Dzisiaj miała być druga część Barbiowych metamorfoz, ale muszę się z Wami podzielić pewną, wyjątkową lalką.
Przedwczoraj, czyli w niedzielę, w końcu udało mi się dotrzeć na giełdę w Pruszczu Gdańskim. Przegrałam ostatnio kilka ważnych dla mnie aukcji, miejscowy rynek świeci pustkami a wyprawa do Gdańska celem penetracji tamtejszych lumpeksów z powodu lenistwa Małżona (i mojego też) nie doszła do skutku- musiałam się odstresować.
Dla tych, którzy nie wiedzą, w Pruszczu kupić można wszystko: samochody, zwierzęta, garnki, szmaty itp. Ja jeżdżę tam z powodu dużej ilości niemieckich "wystawek", w których niejeden raz znalazłam istne "cuda na kiju". Giełda w tą niedzielę była ogromna, pewnie z powodu tego, że tydzień temu nie było jej wcale- długi weekend, ludzi full, ale sprzedawców też :)
Niestety ta "cygańska" brać wycwaniła się do tego stopnia, że chyba muszę zmienić nazwę bloga, bo coś czuję, że "za pięć złotych" to ja już nic nie kupię...
I tak na pierwszym stoisku, na jakim wypatrzyłam lalki, babka zakrzyknęła 35 złotych za współczesne playline-y, brudne, zmechacone i nagie, i była niezwykle zdziwiona, że nie podskoczyłam z zachwytu.
W drugim miejscu miałam nieco więcej szczęścia, gdyż kobitka miała śliczną "dziewiećdziesiątkę" z całkiem ładnymi włosami. Chciała za nią 15 złotych, ale zrezygnowałam z sukienki "made in ciocia" i lala została moja za 10 złotych.
W trzecim miejscu chciałam zagryźć sprzedawcę, który biedną, brudną jak diabeł z komina lalkę, z obciętymi włosami i poluzowaną nogą, chciał mi wcisnąć za 7 złotych- "bo wie pani, to oryginał i tylko trochę brudna, i z 1975 roku, wszak ma to na plecach napisane". Lalkę uratowałam, sprzedawca będzie miał wrzody i świerzb- mam złe oko:)
Spełniona okazałam się w trzecim miejscu: Dziewczynka, na oko 12 lat siedziała sobie grzecznie, a przed nią ze 20 lalek- lekko przykurzonych, ale w ubrankach, w dobrym stanie...miodzio:)
Mała jednak miała wywindowane ceny i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, ile jej lalki są warte. Była przy tym ciężkim przeciwnikiem w targowaniu. Wyciągnęłam od niej dwie Barbie sprzed 80 roku, moją od dawna wymarzoną Esmeraldę z Dzwonnika z Notre Damme i jeszcze dwie lalki, których bardzo spodobały mi się buzie, bo były "takie inne".
Spłukałam się do cna, ale warto było, bo lalki były w ubrankach, ładnych i bardzo firmowych. Ich włosy są błyszczące i bez większych ubytków a i same lalki w bardzo dobrym stanie.
Dodatkowo moja mama wygrzebała świetną ławeczkę- idealną na sesję w plenerze i wróciliśmy do domu.
Na giełdzie pozostawiłam ze smutkiem kilku Kenów- i tych plastikowych i tych włochatych. Niestety mnie oni nie interesują, a nie miałam pieniędzy, żeby ich tak po prostu kupić. Jeżeli kogoś interesuje sama giełda to jest ona w każdą niedzielę, najlepiej być między 10 a 12 godziną.
W domku wypakowałam towarzycho i ławeczkę:

I zaczęło się pranie i czyszczenie.
Od razu zaznaczam, że zdecydowałam iż jedynie Pamelka "pójdzie w ludzi" :)
Jedna z lalek ujęła mnie od razu. Po pierwsze miała rude włosy ( w prawdzie w odcieniu kasztana a nie marchewki) i zielone oczy. Nie pasowała mi ani rocznikiem, ani budową ciałka, ale jak tylko ją umyłam, rozczesałam kołtun i spojrzałam w ten słodki pyszczek... mówię Wam wsiąkłam na amen.
Laleczka jest inna niż znane mi Barbie, bo ma typ ciałka z jakim się nie spotkałam.

Przede wszystkim ma bardzo wąskie biodra i małe, drobne piersi. Jak się ją weźmie do ręki to daje złudzenie kruchości, pomimo iż jest dość solidnie zrobiona. Jej budowa jest tak daleka od standardu, że nie pasują na nią żadne ubranka- ani od osiemdziesiątek ani od Fashion Fever, w całym moim skarbcu nie znalazłam nic pasującego na ta bidulę, chociaż ona i tak woli paradować w kiecce, w której do mnie przybyła.
Rączki Barbie są plastikowe ze zginalno-obrotowym stawem łokciowym. A nóżki wykonane z gumy. Stawy kolanowe "chodzą" bez problemu i są dość sztywne.

Lalka ma też dość płaskie stopy. Nie jest to typowy "platfus", ale wysoka szpilka też nie wygląda dobrze.

Po prawej stronie stopa Barbie 80-tki, po lewej moje maleństwo.
I teraz jak już opisałam jej budowę anatomiczną zamierzam się pochwalić innymi walorami mojej małej- swoją drogą, muszę jej nadać jakieś imię, bo nie wiem jak o niej mówić:)
Zdjęcia nie zadowalają mnie ani trochę, bo gdzieś gubi się urok lalki. Trudno...
Lalka szybko opanowała kanapę:



Sukienka była już na lalce jak ją kupiłam, nie jest to oryginalny produkt Mattel, ale ładnie wygląda i lalce pasuje.

Udało mi się dorobić złote dodatki:

Lampa błyskowa pomogła mi wydobyć kolor włosów:

Od jakiegoś trupka uprowadziłam pierścionek:

I w końcu- zbliżenie na twarz:

Oczy lalki są bladozielone i nie ma ona prawie cienia na powiekach.
Niestety lalka ma lekko zdartą farbę z ust, ale Małżon powiedział, że naprawi:))
Nie mam pojęcia co to za lalka i nie wiem czemu na zdjęciach w pełni nie widać jaka jest śliczna i delikatna. Na pewno nie rozstanę się z nią szybko.