak najdłużej zachować powagę. Marian nadstawia uszu- tego "noża" to zajebali żeby pan se wreszcie nowy kupił i nie najtańszy, do tapet. I przy okazji, nie wiem czy pan wie, ale ja mam na imię Paulina.
Marian rozdziawił gębę.
- A jak ja mówię?- zapytał zupełnie poważnie.
Szczęka opada mi z hukiem na biurko.
- No, Kamilka- odpowiadam niepewnie.
- Nie, no, coś ci się przesłyszało. Przecież wiem, że ty jesteś Paulina, tyle lat się znamy...- Marian zabiera klamoty i wychodzi, zostawiając mnie w stuporze i niedowierzaniu. Tyle lat z wariatami. Tyle lat, a ja ciągle się czemuś dziwię. Jak weganin na polowaniu.

To tylko fotka pięknego, zielonego, świerku. Scrolluj dalej.

Na chwilę spuszczę zasłonę milczenia na Mariana i jego problemy egzystencjalne, po to by móc pokazać Wam moją, nową lalkę, która również ma na imię Kamilka.

A właściwie Cami.

Perfect Morning Cami od Roberta Tonnera:


A tutaj ubrana przez Natalię i uczesana przeze mnie:























I co? Spodziewacie się, że teraz zacznę marudzić, że mi się coś w niej nie podoba? Że włosy się nie tak układają i dupkę ma za dużą?
NOPE!
Jest perfekcyjna. Taka, jaka miała być i o jakiej zawsze marzyłam.
Marudzenie nie dzisiaj.



Marian wrócił po trzech tygodniach.
- Nóż, Kamilka, znalazłem!- rzucił od progu- W samochodzie mi pod siedzenie wpadł. Ale nic to, jestem w okolicy, to se myślę zajadę! Daj mi Kamilka ze trzy worki kleju do suporeksu. Psia mać, nigdy tej altanki nie skończę! I wiesz co, Kamilka?- Zapal Tacie świeczkę ode mnie, bo to równy chłop był!
Wychodząc puścił mi oko.
Skubaniec, zawsze wiedział co robi, tylko mnie wrabiał!
Lubię Mariana...