Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

piątek, 29 listopada 2013

O Króliku, który jeździł koleją, część być może pierwsza.

Moim największym strachem z dzieciństwa był lęk przed tym, że kiedyś, przez pomyłkę, rodzice zostawią mnie w pociągu. Gdy byłam smarkiem, ledwie większym, niż Maślak obecnie, samochód był mało komu dostępnym luksusem, a podróże kolejami były na porządku dziennym- choćby w okresie wakacyjnym. Pamiętam wyjazdy na wczasy, kiedy pobudka następowała około czwartej nad ranem i podróż np.: do Szczecina, która wówczas trwała około 12 godzin. Lubiłam jeździć z rodzicami, ale przerażały mnie przesiadki, gdzie nierzadko trzeba było galopować z peronu na peron, często przez tory i na przełaj. Nie znosiłam poszukiwania wolnego miejsca, gdzie czasem trzeba było przejść pomiędzy wagonami, a tata otwierał przejście. Ta przestrzeń, gdzie przez dziurę w podłodze, można było dostrzec jak szybko pociąg pędzi, potem prześladowała mnie w koszmarach. Bałam się, że wagony się rozepną, że wypadnę z pociągu, że drzwi się nie otworzą, że utknę w środku...
No i kibelki... Powiem tylko, że dzięki tamtym podróżom, mam bardzo mocny pęcherz! Mogę nie "latać" w ciągu dnia, a w podróży absolutnie nie muszę.
Moje życie jakoś tak się potoczyło, że sama podróżować pociągiem nie musiałam. Rzadko ruszam się z domu, a jak gdzieś się przemieszczałam, to albo wiozłam tyłek samochodem, albo jechałam całą ekipą, bo jak wiadomo "w kupie raźniej" i bezpieczniej...
Przez pewien czas, w każdą sobotę jeździłam do Gdańska, gdzie wtedy studiował Małżon. Jedyne, sensowne połączenie, niestety dla mnie zawierało jedną przesiadkę- w Tczewie. "Przesiadka" polegała na wyjściu z jednego pociągu i skierowanie się na wprost do drugiego, który stał na tym samym peronie, tylko przy innym torze. Normalny człowiek, po prostu zabrałby bambetle, wsiadł do wagonu i rozsiadł się wygodnie. Ja najpierw sprawdzałam, czy na czele składu jest napisane "Gdynia Główna", potem upewniałam się o tym u trzech losowych pasażerów, a potem sprawdzałam tapicerkę.
Tak.
Dobrze przeczytaliście: tapicerkę!
Skład do Gdyni miał siedzenia w specyficzny wzór. Trochę psychodeliczny, ale charakterystyczny i łatwy do zapamiętania. Mnie dawał poczucie bezpieczeństwa i był ostatnim punktem na liście pod tytułem: "Czy to właściwy pociąg?" Gdy raz, z powodu awarii, podstawiono inne wagony, to zawędrowałam aż do konduktora, bo nadal nie byłam pewna na 100%, czy dojadę na miejsce. Potem Małżon skończył studia, powrócił do gniazda, zakupił samochód, bym nie musiała się bać i wraz ze mną zapuścił korzenie.
A jednak nadszedł czas, ze znowu stanęłam oko w oko z potworem...
Zachciało mi się podróży do Olsztyna. W końcu to moje miasto wojewódzkie!
I nagle uświadomiłam sobie, że nawet nie umiem kupić biletu...
Codziennie, w drodze z pracy, przechodzę przez dworzec. Codziennie też uczyłam się na pamięć internetowego rozkładu jazdy. Po kilku dniach stwierdziłam, że to co w necie i to co na dworcu, to inne bajki. Z internetu kursują inne pociągi niż z dworca, więc w końcu pozostało mi jedynie przezwyciężyć lęk i zapytać.
Podziwiam kobietę z okienka, która na moje jąkanie: "...bo, proszę Pani, ja nigdy sama pociągiem nie jechała, a tam, na tablicy jest jeden pociąg zaznaczony na czerwono, a co to oznacza?"- nie popukała się w głowę i nie zamknęła mi okienka przed nosem.
A, dodać muszę, że mina moja wyrażała coś w stylu: "Czerwony, to znaczy, że bombę wiezie, albo prezydenta, albo że na czerwono się trzeba ubrać? No weź pomóż kobieto! Ja tam zginę!!! Lokomotywa mnie zje, wypluje moje kości, a z tego, co zostanie konduktor zrobi sobie nauszniki!!!!"
(Wiem, że to pociąg pośpieszny, aż tak durna nie jestem, ale nic tak nie łechce próżności jak rozmowa z głupszym od siebie.)
Kobitka najpierw upewniła się, że nie jest w ukrytej kamerze, potem ciężko westchnęła, wszystko wytłumaczyła (łącznie z instrukcją jak znaleźć właściwe miejsce) i sprzedała mi bilet. A ja cały czas stałam, starałam się przyjąć minę bezdomnego szczeniaczka i pamiętałam, by trzymać głowę lekko przechyloną w prawo, bo to oznaka uległości i zagubienia.
Finalnie udało mi się nabyć nawet bilet powrotny!
Oto dowód:



A to jest powód dla którego jadę:


To jest Hayley i to ona postanowiła spotkać się z podobnymi sobie, a należącymi do Najprawdziwszej Kolekcjonerki, nie lalkami, a FIGURKAMI (czy jak je tam zwał... "Róża nazwana kapustą...")

Na miejsce spotkania wybrała właśnie Olsztyn, bo leży w połowie drogi pomiędzy Elblągiem i Warszawą.

Hayley ma ma długą i zagmatwaną historię, którą przedstawię w drugiej części tego posta (bo takowa powstanie), jeśli oczywiście przeżyję tę straszną podróż, zdołam wrócić i opisać przygody.

Tym czasem, poznajcie Hayley bliżej, ale od razu mówię, że nie zamierzam nic o niej pisać. Żadnych danych technicznych, rodowodu... Nic!
Czemu?
Żeby zmobilizować się do zrobienia jej porządnej sesji, w porządnych ciuchach.
PORZĄDNY wpis!
Jak tylko wyjdzie słońce lub uda mi się powiesić lenia za stodołą...

Te fotki nie są złe, ale nie oddają nawet w jednej trzeciej jej zajebistości!






















Co mogę powiedzieć, to to, że czekałam na nią cztery miesiące, kupiłam w kawałkach, nabyłam jej mnóstwo ciuchów, które jak zapewniał sprzedawca (ta chińska menda, oby jego dzieci miały nosy sąsiada!) miały być perfect, a były za duże... Uffffffff- dużo tego, ale warto było!

A więc do zobaczenia i życzcie mi udanej podróży!

Bonus w nagrodę:

Przyznam, że nie spodziewałam się tylu miłośników końskiego typu urody. Bardzo Wam dziękuję za liczny odzew i słowa zachwytu nad Equestria Girls.
Pinkie Pie postanowiła uczcić radość z bycia bohaterką posta, w jedyny znany sobie sposób: 


Uwierzcie mi, że ten tort był tego wart!

wtorek, 19 listopada 2013

Najpiękniejsza lalka świata! (ale nie tak do końca serio)

Tak, to chwytliwy tytuł mamy już za sobą... 
Skoro już zaciekawiłam wystarczającą ilość osób, to chciałam powiedzieć, że... oczywiście, jak zwykle zresztą, szczerą prawdę piszę! Nikt mnie do tego nie zmusił, nie wymusił na mnie tego tekstu, nie groził mi opublikowaniem upokarzających zdjęć z dzieciństwa, i tym kimś na pewno nie jest mój brat.

I ten post nie jest sponsorowany!
I na serio uważam tę lalkę za cud skończony!
Tak...
Nawet nie wiem jak zacząć, bo ze strachu zachwytu trzęsą mi się palce...
Tak...
No...
Piękna jest...

Ale najpierw jak do mnie trafiła:
Zostałam postawiona przed faktem dokonanym, gdy pewnego dnia zastałam ją siedzącą na kanapie w miejscu, gdzie dotąd siedziała moja ulubiona Kayla.

Pewnego dnia, do mojego okna, zapukały dziobkami dwa złote gołąbki, które niosły pod swymi skrzydełkami paczkę, misternie zawiniętą w koronkę, a w owej była ONA:

- Młody! Czyś Ty zgłupiał? Coś ty mi za szajs przytargał? Przecież ja nie znoszę tych tęczowych pierdów! I jeszcze moją ukochaną lalkę z sofki zrzuciłeś? Miej ty rozum  godność człowieka! 

Najpierw powaliło mnie bogactwo barw, faktur i kolorów. Jej włosy, niby różowy obłok, oplotły moje dłonie...

- Co to ma być, ja się pytam? Co to za kołtun? Toć to oczy wypala? Skoro już postanowiłeś wzbogacić kolekcję, to czemu to coś?

Zaniemówiłam z zachwytu. Przestałam oddychać. Nagle poczułam się spełniona w swojej pasji. Wiedziałam, że odtąd moje życie się zmieniło i nigdy już nie będzie takie, jak kiedyś.

Powstrzymywałam się od płaczu, wycia i walenia głową w biurko. Jednocześnie, boleśnie zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem za stara by iść na skargę do mamy, że on znowu to zrobił. Bezczelnie podrzucił kukułcze jajo do mojego wypieszczonego stada. Wygrał...

Lalka, którą zamierzam Wam przedstawić pochodzi z firmy Hasbro, która to, od lat, jest największym konkurentem Mattela w produkcji zabawek. Nie od dzisiaj wiadomo, że firmy lubią od siebie zapożyczać. Mattel tez zapożyczył.
Sami porównajcie- Lalka Mattel:

Taka bogata, taka różowa, taka BLE! ;)

I moja, cudowna, wspaniała, boska!- Pinkie Pie z serii Equestria Girls!
(Bogowie... Dlaczego... Ja tak nienawidzę koni....To kara za jedzenie końskiego gulaszu w piątek!)
Piękna, gęsta grzywa, to jeden z głównych atrybutów tej przecudownej lalki!
(Trzy rzędy na krzyż i elektryzuje się jak owca po pralce)

To wspaniałe rozwiązanie fryzjerskie, to dłuższe pasmo, pozornie wzięte z dupy i bez sensu, jest tak nowatorskie, że nie uwierzycie!
(Serio, nie uwierzycie, ja nadal nie wierzę, że można tak dzieci oszukiwać!)


Cudowne dodatki, widać że Mattel ewidentnie wzorował się na mojej piękności, tworząc swoją lalkę!

I ten PYSK! ekhm... pyszczek!





Oczywiście, wszyscy to wiedzą, ale jeszcze powtórzę, że Equestria Girls powstało jako spinn-off do serialu My Little Pony Frienship is Magic. 


MLP jest, tak naprawdę, jedynym serialem dla małych dziewczynek, którego targetem są dorośli faceci i stąd rodzą się pewne przeinaczenia rzeczywistości i całe mnóstwo kontrowersji. Co niektórzy doszukali się w tęczowych konikach znamion szatana i powolnego wysysania duszy młodocianych, oraz obcowania z czarną magią i przekazów podprogowych, które każą małym chłopcom zakładać różowe rajstopki.

Equestria Girls:


W filmie pełnometrażowym, sympatyczne skądinąd bohaterki, porzucają kopytka na rzecz nóg i ... tu twórcom skończyły się chyba pomysły. Bo ja na przykład nie rozumiem, po co robić "ludzkie " postacie i zostawiać im końską głowę? 
No chyba, że to efekt mistrzów marketingu i stworzono idealną hybrydę- dla każdego coś miłego! Dziewczynki mają swoje grzywy do czesania, a Cloppersi* swoje... no... dziewczynki z końskimi głowami i nogami? 
Ale serio?


W wersji zabawkowej mamy niewiadomoco cudną lalkę, której specjalnie nadano mold na wzór twarzy Sarah Jessicy Parker:

Ihaaaa! Mutherfucker!

Serio, nie wiem jak się zabrać do tej panny...


Taaaaka artykulacja!

Dla złamania koloru, przyciągnęłam resztę różowych panienek.

Oto Pinkie i Pinkie!

A to Pinkie, Pinkie i Pinkie!

Nie mogło też zabraknąć Pinkie!

Uszanowanko!

Mogłybyśmy być siostrami!

Tyle różu!



Twoja dusza należy do mnie!

Muachachacha!


STOP!
DOŚĆ!

Ja już nie mogę...

Sorki, ale za co? Byłam grzeczna!
Tyle sparklenia...Tyle tęczy!

W życiu nie miałam tak paskudnej, badziewnej i stworzonej tylko po to by wyciągnąć kasę, lalki! Nie mogę udawać, że jest inaczej! Nie ma litości!


Braciszku... proszę! Nigdy więcej!


Acha, zapomniałam o tym cudzie fryzjerskim, o tym:


Wiecie co to jest?
To jest OGON!
Żesz japierdole! Co za rozwiązanie techniczne!...

Wszystkiego Najlepszego Młody! 



A ja idę przełknąć łyżkę pieprzu, dla złagodzenia zacukrzenia...

Ewentualnych miłośników Equestria Girls pragnę przeprosić i wszystkich, którym ta lalka się podoba- też.
Nie lubię koni i nie lubię lalek z końskimi mordami.
Pojawienie się tej lalki w mojej kolekcji, to nasz "hermetyczny dowcip".
Co nie zmienia faktu, że Pinkie na serio siedzi na honorowym miejscu ;)

Czy ma ktoś trochę wolnego czasu na zbyciu? Przyjmę tira, albo i dwa!



* Clopper (cytując dosłownie wikipedię)
Sexual Gratification or Erotica involving ponies, specifically ponies seen in My Little Pony: Friendship is Magic. Generally, the person masturbating to pony erotica is considered the Clopper.
The other day, John saw a picture online of Twilight Sparkle with fully developed breasts. John has been a Clopper ever since.