Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

środa, 7 maja 2014

Ach, jak fajnie mieć dziecko!

Tytuł nieco przewrotny, ale zanim ktoś rzuci we mnie brudną pieluchą, to choć doczytajcie do końca!

Młode dość szybko wykazało się sprytem i refleksem. Pierwszą rzeczą, jaką mnie nauczył było wyciąganie go z łóżeczka, na każde zawołanie, a już wychlipane i smutne "mama", gwarantowało mu nockę w naszym łóżku. I tak sobie spaliśmy razem, aż do trzecich urodzin Panicza, aż zaczęło nam być cokolwiek ciasno. To znaczy Małżonowi, a nie mnie, bo ja najszczęśliwsza byłam, gdy zasypiając mogłam miętosić stopę Maślaka i zwalać na niego oplucie poduszki i "kradziejstwo" kołderki.
Pewnego, zimowego dnia, Maślak oznajmił swą dorosłość i zażądał leża godnego władcy. Nie miał wygórowanych wymagań. Łóżko miało być jedynie: duże, piętrowe, zielone (!), mieć lampkę i trzy poduszki.
Pfffffff... no co za problem?! (No, może jedynie z tym "zielonym", ale i to się załatwić dało za pomocą odpowiedniej pościeli). Wyrko zajęło 2/3 sypialni, ale mówię Wam- warto było! Co prawa z łoża małżeńskiego zniknęła stopa, ale za to pojawił się ocean miejsca, który mogę swobodnie ślinić i rozlewać się na nim, niczym rozkładająca się w słońcu meduza.

Zaleta pierwsza: "dziecko z łóżka, matce lżej!"

O Ikeo! Ty tak bardzo rozumiesz...
Tak bardzo rozumiesz...

Maślak uwielbia cukierki, klocki lego i samochodziki (zielone!). Wszystkie te trzy rzeczy można znaleźć, dziwnym trafem, na dziale z zabawkami, w każdym z hipermarketów. Młode, oczywiście wie, jak tam trafić (ale oddająć honor- wie też gdzie szukać nutelli i pierogów). Młode nie ma w zwyczaju rzucać się na ziemię i ryczeć, gdy coś chce. On po prostu PATRZY! I to tak smutno, że żyć się odechciewa.
Oczywiście, aby Młode "nie paczało" przestaliśmy chodzić na zabawki. Maślak znalazł sposób i na to.
Kojarzycie takie "woreczki szczęścia", gdzie w ciemno można złapać kucyka "pony", kucyka filly, "pet shopa", itd? W sprzedaży są też woreczki nazywane przeze mnie "juhuskami"

Szaszetki YooHoo wyglądają tak:

Krryją w sobie najkjutaśniejsze wnętrze, bo wyglądające o tak:


No więc, Młode połapało się, że Matka jest uzależniona od wielkookich zwierzątek i przynosi mi juhuski, bo wie, że się raczej nie oprę. No, a jak kupię sobie woreczek, to jak mogę nie kupić autka albo żelków? No jak?

Zaleta druga: dziecko jest wygodną wymówką do kupowania sobie zabawek.

Dziecko nie kaktus, jeść musi. Jak jeść to tylko zdrowo! Tylko! Niezdrowo jest niezdrowo! Dowiedziałam się tego niedawno, na zebraniu w przedszkolu. Na zaaranżowane przez panią Dyrektor spotkanie, przyszła pani Dielotożka (serio- tak się przedstawiła), która zanim zareklamowała swój wypasiony gabinet, przez 45 minut gadała, pardon- "robiła prelekcję", na temat żywienia dzieci. Wicie czego się dowiedziałam? Otóż: chipsy są niezdrowe. Cukierki też. Kabanosy są bardzo niezdrowe, a parówki są nieomal zabójcze. Jogurt najlepszy dla dzieci jest naturalny z rodzynkami. Bo dzieci KOCHAJĄ rodzynki! (Niektóre tak, że aż rzygają na ich widok.) Dobrze, że powiedziała to wszystko, bo tego nie wiedziałam. Pewnie nie wiedziały tego też panie kucharki, bo i one były na prelekcji. Pani dietolożce pewnie umknął fakt, że jest to jedyne przedszkole w Elblągu, które realizuje program zdrowego żywienia dzieci. E tam! Taki drobiazg!
W każdym razie, ja kupuję Ryśkowi batoniki owocowe Hipp:

Żryj i żyj!

Batoniki te są zrobione z prawdziwych owoców, prawdziwego soku owocowego, prawdziwych łez jednorożca. Nie zawierają cukru, soli i ropy naftowej. Są zdrowsze od wody święconej i Rysiek ich serdecznie nienawidzi...
...co pozwala mi wpieprzyć każdą ich ilość, co by się nie zmarnowały!
Podobny los spotyka nadmiary ciastek, czekolady i kabanosów.

Zaleta trzecia: dziecko nie da matce umrzeć z głodu!

Po jedzeniu czas na kulturę. Czasy "Dobranocnego Ogrodu" dawno już za nami. Na topie są bajki Disneya. Wiecie ile razy, w zeszłym tygodniu, obejrzałam "Frozen"?- SIEDEM! "Zapłątanych"?- trzy!
"Toy Story" i "Auta" znam na pamięć. I wcale mi się nie nudzą.
Rysiek po czterdziestu minutach zwykle zasypia.

Zaleta czwarta: śpiewasz "Kolorowy wiatr" trzy razy dziennie, a sąsiedzi mogą cię cmoknąć!

I wszyscy razem: Ty masz mnie za głupią Dzikuskę!...

Inne plusy:
- drzemki w ciągu dnia (dziecko śpi lepiej z mamą),
- bycie na bieżąco z asortymentem w zabawkowym (szukam Angry Birds i Barbie przy okazji...),
- darmowe naklejki w gabinetach lekarskich (na lodówce nie widać już oryginalnego koloru drzwiczek),
- chomik/świnka morska/smok (bo to dziecię chciało, a nie ja ;) 
- lody! (często i dużo)

Największym plusem jest to, że gdy w domu jest "prawdziwe" dziecko, to tego wewnętrznego, siedzącego głęboko w każdym z nas, nie ma co uciszać.

I ja, w ramach spełniania zachcianki dziecka we mnie, zakupiłam sobie lalkę. I to nie taką pierwszą z brzegu. O nie...

Ponieważ Prawdziwy Mężczyzna musi:
- spłodzić syna (jest!)
- posadzić drzewo (fasola w słoiku ujdzie?)
- zbudować dom (mieszkanie jest!)

A Prawdziwy Kolekcjoner musi:
- uszyć sukienkę,
- zrobić sesję w plenerze,
- zakupić BJD (Nawet jeśli te lalki nie interesują, nie pasują do kolekcji lub wydają się brzydkie. Tak jest ten świat skonstruowany).

Serio jest mus, bo bez tego się jest jedynie Zbieraczem. Więc i ja, tak jak niegdyś podjęłam decyzję o zostaniu matką, tak też tym razem, stwierdziłam, że czas na żywicę.
Ponieważ jestem aż tak zajebista, jak niektórzy myślą, że nie jestem, to nie poświęciłam ani minuty na jakiekolwiek poszukiwanie informacji, czy wiedzy i poszłam na żywioł.
Kupiłam pierwszą lalkę, której cena wydała mi się kusząca i drżąc oczekiwałam jej przybycia.

I tak, jak trzy lata temu wyłam z rozpaczy, bo macierzyństwo to nie było pasmo szczęścia i tęczowych obłoczków, tak struta chodziłam, gdy wielkie BJD okazało się mieć 11cm i zeza. 
(No nie żeby jej wielkość została mi zatajona... po prostu jestem zbyt fajna, by patrzeć na miarkę.)
Skoro jednak mleko się wylało, a ja zostałam właścicielką Pchły, to postanowiłam zrobić wszystko by przekonać świat, że tak miało być i było to skrupulatnie zaplanowane.
Aby spełnić pozostałe punkty potrzebne mi do bycia PK, szybko przerobiłam sukienkę od Elianki, na taką co udaje zrobioną przeze mnie. Na kolanie ukręciłam perukę, bo firmowa nijak nie pasowała, a dokładnie zjeżdżała z uszu.
I rozpoczęłam przemianę tego:


W to:
Przysięgam, że każdy kto mi jeszcze raz powie, że Pchła ma zeza, dostanie ode mnie zgniłą marchwią w twarz.

A potem poszłam w plener, by cykl się zamknął.

I tak stałam się Najprawdziwszym z Prawdziwych Kolekcjonerów!

A twarde dowody:













Daleka jestem od porównywania lalek do dziecka, ale Pchła podczas sesji zachowywała się jak rasowy trzylatek. To znaczy cały czas mamrotałam do niej pod nosem:
- Jak trzymasz te nogi?
- No gdzie ty się tam patrzysz? Na mnie się patrz!
- Co tak krzywo stoisz? Co ty? Paralityk?!
- Jessssuuu.... już nigdy Cię z domu nie wypuszczę!
- Tyle dla Ciebie zrobiłam, a ty buta gubisz?

Nie...
To nie dla mnie...
Na jednej się skończy!


Ogłoszenia duszpasterskie:
Ogłaszam, że nie chce mi się pisać. Serio. Bez kitu, ściemniania i mówienia, że kryzys.
Mam za dużo lalek i za mało czasu.
Od następnego razu będę pokazywać lalkę i tylko lalkę.
Bez pitu pitu ;)

65 komentarzy:

  1. Juhuuu! Jestem Kolekcjonerem :) Jeśli chodzi o dzieci, TAK, to świetna wymówka do kupowania sobie zabawek :) Dla mnie to też świetna wymówka (mam córkę) dla pań, które z wielkim zdziwieniem gapią się na sukieneczki, które zawzięcie dziergam na placu zabaw żeby bezczynnie nie marnować czasu, podczas kiedy dziecko się bawi. I pytanie, do którego zmierzam: kim albo raczej czym jest Pchła? Ślina po jej ujrzeniu pociągnęła się za mną aż do kuchni, gdzie udałam się obrać dziecku banana. Ona jest sweeeet!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Na córkę" jest jeszcze łatwiej, bo tym najbardziej upartym jednostkom możesz mówić, że to jej ;)
      Pchła pochodzi z Fairylandu i jest to RealPuki Roro.
      I tyle wiem :)

      Usuń
  2. Królik powróciła! Dzięki o bogowie! Hasło 'Pchła" bardzo do lalki pasuje i niezwykle dobrze komponuje się na niej ręcznie wydziubana sukieneczka w zestawie z opaską. Zieleń plus fioletowy makijaż wygląda super moim zdaniem. A ze zdjęć to najbardziej to schowane za dmuchawcem :)


    Kategorycznie odmawiam oglądania wpisów bez pitu pitu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale "pitu pitu" będzie! Tylko nie na siłę ;) Czasem chcę się pochwalić lalką bez "tła" ;))
      Zieleń plus fiolet- moje ulubione połączenie!

      Usuń
  3. ha ha :) no dziecko to skarb :D mój tez nie lubi tych owocowych batoników :)
    ja protestuję - jak to będzie post bez pitu-pitu?! niemożliwością to jest! chyba nie wytrzymasz i coś tam jednak skrobniesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę skrobać, nosz mówię, że będę!
      Ale chcę pokazać więcej lalek! ;)
      Ja wiem, że mój ich nie znosi... Ale i tak kupuję ;)

      Usuń
  4. Cudna ta Twoja Pchełka a zdjęcia oglądałam kilka razy, bo są normalnie ba-je-czne!
    Aha i jednak proszę uprzejmie o następne pitu-pitu, oczywiście jeśli Rudy Królik pokona kryzys twórczy i znajdzie odrobinę czasu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czasem to u mnie ciulowo, ale będę go szukać ;)
      Oj tak... Pchłę obiektyw lubi :)

      Usuń
  5. No tak, to są argumenty za posiadaniem czegoś małego, humanoidalnego w domu. Ale tu nasuwa się pytanie - małe kiedyś dorośnie i nie da się ciągle nim zasłaniać. Trzeba byłoby sobie produkować takie niewielkie szczurowstwo co kilka lat nowe, żeby proceder trwał :) To już lepiej chyba mieć reborna - to lalek wielokrotnego użycia.
    Poniekąd rozumiem Twojego lenia w pisaniu - mnie też (znowu) nie chciało się robić rocznicy blogowej, a zbieram się od zeszłego roku :P
    Przyjmujemy Pchłę do zacnego grona robalopodobnych: u Major Mistakes mieszka Ćma, u Ciebie - Pchła, u mnie - Larwa. Same paskudztwa :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reborna? Że zacytuję wielkie dzieło kinematografii polskiej: "Co ty Zgredzie? Ochujałaś?" I co jeszcze? Może jakieś omdlewająco, homonewiadomo chłopię?
      Wolę za 10 lat tłumaczyć zakup lalki pierdolcem.
      Pewnie, że nie rób rocznic- dłużej będziesz młoda :)

      Usuń
  6. Hehe faktycznie jak tak to przedstawiasz to dziecko dla kolekcjonera może być niezłą przykrywką ;)
    Pchła jest BOSKA! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękować! A dzieciak jest zajebistą przykrywką do wielu rzeczy ;)
      Np.: nie mogę iść do cioci, bo dziecko! ;)

      Usuń
  7. Króliku! Czy wiesz, że od kłamstwa nos rośnie? A Ty tu nakłamałaś ile wlezie.
    Po pierwsze zdjęcia są namacalnym dowodem, że Pchły nie kupiłaś, tylko znalazłaś w kapuście. ( Maślaka pewnie też).
    Po drugie, nikt nie uwierzy, że przestaniesz pisać. (Spróbuj tylko!)
    Z resztą, gadaj co chcesz, rób, co chcesz, kup sobie Dala, helikopter, słonia, tylko nie przestawaj pisać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maślaka "zrobiłam" jak Najwyższy przykazał ;P A Pchłę znalazłam w pudełku ;)
      Będę pisać. Będę!
      Słonia mówisz? ;)

      Usuń
  8. Przede wszystkim: świetny, świetny wpis :)

    Rudy Króliku nawet nie wiesz ile rozrywki dostarcza mi czytanie Twoich postów, bardzo miła forma odprężenia się po pracy. Nic na to nie poradzę, bardzo lubię te Twoje "pitu, pitu" :) Tak więc ogromnie będę ubolewać nad okrojonym tekstem.

    A Pchła jest przesłodką kruszyną! Wcale nie potrzebuje dodatkowych centymetrów. Sądzę, że jej urok tkwi w niewielkim rozmiarze leśnego elfa ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja już nie raz pokazałam, że nie umiem nie pisać ;) Gadam jak potłuczona.
      Po prostu za mało mam tekstów do lalek, które chciałabym pokazać.

      Usuń
    2. To super, cieszę się bardzo w takim razi :)
      Możesz też spokojnie publikować bez pitu-pitu, wciąż miło będzie popatrzeć na sesje zdjęciowe ;D

      Usuń
  9. Bez pitu-pitu nie czytam ;)
    Pchła rozkoszna! Zdjęcie z dmuchawcem obłędne i wydobyło urok Pchły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę Cię ostrzegać o braku "pitu pitu", co byś szoku nie dostała ;)

      Usuń
  10. Jakie to maleństwo to jest urocze:) Faktycznie taka jak ją fabryka stworzyła wyglądała pchełkowato, ale w Twoich rękach stała się elfem psotnikiem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Ciężki to był przeciwnik... Ciężki...

      Usuń
  11. O rany , moje dzieci nie cierpią rodzynek i żrą kabanosy a czasami nawet parówki .... Jak dobrze, że już dawno wyrosły z przedszkola bo wstyd by był i sromota wielka , że matkę mają nieuświadomioną ...
    Nakładam kask motocyklowy i mówię, że u Pchełki nawet zez jest uroczy ( mogę już zdjąć ?) . Jak model jest sztywniakiem , to trudno mieć pretensję , że stoi jak słup , a czasami się nawet przewraca . Im więcej możliwości wyginania stawów ,tym więcej oczekiwań od nieszczęsnego modela ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie znoszę rodzynek! A co dopiero dziecko!
      Możesz zdjąć kask, nie rzucę marchwią ;)

      Usuń
  12. Jaka śliczna pchełka ...tkliwość mnie naszła na jej widok:)
    Moje dziecko uwielbia kabanosy, kocha je po prostu za to jogurtów naturalnych nie znosi. Uwielbia też żółtą i szarą zupę zupę - z przedszkola przyniosła to zauroczenie. Okazało się, iż jest to rosół i krupnik:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kabanosy wcina u mnie cała rodzina :)
      Pchełka wydaje się krucha, ale to silna dziewczyna, skoro zniosła wszystkie moje zabiegi :)

      Usuń
  13. Lwia część wymienionych zalet posiadania dzieci dotyczy również dzieci w postaci młodszego rodzeństwa :3 (wszystkie piosenki z Frozen znam już na pamięć!)

    A Pchła wcale nie ma zeza! To tylko bardzo skupione spojrzenie!

    I nie wierzę w królicze lalki bez pitu-pitu. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecko to dziecko ;) Nie ważne czy swoje czy mamy ;)

      Będzie pitu-pitu o lalkach :)

      Usuń
  14. "Żryj i żyj!" - padłam, dziękuję xD
    To ja chyba zostanę sobie tylko zbieraczką, bo mimo uroku Pchły żywica mnie przeraża. No, przeraża i tyle.

    P.S. Dzisiaj mówisz, że nie masz czasu i weny, a następnym razem pitu-pitu i tak będzie. Może krótsze, ale będzie, zobaczysz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w końcu ktoś zauważył mój wspaniały slogan!
      Dziękuję!
      Mój brat stwierdził, że ma on szansę stać się tak znany jak "Cukier krzepi". :)

      Usuń
  15. Ostatnie zdjęcie Pchły z dmuchawcem to dzieło sztuki!
    Fajna lalka, słodziutka, miło u kogoś pooglądać, ale kasę wolałabym wydać na Barbie. No bo wiesz – jednorodność kolekcji i takie tam.
    Ja też lubię te Juhusy, a jeszcze bardziej Littlest Pet Shop, które kupuję oczywiście dla dziecka, pomimo tego, że dziecko z doskonałą obojętnością przyjmuje kolejne, wielkookie zwierzaki. Kolekcja LPS uzbierała się już duża, a ja ciągle znoszę kolejne… dla dziecka oczywiście.
    Oglądanie bajek na okrągło tez przerabiam, przez co w pracy przez cały dzień kołacze mi się w głowie „Gdzie jesteś Scooby-Doo, wracaj tu, bo mamy plan szalony…”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scooby to miłość niezmienna! I ta wrzynająca się w mózg piosenka...
      LPSów nie lubię, ale Młody coraz bardziej na nie zerka, więc nie wiadomo, co dzień przyniesie.
      "Jednorodność kolekcji?"- przypomnę, jak znowu zaczniesz jęczeć o Momoko ;)

      Usuń
    2. Momoko ma wielkość zbliżoną do Barbie, więc się jakoś obronię.
      Wielkookie Juhuski to następcy LPS :)
      "Gdzie jesteś Scooby-Doo, przybądź tu, potrzebna nam twa pomoc..."

      Usuń
  16. "Do nas Scooby Doo, pędź co tchu bez Ciebie nasz plan na nic.
    Chociaż cały drżysz nie wskórasz nic numery twoje znamy."

    Pchła ma rozmiary Shelly/Kelly więc też ujdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Z tym zdrowym jedzeniem u dzieci, to warto się zastanowić. Serio. Np sprawdzić, czy parówki zawierają mięso, czy tylko 45 procent mięsa, a reszta wypełniacz z kazeiną na czele. Dzieci lubia parówki, mój wnuk również i koniecznie z ketchupem. Ale sprawdzamy, czy zawierają pow. 90 % mięsa. To tyle mądrzenia się. Króliku okrzyknę CIę najbardziej przewrotną istotą. NIby nie, niby to , niby owo, a tu proszę jedna z najpiękniejszych pukipuki, czy realpuki, nie znam się tak do końca. Jedno wiem, że wystylizowałaś ją naprawdę baśniowo. Często się zastanawiam nad definicją kolekcjonerka/kolekcjoner. Kto to jest ?? jakie warunki musi spełniać ?? bo przecież nie taki, by posiadać lalki z żywicy he, he . Ja poczułam się wytrawną kolekcjonerką, kiedy zakupiłam stado starych Petr w jeszcze starszych ubraniach i zdobyłam kilka innych bardzo starych lalek. TO mi się kojarzy z kolekcjonowaniem, czyli zbieranie starych lalek. Z pewnością jest inaczej, ale ja to tak odczuwam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, kolekcjoner dąży do tego, by jego kolekcja miała jakiś kształt i posiada jakąś wiedzę, a zbieracz (jak ja ;)) łapie co popadnie i nad niczym się nie zastanawia. A tak na prawdę, to każdy wie najlepiej co mu w duszy gra.
      Co do jedzenia- nie trzeba być wykształconą dietolożką, żeby wiedzieć, że nie karmi się dziecka cukierkami. 45 minut mojego prywatnego czasu, wypełnione banałami tak oczywistymi jak wschód słońca, jest lekką przesadą i budzi we mnie sprzeciw ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  18. łomatko,kobieto!!! ty ja ci chyba tą marchwią powinam przywalić :P masz mi tu pisać własnie te "pitu-pitu" a nie tam lalkie pokazywać.MY WSZYSCY TUTAJ MAMY LALKI!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie... Nikt mi dotąd aż tak tego nie uświadomił ;P

      Usuń
  19. Oświeciłaś mnie. Muszę kupić :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozczaruję Cię, ale dzieci się robi na indywidualne zamówienie :)

      Usuń
  20. Króliku, my (a przynajmniej ja) uwielbiam twoje pitu-pitu, i bez nie go to pewnie ci licznik odwiedzin spadnie <:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieeee, o to się nie martwię :)
      Kto będzie chciał, to przeczyta!

      Usuń
  21. Oj, zmartwiłaś mnie, bo ja chyba nigdy kolekcjonerem nie będę :-D Za to Twoja przepustka do "kolekcjonerowania" ślicznie prezentuje się w plenerze, ostatnie zdjęcie jest PIĘKNE :-) A teraz już wiem, czemu moi znajomi mówią, że jestem dziecinna... Nie mam dziecka i nie poskramiam tego dzieciaka, co siedzi we mnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz, że to wszystko tak z przymrużeniem oka? ;)
      Dziecinna? Znajomi się nie znają! Jesteś Bardzo Poważnym Zbieraczem! :)

      Usuń
    2. Nie wiem :-D Wzięłam wszystko na serio, a w ogóle to foch ;-)

      Usuń
  22. Pchła bardzo pasuje do króliczego królestwa, w tej sukience wygląda jak część dmuchawca - pięknie! I tak będę zwiedzać i odwiedzać, czy coś napiszesz czy nie. Ło. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że na co dzień Pchła mieszka w pudle w szufladzie i z dala od reszty lalek ;)
      Po takim bulwersie, co to otrzymałam, to już nie ośmielę się nie pisać ;))

      Usuń
  23. Jest słodka. Ma przeuroczą buzię. Podoba mi się to zdjęcie z mleczykiem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ciężko było ją na tym meczyku utrzymać ;)) A z buzi, to przypomina mi leśne zwierzątko ;)

      Usuń
  24. Jestem oddaną fanką pchły!
    Piękny słodziak w loczkach :)
    Na pocieszenie podczas sesji dodam, że dużą ustawia się gorzej, a jak już postanowi się wywrócić to no wiesz spada z większej wysokości i może sobie coś czasem pogruchotać :P
    A Twojemu maleństwu to nie grozi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem... inna moja lalka (też nieduża) wykonana z żywicy, glebnęła na nos i cóż... musi się kamuflować pod makijażem.
      Rozmiar nie ma znaczenia :)

      Usuń
  25. świetne zdjęcia a fajna przemiana! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale i tak więcej się w to nie bawię ;P

      Usuń
  26. Ha! Wiedziałam, że maleństwo będzie u Ciebie miało dobrze. Cudnie ją wystylizowałaś, a ostatnie zdjęcie z dmuchawcem to czysta poezja :). A "zeza" da się przecież poprawić - można otworzyć łebek i skierować wzrok inaczej ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można otworzyć łepek, a jakże! Ale strach samemu :P
      Mnie tam się zezuj podoba, ale ileż można słuchać: "a ty wiesz, ze ona ma zeza?"- pewnie że wiem!
      Dzięki :*

      Usuń
  27. Piękne maleństwo !!!!!
    Super zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  28. o nieeee :) bez pitu pitu się nie da - to jest sedno kwintesencji wpisów Twoich :) zawsze poprawia mi humor :) poza tym lalka po przerobieniu jest śliczna a ja akurat jestem na etapie poszukiwania łóżka piętrowego dla mojej Mychy...;) na szczęście nie wypowiada się na temat koloru - więc uznaję, że jest jej to obojętne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam łóżko piętrowe! Zwłaszcza takie, gdzie się da schować pod nim! Super sprawa!
      Będzie pitu pitu, ale ciut mniej ;)

      Usuń
  29. Z małym opóźnieniem, ale powiem, że w końcu doczekałam się większej ilości Pchły w poście <3 A ostatnie zdjęcie, jest przepiękne :)

    OdpowiedzUsuń
  30. pchła pchłę pchła a mama lalę ma? cudowny elfik i golutki!
    moja córka zdziwiona na hasło"cukier krzepi" - przecież to niezdrowe - a ja na to - ale nie znasz końcówki iście polskiego porzekadła "ale wódka lepij" - milczenie gadatliwej latorośli miałam zapewnione na kwadrans...
    a Ryszard Lwie Serce jest pewnie bohaterem w waszych komnatach - że tak elegancko zasypia podczas filmu itd.?

    OdpowiedzUsuń