Tak daleko od lalek jak dzisiaj jeszcze nie odbiegłam w żadnym poście, ale zauważyłam, że nowy wygląd bloga spowodował lawinę zainteresowania pewnym różowym panem, wobec tego chcę Wam przedstawić jego historię.
Oto pełna mrożących krew w żyłach opowieść o dziejach Pana Arnolda Washmitta.
Urodził się nie tak dawno temu w Biedronkowie Górnym gdzie też spędził dzieciństwo i wczesną młodosć. Największą bolączką było dla nigo to, iż nikt nie traktował go poważnie. Absolutnie wszyscy widzieli w nim jedynie "myjkę dziecięcą", taką samą jak Żabka, Kaczuszka, Rybka i Coś Co Nikt Nie Wiedział Czym Jest, z którymi się wychowywał.
Pewnego dnia do Biedronkowa przybło młode wówczas małżeństwo Królików (zasadniczo mój Małżon jest Lwem, ale musicie wiedzieć kto nosi spodnie), które podczas poszukiwań tanich pierogów i warzyw na patelnie natknęło się na Arnolda.
Młoda Królica aż podskoczyła z radości na widok tej jakże inteligentnej twarzy, albowiem miała ona niegdyś sen, w którym ową twarz ujrzała.
Sen, który potem Małżon przedstawił w formie komiksu:
Arnold ujrzał swoją szansę w tym, jakże niezwykłym, zbiegu okoliczności i za pomocą swych diabelskich mocy (albo aż dwóch zębów), sprawił że Króliki zabrali go z Biedronkowa. Jednak musieli pozostawić okup w zawrotnej wielkości pięciu złotych.
Uwolniony Arnold szybko opanował puste, Królicze rozumy i uciekł na wolność.
Najpierw postanowił poszukać mieszkania:
Udało mu się trafić luksusowy apartament na poddaszu stylowej kamiennicy:
Nigdy nie cierpi głodu, bo zawsze ma pełną lodówkę:
Uwielbia relaksujące kąpiele z dużą ilością pachnących kosmetykwów:
W wolnych chwilach układa kompozycje kwiatowe:
Ale prawdziwą miłością Arnolda zawsze były i będą- KOBIETY!!!
Tych, którzy zaczynają się bać o moje zdrowie psychiczne, pragnę zapewnić, że absurdu starczy mi jeszcze na jakieś dwa posty. Potem postanawiam wrócić do powagi ;)
A tych, którym podobał się komiks Małżona zapraszam na jego stronę: mightyigrek.digart.pl, której nie aktualizował od pięciu lat, ale może z Waszą pomocą natchnienie mu wróci i znowu zacznie rysować.
To jest blog o lalkach.
O Barbie, które zna każdy i o takich, o których słyszało niewielu. O takich, co wyglądają zwyczajnie i takich, co zatykają dech w piersi. Jedne kosztowały pięć złotych, a inne małą fortunę, ale wszystkie są tak samo cenne i niezwykłe...
To też blog o leniwym Kocie, cudownym Dziecku, sprytnym Mężczyźnie i o Kobiecie, która jest Królikiem.
Ten blog to moje miejsce, moja Nora, do której Cię zapraszam.
Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.
Charakterystyka Królika
- RudyKrólik
- Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
- Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!
Ha ha ha
OdpowiedzUsuńAle się uśmiałem!!!
A już myślałem, że dziś nic mnie nie rozkręci, a tu proszę moja ulubiona Pani redaktor dała taki popis :)
Zdjęcia różowego królika są powalające a komiks czad.
A nie myślałaś nad zmianą nazwy na różowy królik?
ten królik jest bardzo fotogeniczny ha ha , najlepsze jest zdjęcie na tle wielkiej reklamy - jak z ulicy sezamkowej albo z mapetów :)
OdpowiedzUsuńWIM- w życiu!! Ja mam mroczną-pogańską duszę, do której róż nijak nie pasuje :) A Rudy to od koloru włosów, którego za nic nie zmienię!
OdpowiedzUsuńŚwistak- dzięki! To mi jedyne ocalało z serii :))
Zgadzam się ze świstakiem, że wygląda trochę jak z Ulicy Sezamkowej! xD
OdpowiedzUsuńTym razem jednak od Twojej notki odciągnęły mnie komiksy Małżona ^^ (muuusisz go zmusić do kontynuacji! :) )
Serio nie zmienisz?
OdpowiedzUsuńmyślałem, że dasz się namówić hehehe
Przecież ja wiem,że masz rude włosy :) i dlatego "rudy królik"
Ech Królisiu ! Post przedni, Arnold jest bossski zdjęcie z MM bomba a komiks Małżona rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńHa ha ale się uśmiałam skąd Tobie się to bierze ---Nigdy nie cierpi głodu, bo zawsze ma pełną lodówkę:---i królik w lodówce rozbawił mnie najbardziej
OdpowiedzUsuńBrawo za humor!!
Jesteś wielka! Rany, jak się cieszę, że ostatnimi czasy co i raz coś piszesz. Z Mężem się najwidoczniej dobrze dobraliście - oboje z dzikim poczuciem humoru. Idę eksplorować komiksy wyżej wymienionego. :-))
OdpowiedzUsuńNo i proszę, ni to zabawka, ni myjka,w dodatku różowa i pozornie, zaznaczam, pozornie pospolita dość. Okazuje się, że skrywa ów różowy królas niezłą głębię i bywa inspirujący. TO chyba jego największa różowo-zębowa moc. Maż ma bardzo fajną kreskę, szkoda, że zrobił przerwę.
OdpowiedzUsuńNie różowy Króliku nie sądziłam, że masz taki potencjał wyobrażni, dawno mnie nikt tak nie zaskoczył jak właśnie TY ! pozdrowienia dla Don Ricardo.
W imieniu Małża dziękuję za stymulujące komentarze. Może w końcu ten leniwiec zacznie znowu tworzyć. Swoją drogą 90% jego komiksów było bez mała "z życia wzięte", a że nasze życie wręcz ocieka absurdem, to inspiracji ma na wiadra :)))
OdpowiedzUsuńTwoje teksty są świetne. Mało kto podchodzi do życia z takim dystansem ;-) Czekam na więcej :-)
OdpowiedzUsuńJesteś NAJLEPSZA:) Nie ma takiego drugiego bloga. Mogłabym tutaj przesiadywać godzinami a ciągle byłoby mało. Niech tego "absurdu" będzie jak najwięcej:)
OdpowiedzUsuńOj, ja też mam nadzieję, że absurdu wystarczy Ci na o wiele więcej niż 2 posty! Mi najbardziej spodobały się zdjęcia Arnolda otoczonego wianuszkiem lalek. Niezły z niego kobieciarz ;)
OdpowiedzUsuńA komiksy Małżona są genialne!
Gdyby byly Oskary za pisanie, to Rudy Krolik by je wszystkie dostawal, z roku na rok! :D a mi sie najbardziej podoba, jak Arnold wytrzeszcza galy na Marilyn na glownym zdjeciu tego bloga - juz zawsze bedzie mial reputacje kobieciarza! :D
OdpowiedzUsuńAga
Uwielbiam Twoje pisanie, Królik przebija wszystko:)
OdpowiedzUsuńJezuu, czemu mnie dawno w Biedronce nie było?
OdpowiedzUsuńUwielbiam absurdalne zabawki i inne przedmioty teoretycznie dla dzieci ;)
(Swoją drogą polecam bajkę Tomek Lokomotywa, co piątek o 19 na Jedynce - jest co najmniej surrealistyczna :D)
Tak w ogóle widzę, że coś tu się pozmieniało podczas mojej nieobecności spowodowanej brakiem internetu. Ładnie, ładnie ;)