Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

sobota, 25 czerwca 2011

Aaa kotki dwa...

Na początku małe ogłoszenie dla wszystkich żądających wypuszczenia Czerwonego Kapturka z trumienki: kolejne oględziny lalkowego kąta wykazały iż nadal nie ma w nim miejsca. Niestety :((

I wracamy do spraw bierzących.
Dzisiejsza notka Nie będzie o moich kotach. Pomimo tytułu. Pomimo, że posiadam dwa koty i pomimo tego że dawno o nich nie pisałam.

Jak to nie o nas? napisz o nas, proooosimyyy....

Dziś napiszę o Batmanie.
Gdybym od razu powiedziała, że post będzie o Batmanie, pewnie nikt by nawet kijem tego nie tknął. Postanowiłam wziąć Wa z zaskoczenia.
Na podstawie Batmana pokażę Wam jak łatwo spieprzyć, coś co powinno byś świetne.

Mam nadzieję, że wiecie kto to jest Batman...
Załóżmy, że tak więc zaczynamy:

To jest dobry Batman.

To jest zły Batman.

To jest mistrzowski Jocker.

To jest martwy Jocker.

To jest jedyna, prawdziwa Catwoman.

To jest MickeyMouse Woman.

A to jest jakaś cholerna kpina!!!!!


Oczywiście na promo wygląda toto troszkę lepiej:

Aczkolwiek i tak zastanawiam się, czy projektant tej lalki nawdychał się kocimiętki i czy mu finalnie zapłacili za ten projekt lalki.

Pani w kociołku na głowie to Catwoman Barbie z 2004 roku. No cóż, film z Halle Berry w roli głównej, nie zdobył zbytniego uznania, więc pewnie w fabryce pomyślano, że nikt się na lalkę nie skusi.

Ponieważ postanowiłam zdobyć wszystkie komiksowe panny stworzone przez Mattel, tak i w mojej kolekcji nie zabrakło Kici.

Czemu więc tak po niej "jadę"? Na pewno ma na to wpływ ta koszmarna maska wielkości kubła na śmieci. Po prostu nie wiem kto to cholerstwo zaprojektowawszy. Już w filmie postać wygląda groteskowo w swoim nakryciu głowy, a w wersji lalczynej... żal serce ściska.

Maskę da się od biedy odwrócić "tył naprzód" i wtedy da się jakoś patrzeć na pannę.

Aczkolwiek nawet taka odwrócona czapa przypomina bardziej kankę na mleko niż element stroju superbohatera.


Prawdziwe ZUO kryje się jednak pod czapką!!!!

Tak- to są włosy!
Nie rozumem jak można najpierw dać lalce piękną, multikolorową grzywę, a potem schować ją pod czapą? Mało tego: włosy te są "wrootowane" chaotycznie, obcięte byle jak i nie tworzą wcale spójnej fryzury.

Po wielu nieprzespanych nocach. Wymyśliłam dla Kici coś, co ją chwilowo ratuje przed przeszczepem. Eleganckiego, błyszczącego boba:

;

Z wielkimi bólami skompresowałam też garnek o samych "uszków"


Ciągle jednak czegoś mi brakowało.

Dobry koci hodowca wie, że na problemy z kotem najlepszy jest drugi kot. Moje koty na ten przykład pozostawione same sobie nie demolują mieszkania a własne futra.
I aby ulżyć Kici w niedoli sprowadziłam Mruczkę.


Mruczusia pochodzi z serii Barbie Lounge Kitties Collection z 2003 roku i tego samego miotu były jeszcze dwie kocice:

Czarna Pantera:

i Lamparcica:


Obie moim zdaniem bardziej rasowe, niż Mruczka, ale póki co tylko na nią mnie stać.

Mruczusia zachwyca zimnym spojrzeniem.

Jej futerko jest idealnie dopasowane.

Ogonem mogłaby odganiać się nie tylko od much ale i od wróbli:

i ma bardzo fajne buty, w sam raz do wspinania się po drzewach. W końcu każda z nas choć raz w życiu wlazła na drzewo w niebotycznych szpilkach.




Między moimi kotkami jest pewna chemia:

Ale ogólnie bardzo dobrze do siebie pasują:



I nie "jojczą" o czwartej rano pod drzwiami.
Nie szczą po kątach.
Nie żrą tylko Whiskasa.
Nie biegają po domu jak dwa dzikusy.
Kuweta dla nich nie jest potrzebna.

A Mattel potrafi zrobić ładną Catwoman, o:

I tak, wszystkie zdjęcia poza lalkami, ukradłam. Nie wiem skąd. Trudno.
;)

poniedziałek, 20 czerwca 2011

"Nienawiść" na cztery litery

Nie znoszę, po prostu nie znoszę!!!
Rety, jak ja ich nie lubię!!!
Fatalnie znoszę ich obecność.
Byłabym w stanie się bez nich obejść!!

O czym tutaj mowa?
O pudłach oczywiście!
NIENAWIDZĘ pudeł!

Proszę, zrozumcie- ja kolekcjonuję lalki, a nie opakowania od nich. Owszem lala w swojej tekturowej trumience jest bezpieczna. Uśmiecha się zza pleksiglasowej zasłonki, zalotnie łypie oczkiem. Nóżkę, rączkę i bioderko ma ustawione na mur-beton, tak jak Pan Projektant ustawił.
Na półce w sklepie jest cudnie.
W domu zamienia się w koszmar.
Taśmy klejące, druty, nici, tekturki-srurki, gumki. Więcej tekturek. Godziny szarpania, po których lalka już nie uroczo zerka, a pała żądzą mordu. Najpiękniejsza księżniczka zmienia się w czupiradło, bo gumeczka przytrzymująca włosy w kartoniku nagle zamieniła się w suchy makaron i za nic nie można jej wydłubać.
Buty za cholerę nie chcą wejść na stopy, szczotka od razu się gubi, a materiał kiecki za nic nie chce stracić kształtu nadanego mu przez pudło.
Pudło zajmuje miejsce w mieszkaniu gdzie tego miejsca nie ma. Pudło sprawia, że lalki się nie chce wyciągać, bo ona tak ładnie stoi i wygląda. I nic więcej nie robi...
A lalki są do macania.
Przebierania.
Pozowania.
Zachwycania.

Aktualnie stan mieszkanek w trumnach w Króliczej Norze przedstawia się następująco:


Taa...
Barbie ze snów (kto przegląda Allegro, ten wie, skąd ta kretyńska nazwa)
Renesansowa Księżniczka
Czerwony Kapturek
I dwie Paris Hilton (prezent od Teściowej)
...następne w drodze

Zamknięte, na głucho. Nie mam gdzie ich postawić i nie mam sił użerać się z pudłami. Poczekają pewnie do wiosny.

Drugi powód mojej nienawiści jest prosty. Prosty jak cztery litery- NRFB czyli never removed from box, nigdy nie wyciągana z pudła. Dwa razy droższa niż ta sama, lecz pozbawiona skorupy.
Rozumiem i szanuję tych kolekcjonerów, którzy trzymają swoje lalki w pudełkach. Zazdroszczę im dyscypliny. Podziwiam samozaparcie. Po prostu j taka nie jestem. Gdy kupuję lalkę, to zależy mi własnie na niej. Mogłaby przyjść do mnie nawet w jutowym worku i nadal byłbym zachwycona.
Niestety te niewinnie wyglądające cztery literki partolą wszystko.
Choruję na kilka okazów i niestety mój fundusz nie jest wystarczająco zasobny, aby zakupić je razem z pudłami. Lalka w pudle jest o jakieś 150% droższa niż ta sama lalka, nawet nówka blaszka ale bez opakowania.
Po co robić superkolekcjonerskie wydania lalek, skoro z założenia nikt ich nie wypakuje z pudeł bo od razu taka lalka traci na wartości?
Czasem uda mi się odstrzelić okaz w pudle i zaczyna się kombinowanie: zostawić? Wypuścić? A może mimochodem nadepnąć na pudło, że niby w uszkodzonym przyszła...
Właśnie taką "zagwozdkę" miałam z moją dzisiejszą lalką. Kupiłam okazyjnie, w pudle i aż się za głowę złapałam jak porównałam jej cenę zakupu z ceną lalki na eBayu- oczywiście taką NRFB.

Feelin Groovy Barbie z 1986 roku. Pierwsza sygnowana nazwiskiem projektanta i stylisty. Wiekowa, nietypowa i NRFB.


Tydzień.
Tyle wytrzymałam.
Obiecywałam sobie, że nie, że ta zostanie w kartoniku.
I co?
I dupa!

Na początku było trudno. Z modelkami jakoś trudno mi załapać kontakt. Lala była oburzona moim chamskim traktowaniem.
Prawdziwa Tap Madl



Zakutana w ten swój płaszczyk, ledwo raczyła choć do jednej fotki stanąć.


Marudziła, ze włosy jej się pokudłąją.


jak zabrałam jej ten szpanerski ciuch, to nawet zaczęła wyglądać jak normalna panienka.



Choć muszę przyznać, że płaszczyk jest jak to mówią elbląskie chłopaki "w pytkę"



Do tego są fajne kolczyki i zapinka płaszcza:



i cała masa badziewia, z którą nie mam co zrobić:


I co z tego, że NRFB skoro Maślak ją już po swojemu wyciumkał? Dla niego żadna różnica czy memla lalkę kolekcjonerską czy playline. Dla mnie też wsio ryba czy NRFB czy RFB czy FBI czy jakośtam...

A może mała sonda pt: "Uwolnić orkę, czyli która następna do opuszczenia trumienki?"

sobota, 11 czerwca 2011

Bo za dobrze było.

Żal mi tego miejsca. Takie puste i opuszczone...
Moje lalki w pudłach.
Aparat obrasta kurzem na półce.
Życie walnęło mnie sporym kijem w łeb, a Los pęka ze śmiechu w kącie.

Oto mój Sikaczu, Rzygaczu, Popylaczu:
Mój kochany Mały Człowiek


Osiem miesięcy, sześć zębów i cała biblioteka piszczenia, gruchania, gulgotania i gestów.

Czasoumilacz.
Czasopożeracz.
Ktoś z kim mogę porozmawiać, pójść na spacer i do sklepu.
Ktoś, kto zawsze zauważa, że mam nowe kolczyki, że pomalowałam paznokcie.
Ktoś do kogo mogę się przytulić gdy mi źle i dla kogo jestem najważniejsza.
Mój Mały Mężczyzna.
Jedyny- dopóki jego Tata nie dorośnie ...

Lalki, Koty, Maślak i Małżon powrócą, tyle że nie dzisiaj

Może jutro.
Może za tydzień lub też w przyszłym miesiącu.
Po prostu czuję się jak człowiek, który po bardzo długiej chorobie wraca do życia. Wszystko jest takie samo jak w epoce "przed Rysiem", a jednak takie inne.
Jeśli możecie na mnie trochę poczekać to proszę. Obiecuję, że nie zawiodę ;))