Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

poniedziałek, 20 czerwca 2011

"Nienawiść" na cztery litery

Nie znoszę, po prostu nie znoszę!!!
Rety, jak ja ich nie lubię!!!
Fatalnie znoszę ich obecność.
Byłabym w stanie się bez nich obejść!!

O czym tutaj mowa?
O pudłach oczywiście!
NIENAWIDZĘ pudeł!

Proszę, zrozumcie- ja kolekcjonuję lalki, a nie opakowania od nich. Owszem lala w swojej tekturowej trumience jest bezpieczna. Uśmiecha się zza pleksiglasowej zasłonki, zalotnie łypie oczkiem. Nóżkę, rączkę i bioderko ma ustawione na mur-beton, tak jak Pan Projektant ustawił.
Na półce w sklepie jest cudnie.
W domu zamienia się w koszmar.
Taśmy klejące, druty, nici, tekturki-srurki, gumki. Więcej tekturek. Godziny szarpania, po których lalka już nie uroczo zerka, a pała żądzą mordu. Najpiękniejsza księżniczka zmienia się w czupiradło, bo gumeczka przytrzymująca włosy w kartoniku nagle zamieniła się w suchy makaron i za nic nie można jej wydłubać.
Buty za cholerę nie chcą wejść na stopy, szczotka od razu się gubi, a materiał kiecki za nic nie chce stracić kształtu nadanego mu przez pudło.
Pudło zajmuje miejsce w mieszkaniu gdzie tego miejsca nie ma. Pudło sprawia, że lalki się nie chce wyciągać, bo ona tak ładnie stoi i wygląda. I nic więcej nie robi...
A lalki są do macania.
Przebierania.
Pozowania.
Zachwycania.

Aktualnie stan mieszkanek w trumnach w Króliczej Norze przedstawia się następująco:


Taa...
Barbie ze snów (kto przegląda Allegro, ten wie, skąd ta kretyńska nazwa)
Renesansowa Księżniczka
Czerwony Kapturek
I dwie Paris Hilton (prezent od Teściowej)
...następne w drodze

Zamknięte, na głucho. Nie mam gdzie ich postawić i nie mam sił użerać się z pudłami. Poczekają pewnie do wiosny.

Drugi powód mojej nienawiści jest prosty. Prosty jak cztery litery- NRFB czyli never removed from box, nigdy nie wyciągana z pudła. Dwa razy droższa niż ta sama, lecz pozbawiona skorupy.
Rozumiem i szanuję tych kolekcjonerów, którzy trzymają swoje lalki w pudełkach. Zazdroszczę im dyscypliny. Podziwiam samozaparcie. Po prostu j taka nie jestem. Gdy kupuję lalkę, to zależy mi własnie na niej. Mogłaby przyjść do mnie nawet w jutowym worku i nadal byłbym zachwycona.
Niestety te niewinnie wyglądające cztery literki partolą wszystko.
Choruję na kilka okazów i niestety mój fundusz nie jest wystarczająco zasobny, aby zakupić je razem z pudłami. Lalka w pudle jest o jakieś 150% droższa niż ta sama lalka, nawet nówka blaszka ale bez opakowania.
Po co robić superkolekcjonerskie wydania lalek, skoro z założenia nikt ich nie wypakuje z pudeł bo od razu taka lalka traci na wartości?
Czasem uda mi się odstrzelić okaz w pudle i zaczyna się kombinowanie: zostawić? Wypuścić? A może mimochodem nadepnąć na pudło, że niby w uszkodzonym przyszła...
Właśnie taką "zagwozdkę" miałam z moją dzisiejszą lalką. Kupiłam okazyjnie, w pudle i aż się za głowę złapałam jak porównałam jej cenę zakupu z ceną lalki na eBayu- oczywiście taką NRFB.

Feelin Groovy Barbie z 1986 roku. Pierwsza sygnowana nazwiskiem projektanta i stylisty. Wiekowa, nietypowa i NRFB.


Tydzień.
Tyle wytrzymałam.
Obiecywałam sobie, że nie, że ta zostanie w kartoniku.
I co?
I dupa!

Na początku było trudno. Z modelkami jakoś trudno mi załapać kontakt. Lala była oburzona moim chamskim traktowaniem.
Prawdziwa Tap Madl



Zakutana w ten swój płaszczyk, ledwo raczyła choć do jednej fotki stanąć.


Marudziła, ze włosy jej się pokudłąją.


jak zabrałam jej ten szpanerski ciuch, to nawet zaczęła wyglądać jak normalna panienka.



Choć muszę przyznać, że płaszczyk jest jak to mówią elbląskie chłopaki "w pytkę"



Do tego są fajne kolczyki i zapinka płaszcza:



i cała masa badziewia, z którą nie mam co zrobić:


I co z tego, że NRFB skoro Maślak ją już po swojemu wyciumkał? Dla niego żadna różnica czy memla lalkę kolekcjonerską czy playline. Dla mnie też wsio ryba czy NRFB czy RFB czy FBI czy jakośtam...

A może mała sonda pt: "Uwolnić orkę, czyli która następna do opuszczenia trumienki?"

19 komentarzy:

  1. ja takiego problemu nie mam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też jestem przeciwnikiem pudeł. Niech se tam tracą na wartości - ja muszę pomacać. Lalka ma być dla mnie, sprawiać mi radość, a nie przyprawiać o ból głowy i kombinowanie, gdzie ja zrobię skład pudeł. W domu zdecydowanie odpada - mój powalający metraż nie pozwala na składowanie. W piwnicy - myszy zeżrą albo obsikają koty (w zależności od tego, czy ludzie zamkną okienka piwnicy na zimę czy nie i koty wlezą sobie do ciepłego). Poza tym miałam przyjemność oglądać 20-letnią lalkę NRFB - ledwo odratowałam, bo cały plastik podtrzymujący fryzurę w bujnych lokach pięknie się rozpuścił i rozlał na włosy, ubranko i pudełko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Tobą w kwestii wyjmowania - trzeba pomacać, sprawdzić tym ciała, sygnaturę, czasem... nawet przebrać! Ale po "zabawie" lalka musi wrócić do pudła... Inaczej nie daje mi zasnąć, tak skamle! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja jestem na nie:) Lalka musi zostać w pudełku. Przecież cały urok właśnie w tym jak ona się prezentuje w całości. Gdy zostaje wyciągnięta z pudełka, to wiele traci, nie ma już swojego "dodatku". Sama mam malutkie mieszkanie, lecz miejsce na lalki i ich pudełka jest i zawsze będzie, choćbym miała połowę swoich ciuchów wyrzucić:)
    Lalka wygląda wspaniale, nabytek bardzo interesujący.

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz CZERWONEGO KAPTURKA! Gratuluję!
    A ja jestem za wypuszczaniem biedaczek jedynie FQ u mnie stoi w swojej plastikowej trumience a to tylko przez stojak na peruki- lalka była wcześniej wywleczona a tracić sobie może! Za 30 lat i tak każda z lalek pójdzie "na pniu" bez względu na posiadanie czy brak pudła a co!
    Choć sama trzymam pudła i tak w witrynie są lalki a na witrynie piętrzą się pudła ( do sufitu mają kawałek jeszcze)
    Podobnie jak Allmode miałam przyjemność wydłubywać sparciałe gumki z tzw NRFB lalek 20 letnich więc profilaktycznie Panny wypuszczam (ostatnio Mattel ma tendencję przyklejania odzieży i innych elementów taśmą do lalki i to też wolę wydłubać)
    Na moje szczęście kolekcja ostatnio skręciła mi mocno w vintage i problem z pudłami jakoś mi się sam rozwiązał!

    OdpowiedzUsuń
  6. O nareszcie nowy post!!! Codziennie zaglądałam i na niego czekałam :D a co do kwestii pudełek to zupełnie się zgadzam kilka razy gdy dostałam lalkę w pięknym "powiedziałabym Dizajnerskim" pudełku obiecywałam sobie że go nie otworzę najwięcej wytrzymałam dwa dni (strasznie mnie to korciło) No powiedzcie ja zrobić sesje lalce w pudełku...nie da się a więc to mam na swoją obronę :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja próbowałam zrobić sesję tej Baśce właśnie przez pudło... i co? Aparat sam z siebie skasował mi zdjęcia. Czyli to znak był!
    precz z pudłami!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam zawsze ten sam problem, dlatego uwielbiam lalki używane i niezapudłowane. U mnie jest 6 lalek w pudłach i strasznie mnie wnerwiają. Jednak chyba zostaną tam nadal, że względu na swój wiek (20 na karku). Rozpudełkowane pudliska stoją w wielkim pudle za meblami. Zajmują masę miejsca, ale szkoda ich wyrzucać... Uwielbiam macać lalki, a i tak jak napisałaś, fotki są okropne przez szybkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. ja jestem za wyjmowaniem z pudel, ale lalek typu fashionstas, i tych tanszych... ale np. jakiechś gold, silver version to nie wiem... pewniebym nie wyciągnął... bo sam żadnej nie mam... ale łapy korcą wiec zgaddzam się... i jestem za uwalnianiem lalek ! :d

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwolnijmy lalki z pudeł! Jak ja widzę taką biedaczkę w trumnie, to aż mnie rączki świerzbią. Mój rekord czekania to jeden dzień, więc absolutnie rozumiem. Po prostu muszę lalkę wymacać i obfotografować.
    Pozdrawiam
    PS Gratuluję Czerwonego Kapturka

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwolnić lalki:D Ja wiem, rozumiem- one takie piękne w swoich "trumienkach" takie idealne i cenne... Ale co za frajda lizać cukierek przez szybkę? Na szczęście nie mam dylematu- bo moje wszystkie lale to "truposzki" i bez wyrzutów sumienia mogę sobie je obmacywać, przebierać, czesać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bezdyskusyjnie wyjmować! XD Skoro sama mówisz, że dla Ciebie celem jest macanie, to nie ma co się zastanawiać. Ja każdą swoją wypuszczam z pudłą w tempie ekspresowym. Na tyle, że nawet żadnej nie mogłabym odsprzedać jako MIB (chyba że mylę pojęcia^^), bo pudła zwykle nie wytrzymują dzikiego szału zapoznawania się z nową lokatorką. (No, co ja poradzę, przecież nie będę studiować godzinami jak toto odczepić, coby było ładnie... ;-P) Wzruszyłam się co prawda, jak zobaczyłam moją najnowszą Ellowynkę okutaną grubą warstwą folii pod ciuchami, żeby jej ciemnoniebieski kolor ubrań nie poplamił. Ale i tak zdarłam zabezpieczenia brutalnie. Poplami się - trudno, będę odplamiać. Na razie to moja modelka, moja zabawka. I mam gdzieś jej wartość w przypadku odsprzedaży. Bo jak kiedyś znudzą mi się lalki, to po prostu oddam je komuś, kto doceni i takie wymęczone. Ale się nagadałam. Przepraszam. ;-))

    OdpowiedzUsuń
  13. TO tak jak z funkiel-nówkami prosto z salonów i mowa tu o samochodach. Tuz po opuszczeniu bram salonu, spadek wartości o kilka tysięcy. Jaki to ma sens?
    Ja zawsze swoje lalki rozpakowywałam i rozpakowywać nadal będę, bo w pudle może i ma swój urok, ale mnie to by chciało poskręcać i przewrócić na drugą stronę, gdybym musiała patrzeć na moje lalki przez tą plastikową szybkę....
    Uwolnić Kapturka!

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak dobrze, że znowu wróciłaś na bloga! Uwielbiam czytać Twoje posty!
    Też jestem za uwolnieniem lalek, moje jednak stoją w pudłach i dalej będą dopóty, dopóki nie zakupię porządnej witryny ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Chyba mnie by musiało pogiąć, by moja jakakolwiek dziewczyna została w pudełku dłużej niż 5 minut po wniesieniu do domu... Czasami kawałek sobie zostawię, ale generalnie lądują w koszu i nawet jak se jakąś kiedyś odjechaną kupię, to i tak good bye box:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja także nie wytrzymuję gdy muszę lalkę przez szybkę oglądać. Nie po to kupuję lalki, bym ich macać nie mogła. W końcu kupuję je dla swojej przyjemności, a nie z myślą by potem na tym zarobić sprzedając NRFB. Chociaż pudła skrzętnie składam i trzymam w szafie, bo moze kiedyś jakby tak przypadkiem więcej miejsca na lalki jakimś cudem się zrobiło, wrzucić je do opakowań ochronić od kurzu. Ale chyba nigdy się nie powstrzymam i będę wyjmować lalki. nawet jeśli z powrotem wróacać będą do pudeł.....

    OdpowiedzUsuń
  17. ale to jest cudna lalka i bardzo nietypowa jak na rok 86! Pieknota! I jaka ma kreację - jak z dynastii!

    OdpowiedzUsuń
  18. Właśnie dziś powróciłem z 1,5 tygodniowego urlopu.
    Na necie robię trzy rzeczy, sprawdzam pocztę, bank (patrząc ile kasy wyparowało na wyjeździe) i oczywiście bloga.
    Miła niespodzianka, od razu widzę nowe okienko w dziale Rudy Królik, przeczytałem od dechy do dechy i oczywiście śmiech, chrumkanie i rogal wielkości bochenka chleba.

    Ja bardzo lubię pudełkowe lalki (leciwe super stary) i dla mnie taka wyjęta traci blask, ale cieszy mnie, że Ty jesteś inna i w taki fajny sposób potrafisz to opisać :)

    Uścisk i dzięki za meila :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kupuję tylko te "pudełkowane" panny i panów, których chcę zachować, tak więc żadnego problemu z wyjmowaniem z trumienek nie mam. Pięknoty mają cieszyć oczy właściciela, a nie nabierać kolekcjonerskiej wartości, bo sprzedawać ich nie mam zamiaru :) Te lalki są dla mnie i dla reszty rodziny, która powoli podłapuje bakcyla.

    OdpowiedzUsuń