Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

czwartek, 4 grudnia 2014

Jesienne nastroje.

Dzisiaj postaram się krótko, choć znacie mnie- krótko się nie da. Nie mniej jednak się postaram. Ale cudów nie oczekujcie...



Jesień, Jesień, Jesień
złote liście spadają z drzew
Jesień, Jesień, Jesień
dzieci liście zbierają na w-f

Jesień, Jesień, Jesień
złote liście spadają w dół
Jesień, Jesień, Jesień
Marcin znalazł tylko liścia pół*


      Do jesieni mam stosunek ambiwalentny- czasem lubię, czasem nie. Uwielbiam te pierwsze, ciepłe jeszcze dni, kiedy liście zaczynają się złocić, a niebo przybiera barwę spranego prześcieradła. Lubię pierwsze mrozy. Lubię deszczowe wieczory, kiedy mogę się zwinąć w kłębek, pod kocem i czytać książkę, albo spać.
Zwłaszcza spać!
Ostatnio doszliśmy z Tatą do wniosku, że pora przestać oszukiwać samych siebie i wszystkich wokół. Pora wstać i powiedzieć głośno i dobitnie: "Spanie to moje hobby! Będę mu poświęcał tyle czasu, ile się da! Tak mi dopomóż poduszko i kołderko z puchu! Kocyku, miej mnie w opiece!"
      Nie znoszę mokrych, ciemnych, rozciapcianych dni, błota i braku kolorów. Nienawidzę tego czasu, od początku listopada, do wczesnej wiosny, gdy kot przybiera nowe, grube futro, a stare wyrzyguje na dywan. I mam wrażenie, że ta menda robi to z satysfakcją i premedytacją, bo jak inaczej tłumaczyć sobie fakt, że po powrocie z pracy, potrafię ją zastać na przedpokoju, siedzącą dumnie, obok "pawia", ułożonego w idealną linię? A z wyrazu kociej mordki można wyczytać ogromną dumę i wiem, że gdyby mogła mówić, to powiedziałaby: "Pracowałam nad tym całe przedpołudnie. Zrobiłam to dla ciebie, w prezencie. Doceń to!... I daj mi żreć!".

"Ty znowu o mnie?! A wyjechać Ci lepę z ucha na ryj? Gdzie mój tuńczyk?! Ile jeszcze muszę zarzygać podłogi żebyś zrozumiała!?"

        Małżon też przechodzi jesienną przemianę.W tych "ciemnych" dniach, z uroczego, zabawnego i męskiego menszczyzny, zmienia się w jęczącą pierdołę, która marudzi na krótkie dnie, wilgoć, życie, wszechświat i całą resztę. Corocznie grozi, że wyprowadzi się do Portugalii, albo gdziekolwiek, gdzie jest ciepło i rosną oliwki. A, nie daj Bogi, się przeziębi... Wtedy mam ochotę spakować jego komputer, zakatarzony nos i fochy, i odesłać go na powrót do mamusi. Nie, on nie umiera. On snuje się po chałupie, zaciąga smarki tak głęboko, że wiem, że głodny nie chodzi. Kaszle, jakby miał płuca wypluć, ale na prośbę, groźbę lub nakaz położenia się do wyra, reaguje niezmiennym: "ale ja się dobrze czuję!" Tja... "dobrze" to się czuje jedynie trup na swoim pogrzebie...
Żeby nie było- nie tylko Małżon przechodzi przemianę w Jęczybułę- ja też nie jestem aniołkiem. Mnie zwykle dopada jesienna apatia. Kiedy na niebie braknie słońca, moje baterie się nie ładują. Przechodzę w "tryb oszczędzana energii" i po prostu wegetuję. Wszystkie czynności wykonuję machinalnie i jak robot. Patrzę w dal zamglonym wzrokiem i staram sobie przypomnieć, te dni kiedy liście są zielone, a ptaszęta trellą rzewne pieśni. I czasem mam wrażenie, że te chwile już nie wrócą. I czasem napada mnie melancholia. I niezależnie, od siebie, zaczynam patrzeć, hen w dal, przed siebie. Poza horyzont... Poza jesień!
...
Czyli zawieszam się i zaczynam gapić tępo na ścianę/okno/co tam mam przed sobą.
Kiedyś, na dworcu kolejowym, tak się zapatrzyłam na śmietnik, że stojący obok Żul Dworcowy, zaproponował mi dwa złote na bilet powrotny do domu. Powiedział, że wyglądałam tak smutno, że aż mu się żal zrobiło.
Już Wam mówiłam, że Żule to brać moja i za swoją mnie mają.

Gdy wychodzi słońce, to staram się "odwiesić", wziąć w troki swoją, leniwą dupę i zrobić cokolwiek. Byle tylko nie robić nic.
Ostatnio miałam szczęście, bo było mroźnie i słonecznie (czyli idealne warunki), udało mi się wygonić moje niedźwiedzie z gawry i wyciągnąć ich na spacer.

Razem z nami poszły dwie lalki:

Najpierw "Zwana Teresą"- Teresa z serii Fashion Fever.
 (Panna ma numer katalogowy: H00667- jakby ktoś żyć nie umiał bez tej informacji)


W swym rodowym tutku, wyglądająca tak:


Na spacerze prezentowała się następująco:

Jak widać- uczę się opanowywać trudną sztukę "stania na kiju" 


Stać sztywno "jak by się miało kij w dupie", nabiera dosłownego znaczenia.









Chcę taki płaszcz!

I torbę!



Czapki nie chcę, bo wyglądałabym w niej jak pieczarka.


Drugą lalką, która nie bała się mrozu i nawet ubrała się nać odpowiednio, była Ginger:










Uwaga! Debiut na blogu!- ŁAPA MAŁŻONA!!!

Niebo w kolorze spranego prześcieradła.

Ginger obecnie jest na emeryturze. W poprzednim życiu była tancerką.
O taką:


Festivals Of The World: Irish Dance Barbie Doll


Zanim podniosą się głosy "że jak ja mogłam zamordować taką piękność", to na usprawiedliwienie powiem, że "dansorką" zwykle zachwycają się ludzie, którzy jej nigdy w ręce nie mieli lub ci, co nie wypuszczają lek z pudeł. Wszystkie trzy egzemplarze, jakie miałam (włączając w to Ginger) miały zeza bądź leniwe oko. Włosy- tak cudne na fotkach, w rzeczywistości są kręcone tylko przy twarzy. To, co jest z tyłu, woła o grzebień, wrzątek i pomstę do nieba. No i lalka jest chorobliwie blada, co dyskwalifikuje ją do większości przeszczepów.
Dlatego też, ja nie mam wyrzutów sumienia, Ginger to mój najudańszy OOAK, za inspiracje, najbardziej dziękuję Kate, która wie dlaczego.

Bardo, ale to bardzo dziękuję też Natalii , dzięki której, Ginger nosi się w najbardziej "faszyn" kurtce, jaką tej jesieni oglądałam na jakiejkolwiek lalce.

* Kabaret MUMIO- "Jesień"

29 komentarzy:

  1. chyba nikt by nie napisał złego słowa o tej przemianie z trolaelfatancerki - w kobietę.
    Co do jesieni to- twoj wpis jak zawsze takie ciasteczko do kawy
    nawet ten kawałek o kocich ...:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety u mnie jesień i wiosna upływają pod szyldem "kocich wyplówek" ;)
      Przemiana lalki cieszy najbardziej mnie ;)

      Usuń
  2. No nie, przez Ciebie zakochałam się w Ginger i będę skomleć przed komputerem, że też taką chcę. Jest piękna, absolutnie super, zdjęcia promo Irish to pikuś, Twój OOAK jest dużo ładniejszy.

    A co do jesieni, to święte słowa, idealnie opisałaś jesienne nastroje. Niestety podzielam apatię i gdybym tylko mogła to zapadłabym w sen zimowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojtam! Upoluj jakąkolwiek Ryżą (nie musi być Irlandka) i sobie zrób! Żadna filozofia ;)

      Usuń
    2. Ale ta ma cudne oczęta, dlatego się zastanawiam czy przy nich też coś majstrowałaś? :D

      Usuń
    3. Jedno oko było nieco zamglone, więc na nowo musiałam namalować "blik" na tęczówce. Jak namalowałam, to drugie wyglądało ślepo. To poprawiłam i w drugim ;)
      No i zdrapałam brokat z górnej powieki.

      Usuń
  3. Taaaaaak, Kate wie :) Najpierw pozbawiła Cię Twojej Irlandki a potem 'zmusiła' do odkupienia i zrobienia sobie ooaka ;p Fajnie, że ta inspiracja poszła dalej, ja zainspirowałam się jednym zdjęciem, Ty moim, a z pewnych źródeł wiem, że i parę innych osób zachłysnęło się urokiem Irlandki ;) Niech inspiracja idzie dalej w świat ;) W ogóle... To ona jest podobna do mojej, ale tak naprawdę totalnie inna! Te loczki, które jej tak upięłaś i to 'leniwe' oko sprawiają, że to lalka z zupełnie innym charakterem ;) Zdjęcie 28 - piękne w każdym calu - uwielbiam takie portrety (widzisz, znowu chwalę Twoje zdjęcie!). I zdjęcie z łapą Małżona też! Aż wstyd się przyznać, ale rąsię zauważyłam dopiero po opisie i jeszcze przez chwilę szukałam 'gdzie ta łapa...'. Stojak 'ręka ludzka' dobra rzecz- zawsze się sprawdza ;)
    Co do samej Irish Dance.. Z początku też sobie pomyślałam.. - No kurczę, kupić lalkę KOLEKCJONERSKĄ i tak ją rozebrać, przemalować, zmienić... No nie godzi się. - Ale zrobiłam i nie żałuję, bo dopiero teraz widać jej urok <3 Powiedziałabym, że ta piękność dopiero się odkryła :)

    Się rozpisałam, a jeszcze ani słowa o Teresce... ;p To chyba moja ulubiona Fashion Fever i jedna z pierwszych, które w ogóle kupiłam. Uwielbiam tą serię, choć już w niej zaczęło się groźne bąblogłowie (mam wrażenie, że Twoja ma nieco mniejsze niż moja... Ale może to tylko złudzenie?). Podzielam zachwyt nad płaszczem - oh i ah w każdym calu - piękny, cudowny, torba również. A czapki nie znoszę - pierwsze co zrobiłam to pozbyłam się kwiatka xD Potem całej czapki, bo podobały mi się jej pasemka. Koniec końców czapka wróciła na swoje miejsce, żeby dopełnić strój, no ale... To mało efektowny dodatek. Terenia - zdjęcie 8 the best ;)
    Idę już, bo zacznę pisać głupoty.
    Ps. Jeszcze raz powiem: Ginger jest piękna <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę numerować zdjęcia, bo się pogubiłam w liczeniu ;))
      Miałam idealne światło, a w takim nawet kamień wygląda pięknie.
      Z fryzurą Ginger było o tyle śmiesznie, co niespodziewanie-- upitoliłam jej włosy krócej niż chciałam. Gdy się zorientowałam, to nie było odwrotu ;)

      Moim zdaniem moja Teresa ma normalną głowę, ale nie mam ich zbyt wielu, by porównać. Kwiatek na czapce mi nie przeszkadza. Takiej krasnej dziewce wszystko uchodzi ;)

      Usuń
  4. A je się wyróżnię... Firmowy image w ogóle mnie nie przekonuje. Dobrze, że już nie jest plastikową tancerką:) Za to w tej nowej wersji jest taka naturalna i zadowolona z życia:) To pewnie terapia światłem. Cieszę się bardzo, że płaszczyk znalazł tak śliczną właścicielkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od samego początku nie wyobrażałam sobie, żeby Ginger mogła założyć na grzbiet co innego!
      Jeszcze raz dziękuję :)
      Faktycznie- terapia światłem pomaga!

      Usuń
  5. Ach, gdyby można było zapaść w sen zimowy i obudzić się z początkiem kwietnia...
    Ginger jest fantastyczna, niewymuszony strój i fryzura, a jednak wszystko pasuje idealnie, osiągnęłaś stan doskonałej harmonii, o którym Irlandzka Tancerka mogła sobie tylko pomarzyć :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zimę chciałabym być niedźwiadkiem. Na razie hoduję sadełko, sen zimowy mi jeszcze nie wychodzi ;)

      Usuń
  6. To ja też poczęstuję okolicznościowym wierszem, który jakiś anonimowy poeta dawno temu zapodał do radia:

    jesień
    odlatują szczygły
    po polach
    snują się mygły
    chłopom
    co ziemniaki kopiom
    aż się widły
    wygły
    kończą się rymy
    już blisko do zimy

    Pięknego masz koteła, i chyba nawet rasowego, burżujko jedna, i piękna była historia o żulu, co chciał Ci dać dwa złote; ale jeszcze piękniejsza jest ta Tereska w urzekającym fabrycznym rynsztunku, a tak już całkiem najpiękniejsza jest Ginger w Twojej zwyklaczkowej stylizacji! Fajny ma komin, i fryzurkę taką naturalną, i piegi takie sympatyczne, no zjawisko <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę nie obrażać mojego kota! Ona nie jest rasowa, ona jest unikatowa! Jej rodzeństwo było w łaty, paski i kropki, a ona wybrała styl glamour ;)
      Wiersz piękny. Czuję się teraz lepszym człowiekiem.
      Czy pocieszy cię fakt, ze komin jest w istocie obciętą skarpetą? ;)

      Usuń
  7. Tak szczerze mówiąc - połowa kolekcjonerskich lelek to badziewiaste paskudztwa, które ratuje tylko to, że są ciut lepszej jakości i mają więcej dodatków/ozdób niż serie playline. I im też potrzebna jest pomoc w zmianie wyglądu. Oczywiście do tego trzeba odwagi, bo "jakże to kolekcjonerski okaz niszczyć!", no i bywa, że naprawdę się zniszczy i jest jeszcze gorzej niż było, no ale, jak to się mówi, czasami ofiary są nieuniknione :P Mackówna wyszła fajnie i nareszcie jest na luzie, a nie nabzdyczona jak kura po zeżarciu skruszałęgo ślimaka. Stanowi godną przeciwwagę dla Tereski. Patrzę własnie na Tereskę i strasznie cieszą mnie jej pucate policzki. Ładnie odżywiona dziewczyna na zimę, nie zamarznie, bo ma zapasy w polikach jak chomik :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaaaaaaaaaaakkkkkkkk! Nie tylko ja widzę chomika w teresich "puckach". Mogę umrzeć spełniona ;)
      Teresa jest fajna, bo taka swojska. Jak w kupę wdepnie, to wytrze o trawnik i dalej pójdzie. Lubię takie "ludzkie" lalki.

      Usuń
  8. Kocica cudna i nie narzekaj, pomyśl jak będzie Ci grzała stopy i mruczała rozkosznie. Teresce zdejmij tą okropną różową czapę i załóż cokolwiek, czapa jest bleeee. A gdybym była Rudą za nic nie ubrałabym tych różowych butów, feee. Dobre dla Pukisia, albo innej Blajtki, a nie kobiety z charakterem. A Ruda we współczesnym odzieniu wygląda cudnie, komin ze skarpetki jest fantastyczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocica zwykle uwala się na moim brzuchu lub plecach i uniemożliwia mi zmianę pozycji w nocy ;)
      Czapka... cóż... mnie też się ona nie widzi, ale chwilowo nie będę psuć "firmowego" zamysłu. Musi zostać. Przynajmniej dopóki nie znajdę nic, bardziej pasującego.
      Butów Ginger będę bronić do krwi ostatniej! Kobita z charakterem może nosić różowe glany! Wręcz powinna ;))

      Usuń
  9. Szczerze powiedziawszy to Ginger po ooak'u pasuje mi nawet bardziej niż ta na fotce. Jakiś taki charakterek zyskała, no a ubranko po prostu cudne!
    P.S. Dziękuję za przypomnienie mojej ukochanej piosenki Mumio!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ginger to oficjalnie moje najukochańsze dzieciątko ;)
      A piosenka Mumio nuci mi się zawsze, ale to zawsze, gdy robi się jesiennie ;)

      Usuń
  10. O Ginger....powzdycham do niej trochę:)
    Przynajmniej u was jakieś słońce wylazło. Ja słońca chyba z dwa tygodnie nie widziałam ino chmury i jakaś ciapa na wpół zamrożona z nieba leci :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się udało "wskoczyć" w jedyne pół godziny, gdy to słonko rzeczywiście było.
      Nie znoszę tej szarości!

      Usuń
  11. EH, chyba moja notka nie przeszła- albo cenzura się zaostrzyła i nie przeszła moja krytyka różowej czapuni, albo tradycyjnie pominęłam jakiś kod czy choćby przycisk "opublikuj".

    No. To napiszę tylko, że bardzo podoba mi się ubranko Teresy, a Irlandka wreszcie przestała przypominać pudla, zupełnie inna dziewczyna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Foch jak stół! Ja chcę usłyszeć krytykę różowej czapuni! U mnie na blogu nie ma cenzury, a modreacja włącza się po dwóch tygodniach, żeby zapobiec atakom spam-botów. Więc... chyba jednak ominęłaś "opublikuj" ;)

      Usuń
  12. Jesień bardzo łaskawa dla Ciebie i Twoich lalek :) Teresa wygląda szałowo - biorąc pod uwagę, że u Ciebie widać Teresę, to musi być szczególna Teresa! I mnie zachciało się jakiejś długowłosej Teresy. Twoja jest rewelacyjna, a jej portrety wyszły Ci przepięknie! Fotki 8 i 14 pięknie pokazują lico tej damy :)
    Gigner znakomicie odpimpowana! Te piegi, ta rudość, naturalna, świeża buzia, przepiękną lalkę uczyniłaś z tworu przeznaczonego do zapudłowania po wsze czasy albo skazanego na dożywotnią witrynę, u Ciebie ma charakter i widać, że właścicielka jest dumna z rezultatu swojej pracy. Bo nie może być inaczej, kawał pożądnej lalkowej roboty! :)
    Wspaniale odpręża czytanie Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta Teresa ujęła mnie swoją naturalnością i kompletnym strojem. A najbardziej płaszczem ;)
      Możesz mi wierzyć, lub nie, ale Ginger wygląda jeszcze lepiej "na żywo". Ma jeszcze więcej piegów ;)
      Przypadkiem mam taką drugą Tereskę- taką samą, ale gołą, jak coś, to wiesz gdzie mnie szukać ;)

      Usuń
  13. Teresa i Ginger są prześliczne i mają fantastyczne ciuchy. Bardzo ładne zdjęcia. Dobrze, że udało Ci złapać trochę słoneczka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciuchy! Tak!!! Te lalki są super właśnie ze względu na ciuchy!!!!
      A fotki robiłam w Kadynach, tam jest wyżej niż w Elblągu ;)

      Usuń
  14. Ginger ma to, co kocham - sztruks i rude loki - w rudościach
    wyglądam jak 3 dni przed zejściem, w lokach jak co najmniej
    własna Babcia - jedynie sztruks - służy mi zawsze i o każdej
    porze...

    OdpowiedzUsuń