Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

czwartek, 20 maja 2010

Barbiowe (nie)ekstremalne metamorfozy cz. II

Dzisiejsza notka będzie nieduża, bo i temat niewielki. Dzisiaj chcę pokazać jak z potarganej lalki może wykluć się piękny motylek.
Wcześniej już pisałam o Barbiowych metamorfozach, teraz chcę Wam pokazać następne dwie lalki, z tamtej dostawy. Bidulki nie znalazły miejsca w pierwszej turze, bo niestety nie wiem kim są te dwie urocze panie.

Pierwsza z nich, urocza Blondynka o gwieździstych oczach, po wypakowaniu z pudła wyglądała tak:



Jak widać miała włosy mocno skołtunione, spięte tak lubianą przez wszystkich kolekcjonerów, gumką- frotką.
Po praniu, kąpieli w odzywce do włosów i kuracji nabłyszczającej lekkim strumieniem ciepłego powietrza ze suszarki, wygląda teraz tak:



Warkoczyk zrobiłam własnoręcznie, wzorując się na Mattelowskich- jest skręcany, a nie zaplatany.
Sukienka, po wypraniu odzyskała pastelowo-różowy kolor i chwilowo jest lalce przypisana.

Druga lalka z kolei wyglądała tak:



Moim zdaniem- strasznie blado. Makijaż wyblakł, a włosy, chociaż miękkie mają kolor szarego blondu. Musze przyznać, że zaryzykowałam i wyprałam lalkę w proszku do białych tkanin. Bałam się, że uszkodzę makijaż, ale chciałam sprawdzić czy uda mi się lekko rozjaśnić włosy. Stosowałam tą metodę już wcześniej i z dobrym skutkiem, ale zawsze boję się, ze także buzia lalki ulegnie rozjaśnieniu. tym razem tak się nie stało, ale włosy nadal pozostały szare.
Żal mi się jej zrobiło, że taka niepozorna. Chciałam żeby błyszczała,a jak ma błyszczeć kobieta, jak nie w sukni ślubnej?
Oto ona:



Lalka ma delikatną urodę, więc zrobiłam z niej prawie, że pogańską pannę młodą w wianku z róż.



Chociaż artystka ze mnie żadna, udało mi sie stworzyć ślubny bukiet.

Diamentowy pierścionek dopełnił dzieła:



I jeszcze rzut oka na całość:



Suknia ogromnie mi się podoba, bo ma taki staromodny krój, podobny do tego, jaki wymarzyłam sobie na swój własny ślub.
Lalka oczywiście nie ma butów, ale nie dlatego, że nie mam żadnych, tylko dlatego, że wyobrażam sobie ją jako pannę młodą składającą przysięgę gdzieś na łące. Dziką i jak już mówiłam- po pogańsku :)

wtorek, 18 maja 2010

Siostrzyczki

Dopadł mnie zastój twórczy. Nie chce mi się pisać, fotografować, czytać. Nawet dziewczynki stoją smętnie na półkach i porastają kurzem. Doszłam nawet do wniosku, że część z nich musi znaleźć nowy dom, bo ich zwyczajnie nie lubię. Kilka trafiło do szuflady, parę po rozwinięciu z paczek, nawet nie dostało ubranka, a ich przybycie skwitowałam wzruszeniem ramion. Nawet Małżon zauważył, że snuję się smętnie z kąta w kąt. Powód?- żaden, albo kilka pomniejszych...
- Nie przyszły mi trzy paczki z Anglii. Czekam już ponad miesiąc. Nadawcy twierdzą, że wysłali i szukaj teraz wiatru w polu...
- Moja naprawdę wspaniała teściowa, ostatnio wyraziła zachwyt moimi lalkami, w kontekście dziecka oczywiście: "Jaka Twoja córcia będzie szczęśliwa, że już ma tyle lalek...", czyli zatoczyłam pełne koło- nadal zbieram lalki dla dziecka...
- Brzuch mi rośnie, a j właśnie teraz boleśnie uświadamiam sobie, że nie lubię dzieci...
...
...
...
Do jasnego gromu! Czy w końcu zrobi się ciepło? Kiedy wyjdzie słońce!? Kto za to odpowiada? JASNA CHOLERA!!!

I już... ulżyło mi się :)

Za dwa tygodnie jadę na urlop, pierwszy od dwóch lat. Pierwszy raz od trzech lat jadę nad morze. Pierwszy raz w życiu w okolice Szczecina. Ostatni urlop we dwójkę, a pogoda do bani. Nie jadę się smażyć w słońcu, ani kąpać, ale troszku słonka nie zaszkodzi.

Ale żeby nie było, że lalek nie ma dziś zaprezentuję Wam urocze blond siostrzyczki.

Ku mojej uciesze, na Allegro znalazłam aukcję zawierającą takie stadko:


- Skipper
- Stacie
- Barbie
- Shelly/Kelly

Jak mówi mój małżon: "...że też takiej 50-letniej babie, chce się światu wmawiać, że to są jej siostry! Chciałbym zobaczyć ich matkę!"

Niestety i Skipper i Stacie mają nowsze buzie, ale i tak są prześliczne. Skipper ma takie samo ciałko jak moja Havaiian Fun Skipper



Tutaj dla porównania obie panienki:



Pomimo, iż "nowa" Skipper wygląda bardziej realistycznie, to ta "mangowa" bardziej mi się podoba.
Oczywiście obie mają płaskie stópki, na których dobrze wyglądają jedynie barbiowe addidaski.

O Stacie marzyłam już od dawna. Tym bardziej cieszyłam się, że trafiła mi się w tym zestawie:


Jednak nadal pozostaje do zdobycia Stacie ze starszą buzią, o taką:


Następna była Shelly/Kelly (Europa/Stany Zjednoczone):


Akurat Maleństwa nie maja dla nie wartości kolekcjonerskiej, ale ta póki co u mnie zostanie jako ciekawostka.

I na sam koniec Barbie:

Specjalnie ubrałam ją w "mamuśkowatą" sukienkę, żeby wyglądała stateczniej przy tych małolatach :)

Tak wyglądają lalki uszeregowane według wzrostu:


Az teraz coś dla niepruderyjnych- różnica w budowach anatomicznych lalek:


A teraz mi się marzy żeby dziewczynki ubrać w stroje od kompletu, tak jak w zestawach Sharin' Sisiters:







Zdjęcia Sharin' Sisters pochodzą eBaya.
Zdjęcie mordki Stacie pochodzi ze stronki www.kattisdolls.net

poniedziałek, 10 maja 2010

Skradła moje serce...

Dzisiaj miała być druga część Barbiowych metamorfoz, ale muszę się z Wami podzielić pewną, wyjątkową lalką.

Przedwczoraj, czyli w niedzielę, w końcu udało mi się dotrzeć na giełdę w Pruszczu Gdańskim. Przegrałam ostatnio kilka ważnych dla mnie aukcji, miejscowy rynek świeci pustkami a wyprawa do Gdańska celem penetracji tamtejszych lumpeksów z powodu lenistwa Małżona (i mojego też) nie doszła do skutku- musiałam się odstresować.
Dla tych, którzy nie wiedzą, w Pruszczu kupić można wszystko: samochody, zwierzęta, garnki, szmaty itp. Ja jeżdżę tam z powodu dużej ilości niemieckich "wystawek", w których niejeden raz znalazłam istne "cuda na kiju". Giełda w tą niedzielę była ogromna, pewnie z powodu tego, że tydzień temu nie było jej wcale- długi weekend, ludzi full, ale sprzedawców też :)
Niestety ta "cygańska" brać wycwaniła się do tego stopnia, że chyba muszę zmienić nazwę bloga, bo coś czuję, że "za pięć złotych" to ja już nic nie kupię...
I tak na pierwszym stoisku, na jakim wypatrzyłam lalki, babka zakrzyknęła 35 złotych za współczesne playline-y, brudne, zmechacone i nagie, i była niezwykle zdziwiona, że nie podskoczyłam z zachwytu.
W drugim miejscu miałam nieco więcej szczęścia, gdyż kobitka miała śliczną "dziewiećdziesiątkę" z całkiem ładnymi włosami. Chciała za nią 15 złotych, ale zrezygnowałam z sukienki "made in ciocia" i lala została moja za 10 złotych.
W trzecim miejscu chciałam zagryźć sprzedawcę, który biedną, brudną jak diabeł z komina lalkę, z obciętymi włosami i poluzowaną nogą, chciał mi wcisnąć za 7 złotych- "bo wie pani, to oryginał i tylko trochę brudna, i z 1975 roku, wszak ma to na plecach napisane". Lalkę uratowałam, sprzedawca będzie miał wrzody i świerzb- mam złe oko:)
Spełniona okazałam się w trzecim miejscu: Dziewczynka, na oko 12 lat siedziała sobie grzecznie, a przed nią ze 20 lalek- lekko przykurzonych, ale w ubrankach, w dobrym stanie...miodzio:)
Mała jednak miała wywindowane ceny i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, ile jej lalki są warte. Była przy tym ciężkim przeciwnikiem w targowaniu. Wyciągnęłam od niej dwie Barbie sprzed 80 roku, moją od dawna wymarzoną Esmeraldę z Dzwonnika z Notre Damme i jeszcze dwie lalki, których bardzo spodobały mi się buzie, bo były "takie inne".
Spłukałam się do cna, ale warto było, bo lalki były w ubrankach, ładnych i bardzo firmowych. Ich włosy są błyszczące i bez większych ubytków a i same lalki w bardzo dobrym stanie.
Dodatkowo moja mama wygrzebała świetną ławeczkę- idealną na sesję w plenerze i wróciliśmy do domu.

Na giełdzie pozostawiłam ze smutkiem kilku Kenów- i tych plastikowych i tych włochatych. Niestety mnie oni nie interesują, a nie miałam pieniędzy, żeby ich tak po prostu kupić. Jeżeli kogoś interesuje sama giełda to jest ona w każdą niedzielę, najlepiej być między 10 a 12 godziną.

W domku wypakowałam towarzycho i ławeczkę:

I zaczęło się pranie i czyszczenie.

Od razu zaznaczam, że zdecydowałam iż jedynie Pamelka "pójdzie w ludzi" :)

Jedna z lalek ujęła mnie od razu. Po pierwsze miała rude włosy ( w prawdzie w odcieniu kasztana a nie marchewki) i zielone oczy. Nie pasowała mi ani rocznikiem, ani budową ciałka, ale jak tylko ją umyłam, rozczesałam kołtun i spojrzałam w ten słodki pyszczek... mówię Wam wsiąkłam na amen.

Laleczka jest inna niż znane mi Barbie, bo ma typ ciałka z jakim się nie spotkałam.

Przede wszystkim ma bardzo wąskie biodra i małe, drobne piersi. Jak się ją weźmie do ręki to daje złudzenie kruchości, pomimo iż jest dość solidnie zrobiona. Jej budowa jest tak daleka od standardu, że nie pasują na nią żadne ubranka- ani od osiemdziesiątek ani od Fashion Fever, w całym moim skarbcu nie znalazłam nic pasującego na ta bidulę, chociaż ona i tak woli paradować w kiecce, w której do mnie przybyła.

Rączki Barbie są plastikowe ze zginalno-obrotowym stawem łokciowym. A nóżki wykonane z gumy. Stawy kolanowe "chodzą" bez problemu i są dość sztywne.



Lalka ma też dość płaskie stopy. Nie jest to typowy "platfus", ale wysoka szpilka też nie wygląda dobrze.

Po prawej stronie stopa Barbie 80-tki, po lewej moje maleństwo.

I teraz jak już opisałam jej budowę anatomiczną zamierzam się pochwalić innymi walorami mojej małej- swoją drogą, muszę jej nadać jakieś imię, bo nie wiem jak o niej mówić:)

Zdjęcia nie zadowalają mnie ani trochę, bo gdzieś gubi się urok lalki. Trudno...

Lalka szybko opanowała kanapę:






Sukienka była już na lalce jak ją kupiłam, nie jest to oryginalny produkt Mattel, ale ładnie wygląda i lalce pasuje.


Udało mi się dorobić złote dodatki:


Lampa błyskowa pomogła mi wydobyć kolor włosów:


Od jakiegoś trupka uprowadziłam pierścionek:


I w końcu- zbliżenie na twarz:

Oczy lalki są bladozielone i nie ma ona prawie cienia na powiekach.
Niestety lalka ma lekko zdartą farbę z ust, ale Małżon powiedział, że naprawi:))

Nie mam pojęcia co to za lalka i nie wiem czemu na zdjęciach w pełni nie widać jaka jest śliczna i delikatna. Na pewno nie rozstanę się z nią szybko.

wtorek, 4 maja 2010

Barbiowe (nie)ekstremalne metamorfozy cz. I

W nawiązaniu do poprzedniego posta, dzisiaj chciałbym Wam przedstawić jak się ma stadko z Allegrowej paczki, po zabiegach i ubrane w nowe, czyste szmatki.
Muszę się Wam przyznać, że kiedyś popełniłam morderstwo... a nawet dwa... Zamordowałam dwie niczemu nie winne lalki podczas próby zrobienia z nich lalek OOAK. Żałuję do dziś i aby uczcić ich pamięć postanowiłam już nigdy tego nie robić. Zajęłam się przywracaniem lalek do stanu pierwotnej świetności. Nauczyłam się latać ubytki w owłosieniu, prostować zjedzone rączki, czyścić i pielęgnować lalkę tak, aby wyglądała na zadowoloną. Bardzo żałuję ale nie umiem szyć- wiem, bo wielokrotnie próbowałam, więc nie mogę ubierać lal w wymyślone przeze mnie kreacje. Potrafię za to dopasować posiadane ubranka tak, że nie widać ile dana lalka ma na sobie "bagażu doświadczeń"

Oto jak wyglądały moje panienki po wyjęciu z pudła:



Pierwsza prezentuje się Ocean Friends Barbie z roku 1996, która pierwotnie występowała w duecie z małą orką Keiko.

Reklamę polecam tutaj.

Tak wyglądała lalka oryginalnie w pudełku.



"Super-mocą" tej lalki były nóżki, które pod wpływem zimnej wody zmieniały kolor na czarne- pasowały do kostiumu nurka. W praktyce lalka ma nogi czarne cały czas- na normalny, cielisty kolor zmieniają się pod wpływem ciepła.

Tak wyglądała lalka przed zabiegami:



A tak już po:


Jak widać czarne nóżki świetnie sprawdzają się w roli legginsów. Szkoda tylko, że jak zwykle nie posiadam butów dla lalek :(
Akurat w przypadku tej lalki metamorfoza jest chyba najmniejsza, bo była ona ogólnie w stanie bardzo dobrym. Wymagała jedynie wymycia i wyczesania.

Następna będzie Bubble Angel Barbie z 1994 roku.

Reklama, niestety w języku Duńskim.
Ciekawostką jest fakt, że lalke tą znajdowalam pod różnymi nazwami: Bubble Fairy, Bubble Angel, Bubble Enchantes Barbie- grunt, że w końcu trafiłam na własciwą :)


Oto nasza lalka w pudełeczku:



Muszę przyznać, że jestem zakochana w tym stroju i chyba stanę na rzęsach, ale zdobędę taki!

Moja lalka przed zabiegiem:



I już po:


Ta miała mniej szczęścia niż poprzedniczka, ponieważ dopadł ją jakiś młodociany kolekcjoner lalczynych włosów i dość mocno pocieniował bidulkę. Lalka nie ma ubytków, tylko poskracane kosmyki, ale ubrana w piżamkę, uczesana i umyta wygląda jakby właśnie wstała z łóżka, może więc być trochę potargana.

Specjalnie dla Świstaka przedstawiam Hollywood Hair Barbie z 1993 roku.

Gwiazda ta miała zabójczo długie włosy, które dodatkowo wchodziły w reakcje chemiczną ze sprayem dołączonym do lalki i pod jego wpływem zabarwiały się na różowo.

Reklama tym razem po czesku.

Lalka w oryginale i w zestawie Deluxe:



Moje biedactwo:



Lalka jak większość lalek z długimi włosami z lat 90-tych, ma bardzo przerzedzoną fryzurę. Dzieje się tak dlatego, że te długowłose mają po prostu mnie włosów- rekompensuje to ich długość. To plus dzieciak- sadysta i mamy problem, bo ogon lalki wygląda "chudo"
Można to zatuszować kręcąc włosy lalki np.: na papiloty, co da złudzenie większej objętości.

Moja Hollywood Hair po zabiegach:



Starałam się utrzymać konwencję złotych dodatków i jestem zadowolona- nawet sukienka "made in rynek" prezentuje się całkiem nieźle.


Kolejna będzie moja ulubienica z tej paczki- Pearl Beach Barbie z 1997 roku.

Niestety nie znalazłam reklamy. Ale była to jedna z lalek plażowych, wydawanych w wąskich pudełkach. Jako gratis miała dołączony pierścień z perłą, która zmieniała kolor pod wpływem (nie uwierzycie!) TEMPERATURY WODY! :D

Znalezione w sieci zdjęcia lalki:



Moja lalka po przejściach:



I już po SPA- ta szczęściara ma nawet własne buty!



Ubranko pochodzi od Cool Colors Barbie i świetnie współgra z kolorem oczu lalki i jej kolczykami.


I to koniec części pierwszej. Zostały mi jeszcze trzy lalki...