Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

środa, 25 listopada 2015

Mania zbierania.

Oglądam mało telewizji. Nie mam na to czasu i nie lubię seriali. Młode katuje Cartoon Network, a ja czasem zerknę. Lubię Gumballa, Zwyczajny Serial i uwielbiam Stevena Uniwerse, ale na CN patrzę bardziej po to, by zlustrować, czy Maślak nie zaczął oglądać pornola, albo (Odynie uchowaj!) "Bolka i Lolka". Jestem złą matką i nie wstydzę się tego. Sadzam potomka przed TV i idę grać w Pokemony albo Simsy. Czasem posuwam się do rzeczy jeszcze bardziej nikczemnych i np.: zapuszczam "Księżniczkę i Żabę" i idę folgować swoim zachciankom- czyszczę kibel, sprzątam ciuchy czy piorę gary. Czasem nawet zrobię Szkodnikowi popcorn, a mogłabym go karmić zdrowo, hummusem i wegańskim bigosem. Ale, jak mówiłam- zła matka.
Ale jak jestem u mamy, to oglądam wszystko, jak leci. Najbardziej lubię taki program, gdzie ludzie zasypują się żywcem, śmieciami, we własnych domach. Czasem aż chce się zakrzyknąć za Obelixem: "Ale głupi ci Amerykanie!". Tak, tak- wiem, że to choroba, ale fajnie sobie popatrzeć, że ktoś ma gorzej niż my. Smutne są wydarzenia, które doprowadziły ludzi do takiego stanu- choroba, strata bliskich, rozwód, strata pracy...
Ostatnio trafiłam na odcinek o babeczce, która straciła kontrolę z dobrobytu. Tak, zasypała chałupę "łakociami". Jak sama mówiła, najpierw zbierała misie pluszowe, więc każdy bliski, postanowił obdarować ją pluszakiem. Niektóre dostawała w koszykach, więc zaczęła zbierać i koszyki. Potem, do misiów, dołączyły króliczki, kotki, pieski, bo "przecież prawie jak misie" i tak, biedna kobieta, została zasypana we własnej chałupie, przez własne skarby.
Tym razem się nie śmiałam.
Ile takich rzeczy, "przypadkiem" mamy w domach?
Moi dziadkowie, moi rodzice, ludzie wychowani w czasach gdy nie było niczego, gdy wszystko było na wagę złota, gromadzili rzeczy, bo nie można było kupić nowych, bo rzecz- mebel, garnek, urządzenie, były robione tak, by służyć latami.
A teraz?- wszystko jest dostępne i relatywnie tanie. I "szkoda wyrzucić", "może się komuś odda", "a bo się jeszcze przyda".
DOŚĆ!
Wparowałam do chałupy. Wyciągnęłam worki na śmieci i hajda na półki, szafy i szafki!
Dwie godziny później, zziajana, zdyszana i szczęśliwa, nie miałam podłogi w kuchni, a zamiast niej- dwanaście, DWANAŚCIE!, worów na śmieci,  pełnych, po brzegi "przydaśków" i "cotośków"*, ubrań "jeszczesięnadających" i kosmetyków "możejeszczewykorzystamniewiempocoaleszkodawyrzucuć".


Bogowie! Jaka ja się poczułam czysta i lekka! Nagle, moje mieszkanie, przestało być "Norą", a stało się "loftem", "apartamentem" i "studiem". 
Nie mam wyrzutów sumienia, że te wszystkie graty wylądowały w śmietniku. Mam wyrzuty, że trwało to tak długo. 
Wracając do "kobiety od miśków, koszyków i pieskokróliczków"- podobnie mam z lalkami. Dostaję je, wymieniam, oddaję, a i tak ich przybywa. Nie raz kupiłam jakąś, bo miała ładną sukienkę. Często przynoszę coś z lumpa, "bo ładne włosy miała", wyszykuję trupy na rynku. A potem: "Laboga!" kiedy toto się tak rozpełzło!? Skąd toto wylazło!? Ludzie ratujta!? A kysz! Na to też zaradziłam- nadwyżkę lalek, ciuchów i pierdółek wsadziłam do kartonu i zaniosłam do przedszkola. Niech się dzieci bawią. Wszak lalki są do zabawy.
I tak, kiedy już tak bardzo się oczyściłam, to w nagrodę wzięłam na sesję lalkę, którą kiedyś tam kupiłam, bo...

A zresztą- sami zobaczcie!
























I co? Pewnie myślicie, że w tym miejscu powinnam napisać, że to Stardoll przesadzona, na ciało fashionistki, a niektórzy z Was, powinni mi wytknąć hipokryzję, bo po jedynym "związku" ze SD, który miałam, zarzekałam się, że nie tknę ich, choćbym miałam sczeznąć?
Tak?
W istocie, nie!

Fakt, jest sobie taka Stardollka:


Trochę podobna do mojej lalki, ale to nie ona.

"Moja" w swym "pudełku" wyglądała tak:


Tak, to ta piękność w białych portkach.

Myślicie, że wasze lalki są oryginalne?
Moja jest bardziej!
Patrzcie:

Głowa Stardoll:



Ciało Steffi Love
(i sparkli w gratisie!)



Kurtka Bratz:



Te wszystkie przyjemności, nabyłam u Chińczyka, za jedyne 7,20zł.
Tak gromadzić fanty, to ja lubię!

Teraz zasadzam się na zabawki Maślaka i słoiki w schowanku. Potem może pójdę w stronę szuflad z dobrem wszelakim i płyt do kompa różniastych. Jak zacznę sprzątać strych albo piwnicę sąsiadki, to wtedy może, ale tylko może, uznam, że popadłam z jednej skrajności w drugą.


*I've got gadgets and gizmos a-plenty
I've got whozits and whatzits galore
You want thingamabobs?
I've got twenty!
But who cares?
No big deal
I want more


40 komentarzy:

  1. Ale dlaczego nie kupisz kanapy?

    Lalka jak lalka (Przyznam, że za Stardollkami nie przepadam. Jakoś mi nie podeszły mimo interesujących mordków), ale kurtka jest cudo!

    I oj tam, oj tam. Wcale nie jesteś wyrodną matką - Maślak przynajmniej ogląda kreskówki. Ja, jak byłam mała to namiętnie (i za przyzwoleniem rodzicieli) oglądałam horrory.

    OdpowiedzUsuń
  2. Łeeee, ja oglądałam programy o rybactwie i rybołówstwie. Do dzisiaj pamiętam jak się liczy liczebność karpia hodowlanego w przeliczeniu na m3 wody ;)
    Kurtka jak inne produkty od chinoli- rozlazła się na szwach i sypie się z niej łupież.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karpie raczej mnie nie interesowały, ale lubiłam oglądać telewizję edukacyjną. Swoją drogą to dzieci teraz mają za łatwo - kanały z kreskówkami 24/7. Kiedyś była tylko dobranocka i ewentualnie "bajki na wideło", więc człowiek musiał być kreatywnym i znajdować sobie inne rzeczy do oglądania...

      Usuń
  3. Śliczna dziewczyna, a ciuchy po prostu marzenie :-) Wobec czekającej mnie niebawem przeprowadzki od paru miesięcy prowadzę akcję "codziennie usuwam chociaż jedną rzecz". Boli, ale nie ma zmiłuj się ;-) W ramach licytowania się na wyrodność: moim 7-latkom puszczam Jurassic Park.... bo dzieci ostatnio interesują się dinozaurami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje Młode jest na etapie: "Alvin i Wiewiórki"- samo ten fil to przestępstwo ;)
      Pewno, że serce boli, ale jak uświadomisz sobie, że rzeczy trzymasz tylko i wyłącznie z sentymentu i pozbędziesz się tego sentymentu, to pójdzie łatwo. A potem się tak lekko oddycha!

      Usuń
  4. No nie, tyle fantów za 7,20! Ja nie mam tyle szczęścia do lumpeksów i chińczyków pod względem lalkowym. A biegam po lumpach całkiem często i znajduję różne okazje ciuchowe - od tiszertów D&G, przez sukienki Oscara de la Renty i Lanvin, ale lalek zero. A nie, przepraszam, ostatnio pierwszą lalką, na jaką trafiłem w sh był anemiczny klon z zanikiem mięśni w nogach i jednym okiem startym, mojej radości nie było końca :) A u Ciebie - stardollka! I jak jej dobrze w takim bobie! A dzieciństwo bez CN i popcornu to żadna frajda ;) Bardzo mi się podoba, że Twoje wpisy można czytać od tytułu, aż po Tagi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz mi się trafiło, ale zanim trafiłam na Stardollkę, to musiałam przekopać śmierdzące chemią pudło, wypełnione ZŁEM!
      A co do lumpów- albo mam dobre lumpy, albo dobre oko, bo lalki często trafiam.
      Cieszę się, że ktoś, w końcu docenił tagi ;)

      Usuń
  5. O JESTEŚ WIELKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Odgruzowałaś mieszkanie, szczerze podziwiam. Miałam już parę podejść i co i nic :( przerasta mnie, może ja też chora jestem. Panienka super a na fotach nie widać, że od chińczyka :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na niej (tzn na głowie) wcale nie widać, że to Chińczyk. Ma rzęsy, ma sygnatury, nawet włosy miała idealne.
      "Odgruzowanie" to zbyt wielkie słowo, ale trochę miejsca się zrobiło ;)

      Usuń
  6. też bym chciała u się posprzątać, ale tak mi szkoda przydasiów :D od czasu do czasu jednak też wpadam w szał sprzątaniowy i wtedy uda mi się troszkę odgruzować pracownię, ale 12 worków to jeszcze nigdy nie wyniosłam! max.2 jednorazowo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale jeśli wszystko w przestrzeni jest potrzebne, to nie ma co łez ronić, tylko się cieszyć, że się jest otoczonym "przydasiami". Ja wywaliłam jedynie przydasie wyjątkowo nieprzydatne ;)

      Usuń
  7. O. MÓJ. BORZE.
    *rzuca wszystko i jedzie do Elbląga*
    *przypomina sobie, że Elbląg nie jest jej po drodze do niczego*
    *płacze samotną kryształową łzą*
    Dammit, czemu u mnie nie ma takich chińczyków? D: Łeb nie-stardolki jest piękny, całość wprost fabjuluśna!

    A co do chomikowania, moja mama ze swojego domu wyniosła zwyczaj zachowywania plastikowych opakowań po lodach i kubeczków po jogurtach - bo babcia w opakowaniach trzymała mrożonki, a w kubeczkach sadziła kwiatki. Długo się tego oduczała. Znaczy, mama, nie babcia. Wszystkie moje babcie to w ogóle mistrzynie świata w trzymaniu rzeczy - ta od strony taty ma na przykład pięć szaf, cztery komody i jeszcze dwa pokoje na strychu pełne ciuchów, i oczywiście nie ma się w co ubrać, bo to są ciuchy pamiętające przynajmniej Piłsudskiego, ewentualnie zeżarte przez mole.

    A ja remamęt w swoim kąciku robiłam całkiem niedawno na okoliczność remątu i o rany, jak bardzo uwielbiam odkrywać, że tak naprawdę mogę mieć w półkach i szafkach przestrzeń do lepszego zagospodarowania! (wyrzuciłam na przykład cały wór zeszytów, prac i kartkówek z chyba wszystkich przedmiotów ever - z liceum, gimnazjum, a nawet podstawówki, brawo ja!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, a Piła jest to wszystkiego po drodze. Aha...
      Piąteczka!- moja babcia też zbierała kubki po jogurtach! Ciekawe czy babcie mają to w standardzie, czy jest to ficzyr związany z siwym lokiem i czy nas to też czeka?
      Hm... ta babcia od Piłsudskiego- ty to nazwiesz "ciuchami", a ona "kolekcją" ;)

      Usuń
    2. Widać że była chińska po włosach

      Usuń
  8. boska ta kurtka, przymierzam się do uszycia podobnej... ale czy się uda... :) pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uda się na pewno, tylko niech się tak nie sypie, jak ta moja!

      Usuń
  9. ciekawa ta nie dollka :)))
    ja 2-3 razy w roku ogarniam chałupkę,
    coby moje przestronne 42 metry nadal
    takie pozostawało :)))

    aha - lalek moje porządki nie obejmują ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam 42 metry, ale gruntownie przetrzepuję je może raz do roku. Jestem leniwa.

      Usuń
  10. *ciężki oddech* Pamiętam tę stardolkę na forum, wyruszyłam wtedy do Chińczyków na łowy. Otóż głośno i wyraźnie ogłosiłam, ąe ja chcę tak naprawdę naprawdę tylko jedną stardolkę, Fallen Angel. Ale jest to kłamstwo podłe, bo podobają mi się wszystkie z wyjątkiem tej z grzywką (a ta też zalezy od dnia). I boli mnie fakt, że moje chińczyki są... chińskie.

    I dobrze, że Maślak zażywa zdrowej rozrywki podczas gdy jego macierz ciężko pracuje przy Simsach czy przy garach.
    Bolka i Lolka nie znosiłam, ale Reksio...ooo, to już było co innego. Reksio był gość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była tylko jedna, na serio! Reszta to paskudnie pomalowane głowy faszynistek! Stardoll w swej oryginalnej odsłonie mnie mocno rozczarowały, ale za 7,2zł to grzech nie wziąć.
      Nikt nie lubił Bolka i Lolka. NIKT!

      Usuń
    2. ja lubiłam. zwłaszcza te całe "w 80 dni dokoła świata" i piosenkę mija czas płynie czas czas pogania stale nas.... jezu do dziś to śpiewam jak chcę sobie przypomnieć że marność nad marnościami i wszystko marność i że naprawdę szczęśliwa jestem przy maszynie albo z dzieckiem oglądając śpiewajacą elzę (tu mam jeszcze ekstra wzrusz), a nie u cioci Eli czy babci Linki na obowiązkowej wizycie. albo takie mycie garów. albo tej cholernej hoi co ma milion błyszczących listków na których kurz widać noremalnie z kosmosu. i że szkoda na takie obowiązki mojego mijającego czasu.
      no na serio lubię Bolka i Lolka.

      i fogle to chcę tą stardolkę. łeb. znaczy. da się załatwić jakoś???

      Usuń
  11. tez bardzo lubie tego typu programy, zwłaszcza te które dobrze sie koncza, ale to w wersii angielskie, tam mają inne podejscie do leczenia tej choroby,nie spiesza sie tak jak ci amerykanie, nie cisną...nie sa khm tak chamscy? i nie robia cyrku wprowadzając dodatkowo rodzine zbieracza na scenę dramatu

    ja mam w druga strone, zupełnie niedawno dozbierałam sie 40 lalek barbi i nie dałam rady z nimi wytrzymać
    calutki moj dobytek tzw drobny a ostatnio przenosiłam sie dwa razy spakowałam w dwie duże torby z ikea,
    i cóz, to tez jest choroba nie móc wytrzymać pod jednym dachem z rzeczą bezużyteczna:)))
    dlatego lubie te programy o"zbieraczach kompulsywnych"
    oglądam i marze -och jak ja bym tam sprzatała, segregowała i usuwała::)))

    swego czasu zresztą pracowałam jako"pomoc domowa" i całkiem fanie mi szło:))I nawet nie irytował mnie okazywany mi brak szacunku z powodu wykonywanego zawodu

    ja jako zła matka pozwalałam ogladać dzieciom"wilka i zająca"
    i tez nie żywiłam humusem, o ja głupia

    ciesze się ze piszesz drogi memu sercu Króliczku


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rysiek uwielbia Wilka i Zająca! I tego nowszego i klasycznego! Wydaje mi się, że w wielkim sprzątaniu chodzi też o to, żeby te rzeczy leżały w porządku, a nie trochę tu, trochę tam. Jak mam swoje lalki w jednym miejscu, nawet jeśli to jest torba z IKEA, to jest dobrze, jest porządek!

      Usuń
  12. Oj tam, kreskówki każdy z nas oglądał. Ja z racji braku tv w biednych latach PRL, chodziłam do kina z tatą. Słynne poranki kinowe. Moim wnukom włączam Baranka SHou uwielbiam go , jak żadną inną bajkę . Kiedyś wnuk włączył jakąś bajkę, którą lubi wnuczka, mało pawia nie pusciłam. TO jakaś jagódka, truskawka, malinka, cytrynka, no słodkie w cholerę, nie do strawienia . Z przyjemnością oglądnełam Twoje pięknie zrobione fotki. Dawno mnie tu nie było, widać tęsknota mnie przywiała do CIebie. pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta bajka, to chyba "Truskawkowe Ciastko"- faktycznie festiwal żenady i infantylizmu ;) Na "poranki" też chodziłam, też z tatą.
      Co by Cię tu nie przywiało, to zawsze miło Cię widzieć.

      Usuń
  13. Nadmiar książek wyprowadził się na makulaturę. Było przy tym dużo jęków, że "Faraona" i innych cudów literackich nie powinno się wywalać, ale po dwutygodniowej krucjacie pt. "Oddam klasykę", kiedy pies z kulawą nogą się nie zainteresował, niechciane knigi trafiły do kontenera. Z wyrzucaniem szmat idzie mi gorzej - lubię niektóre z rozwalających się, przebarwionych i wymemłanych staroci, w których wstyd nawet pyry kopać. Lalek jeszcze nie wywalałam, ale zasoby witryny są w stosunku do tego co kiedyś było, bardzo przetrzebione. Pięć lat zajęło mi zrozumienie, że nie da się kochać wszystkich. Kocha się dream team, nie rezerwowych. Co nie znaczy, że w innej drużynie ci rezerwowi nie staną się gwiazdami pierwszej ligi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki idą na następny ogień. Jeszcze nigdy, ale to nigdy, nie pozbyłam się książki ;(
      Ciuchy wymieniam często, ale to dlatego, że kupuje je kompulsywnie i tyję w postępie geometrycznym.
      "Nie da się kochać wszystkich"- kurde, ale to mądre! Na serio! Teraz dałaś mi do myślenia.

      Usuń
    2. A ić wredna małpo ruda! Takie komenty o poranku. To z Coelho przeca! Wielka literatura. Dużo liter. Od tygodnia w kontenerze :D

      Usuń
  14. Aż boję się pomyśleć, co wyrzuciłaś z kuchni. Teraz w nocy spać nie będę mogła, że jakieś zabytki, za które dałabym się pokroić. Emaliowane czajniczki, cedzaki, chochle. A może porcelanowe filiżanki w róże? Talerzyki po prababci? Wszystko co znoszę pilnie do chaty i ciągle mam za mało. I to nie jest wcale żadna choroba, tylko moje dzieciństwo utracone. A lalki, cóż nauczyłam się nie zbierać wszystkiego co mi w łapki wpadnie, ale oddać, nie za nic na świecie, są moje i już! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już Ci mówię co wyrzuciłam: słoiki na przyprawy, w ilościach hurtowych. Potem poszły: weki bez gumek i weki z gumkami, ale bez sprężynek. Pięć słoików z zawartością niezidentyfikowaną. Komplet szklanek: "warka, mistrzostwa świata w Pcimiu Dolnym". Acha i filiżanki też... chiński badziew w kwiatki. Tyle, że kwiatki wyglądały jak kalafiory. Nie były antyczne. Może będą, za 1000 lat.

      Usuń
  15. Podziwiam szczerze Twój hart ducha . Robię co prawda takie porządki ale... równie szybko znoszę ( znosimy rodzinnie ) nowe wielce przydatne przedmioty :/ .Od siedmiu lat nie mamy telewizji i absolutnie nie odczuwamy jej braku , ale jak chłopcy byli mali też oglądali kreskówki i na względnie normalnych wyrośli :):) . Tak naprawdę, to mamy w domu obieg zamknięty - co jedna osoba wyrzuci , druga ( jak zauważy) chomikuje ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie oszukujmy się- po to się wywala dwanaście toreb, żeby mieć miejsce na nowe graty ;) Nawet przez chwilę nie pomyślałabym, że może być inaczej!

      Usuń
  16. Jaka z ciebie kobieta z rozmachem ;) i jakie masz oko do lalek! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Trzeba przyznać, że głowa bardzo zyskuje bardzo na artykułowanym ciałku, choć i tak sama w sobie jest piękna. Ale ja i tak poluję na tę oryginalnie sztywną;)
    Ale czas chyba ogarnąć moje przydasie...Bo przestają się mieścić w regale...

    OdpowiedzUsuń
  18. Jaka fajna kurteczka :)
    A co do zbierania to moja kolekcja lalek nie jest wcale taka spora bo liczy tylko kilkanaście egzemplarzy. Ja zawsze staram się robić przemyślane zakupy do swojej kolekcji aby potem nie mieć wyrzutów sumienia że kupiłam coś niepotrzebnego.

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetna jest! I wygląda na pannę z charakterem, taką, co to 12 worków whositsów, gadgetów i gizmosów wywala za jednym zamachem ;)
    Miałam wątpliwą przyjemność wielokrotnie się w ciągu ostatnich ~5 lat przeprowadzać, nie cierpiałam tego okrutnie, ale jedno muszę przyznać - przeprowadzka, jak nic innego, zmusza do sprzątania i wyrzucania. Jedyny żal, że wyrzucam za mało...

    OdpowiedzUsuń
  20. z nory wprost do loftu! fiu fiu!jesteś mega!

    OdpowiedzUsuń
  21. Hah :D Jesteś fenomenalna, aż mam chęć powrócić do zabawy lalkami :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Fajna dziewucha wyszła Ci z tej stardollki. Chciałabym poznać tego chińczyka :-D

    Co do zbieractwa, niestety też mam z tym mały kłopot. I to nawet nie z lalkami, bo nauczyłam się je sobie segregować ani z ciuchami, bo co do tych nigdy nie miałam sentymentu. Najgorzej jest mi pozbyć się właśnie miśków. Niestety działają na mnie smutne pyszczki i plastikowe oczy, ale myślę, że kiedyś wezmę tyłek w troki i oddam je do Caritasu albo gdzieś. Choć i tak z mojej klitki nie zrobiłoby to loftu ;-)

    OdpowiedzUsuń