Zdjęcie się nie zachowało, ale zapewniam Was, że nie różnił się bardzo od niego:
Ja kudłaty, durnowaty...
Miś nie był moim ulubieńcem, był po prostu Pierwszy.
Drugi był "Znajdek".
Ten był "na wypasie"- granatowy, pluszowy i mięciutki. Co z tego, że nie miał nosa? Co z tego, że "znalazłam" go w śmietniku?
Do dzisiaj pamiętam minę mojej mamy, gdy stanęłam przed nią z misiem pod pachą i oznajmiłam, że odtąd miś zamieszka ze mną, a w koszu jest jeszcze "mało używana małpka" i ja też po nią pójdę.
Mama kategorycznie odmówiła przyjęcia pod dach małpki, nawet mało zużytej, wsadziła mnie wraz ze znajdą do wanny (miałam wtedy cztery lata, żeby wydobyć pluszaka, musiałam wleźć do kubła) i ugięła się pod moimi groźbami- ryku o mocy stu trąb dnia sądnego, pozwoliła zatrzymać.
Miś przeszedł potem pod opiekę mojego brata, gdzie przeżył trzecie życie pod imieniem "Gruziu".
Potem gdzieś przewinęła się lalka, której wypadło oko, a mój Tata wstawił jej drugie z chleba i pieprzu. I ja nawet nie dostrzegałam różnicy.
Był koń na biegunach z urwanym ogonem.
Lubiłam swoje zabawki. Szanowałam i nie niszczyłam. Z biegiem czasu widzę, że zawsze ciągnęło mnie do tych "alternatywnie" ładnych.
Ponoć, gdy miałam dwa lata, zapałałam miłością do małej, zielonej laleczki o czarnych włosach i wykrzywionej twarzy. Lalka była ręcznie szyta, brzydka jak noc listopadowa i moja ulubiona. Ponieważ byłam już wygadaną i elokwentną dziewczynką, to i nazwałam lalkę tak, jak uznałam, że będzie wytwornie i pięknie, czyli... Dziwka!
Nie wiem gdzie zasłyszałam to słowo, nikt nie wie, ale od tego momentu, moja miłość do lalki- szmacianki, zaczęła spędzać mojej mamie sen z powiek.
Mama postanowiła Dziwkę usunąć z mego życia, ale miała zbyt miękkie serce, by ją tak po prostu "zutylizować". Próbowała "przypadkiem" wsadzić ją do kosza z węglem, by ktoś "przypadkiem" mógł ją umieścić w piecu. "Przypadkiem" wsadziła ją do klatki z królikiem i "przypadkiem" zgubiła na spacerze.
Dziwka, jak monstrum z horroru, zawsze znajdowała drogę powrotną do dziecięcego wózka. Próby ochrzczenia lalki innym imieniem, też nie dały rezultatu.
W końcu, w akcie desperacji i pod chwilową nieobecność moją, mama upchnęła Dziwkę za segmentem, licząc na to, że jak paskuda zniknie mi z oczy, to o niej zapomnę.
Faktycznie, na rok lalka popadła w zapomnienie. Powróciła podczas urodzin taty, gdy przesunięto segment, aby zrobić miejsce dla biesiadników.
Okrzyk: "Mamo! Moja Dziwka się znalazła!!!" pewnie nadal rozbrzmiewa w uszach mojej szanownej rodzicielki. Szkoda, że nie mogę sobie przypomnieć jej miny...
I min tych gości, którzy zdążyli się już stawić na wyżerkę...
Chyba ten chwilowy "comeback" dziwki był jej ostatnim, bo już nigdy więcej o niej nie słyszałam.
Nastała era "Borsuczka".
Borsuczek najpierw należał do mojego wujka. Był jego pamiątką przywiezioną z wycieczki. Mała, może 15cm figurka, uszyta z prawdziwego futerka i wypełniona trocinami. Prawie jak prawdziwe zwierzątko. Gdy przychodziłam z wizytą to najpierw witałam się z Borsuczkiem, a dopiero potem z wujkiem. Marzyłam o nim i w końcu sierściuch przeszedł pod moje skrzydła.
Zrobiłam mu łóżeczko, karmiłam krówkami, kochałam i traktowałam jak substytut prawdziwego zwierzaka.
Nawet gdy mój brat zjadł mu łapki i próbował zeżreć pyszczek, to moja miłość nie osłabła.
Chyba nigdy potem, żadna zabawka nie była dla mnie takim kumplem jak Borsuczek.
Jesteście na to gotowi?
...
...
...
Ale serio?
...
...
Serio? Serio?
...
...
W porządku... Oto on!
Borsuczek!
Mój mały przystojniak!
I choć jest już na emeryturze, to niedawno się ożenił! Udało mi się znaleźć mu partnerkę pasującą do niego i wzrostem i fizjonomią:
Ta dammm!!! Przywitajcie: Wiewióreckę!!!
Jak cudna z nich para!:
Ciekawe czy będą mieli młode? I jak one będą wyglądały?
Zanim któreś z Was zadzwoni na pogotowie. To zapewniam, że nic mi nie odbiło. Po prostu udało mi się w lumpie, przypadkiem ustrzelić moją lalkę z dzieciństwa. Tą, która była tak brzydka, że popłakałam się, gdy ją otrzymałam! Tą, która w zabawach, zawsze grała rolę Alexis z Dynastii, choć nie jest brunetką! Po prostu niejedna kryształowa łza poleciała, gdy od razu przypomniało mi się, jak bardzo uwielbiam "ładne inaczej" zabawki.
Panie i Panowie!
Oto jest Liza:
Proszę bardzo, oto polska odpowiedź, na paskudną, zgniłozachodnią lalkę Barbie! Polska myśl techniczna, która miała pokazać tym paskudnym hamburgerożercom, że Polak też potrafi!
Liza (nie Lisa- twardo, jak Polak Sarmata!) była znana ze swej bujnej i fantazyjnej fryzury. I ja jestem dumna z tego, że udało mi się ten fryz odtworzyć:
Do tego, wyobraźcie sobie ogrom mojego szczęścia, okazało się, że posiadamy przeze mnie model, to wersja DeLuxe i bardzo limitowana edycja, bo posiada... UWAGA!!! - prawdziwe, "zginalne" nogi!
Gumowe, joł!
No, że się nie zginają niby?- No co Wy! Zginają się, tylko ja nie umiem...
Że niby jednej ręki nie ma?- Zazdrość, tylko zazdrość, przez Was przemawia!
Liza jest boska i naprawdę cieszę się, że już nie muszę jej oglądać, że ją mam! Jakby nie patrzył- załatałam dziurę w lalkach z dzieciństwa ;)
No, a dla porównania, żebyście zobaczyli, jak bardzo Barbie nie umywa się do Lizy, macie tu jakieś niewiadomoco z dna kartonu:
No i gdzież jej tam do Lizy:
No i tak, czysto informacyjnie (wiem, że oszołomieni powabem Lizy, nie zwróciliście uwagi, na tą drugą) ona jest spokrewniona z Sumatra Barbie z 2007 roku.
O taką:
pfuj!
Z filmwebu i barbiecollector.
Oni tam mają ich tyle, że nie zauważą...
Zabawki z dzieciństwa nie są być może piękne ale mamy szczególny sentyment do nich. Ja o dziwo posiadam swoje wszystkie pluszaki z dzieciństwa i cieszą moje oko. Jeśli chodzi o lalki to trochę gorzej, nadal marzy mi się znienawidzona ciemnowłosa Karinka a ostatnio dobra dusza przypomniała mi o niejakiej Fleur w złotej sukni. Kiedyś pewnie do mnie trafią ;-) Twoja Liza boska ;-)
OdpowiedzUsuńKariny w dzieciństwie nie miałam, więc mi do niej nie tęskno. Pluszaki niedawno oddałam do zaprzyjaźnionej świetlicy, ale Borsuczek pozostał. Gdzieś u mamy leży jeszcze pies Ciapa, Miś z posta i oczywiście Znajdek vel Gruziu :)
UsuńLiza super laska. Wpis jak zawsze genialny. Borsuczek jest uroczy :D
OdpowiedzUsuńBorsuczek to prawdziwy pies na baby! ;)
Usuńhihihi, ale żeś porozwijała te wątki, trzeba było czytać ze zrozumieniem żeby sie dowiedzieć co w koncu jest motywem przewodnim ;) Liza jest urocza, ale nie sądzisz że buzię ma skopiowaną (skopiowaną to za dużo powiedzane...;)) z Fleurki? Natomiast Borsuczek mnie zauroczył...sliczny!
OdpowiedzUsuńRaczej na 100% miała udawać Fleur, choćby biorąc pod uwagę wielkość jej głowy :)
UsuńWiem, że post jest chaotyczny, ale jestem mocno nie w sosie...
Zawsze największy sentyment będziemy mieć do tych zabawek z dzieciństwa ;] Ja do tej pory mam takiego dużego, różowego psiaka co przypomina nieco wyrośniętego jamnika z długaśnymi uszami. Bez niego żadna zabawa nie była pełna :) Co do Lizy widziałam na żywo.. Ale to chyba zrozumiałe, że serducho mi do niej nie zabiło, bo swoją urodą wręcz mnie troszkę odstrasza... Za to Sumatra! Mogłabym się gapić i gapić! <3 Cudownie wygląda! A ta suknia - perfekcja... Skojarzyła mi się trochę z elficami z Władcy Pierścieni :)
OdpowiedzUsuńTa suknia to częściowo dzieło Magality, a częściowo płaszcz zdarty z Ireleand Barbie ;) Razem mieszanka nad wyraz smaczna :)
UsuńW momencie gdy zorientowałam się, że z kosza wyciągnęłam Lizę, to mój wrzask usłyszało pół lumpa. Wtedy krzyczałam niekoniecznie z radości ;)
Też miałam fazę Zabawkowego Nura Śmietnikowego
OdpowiedzUsuńi niestety tak mi zostało ;) . Buszowanie po SH albo chciwe rzucanie okiem co też leży u nieświeżego pana na targowym kocyku to wersja nieco uszlachetniona wyżej wymienionej przypadłości :). Pluszaki z wiekiem linieją , lalki gubią różne części ciała - tak się starzeją .Liza jest WSPANIAŁA !! Tak trudno trafić na rodzime lalkowe produkty ... :(
Borsuczek wielce wdzięczny :):)
Ja do dzisiaj, gdy przechodzę obok śmietników to mam oczy dookoła głowy i uwielbiam lumpeksowe łowy!
UsuńPewnie dlatego upolowałam Lizę, bo brak ręki mógł od niej odstraszać wielbicieli!
Skarby z dzieciństwa -bezcenne i rozczulające!!! Liza-piękna!
OdpowiedzUsuńJa bym jednak była bardziej wstrzemięźliwa w nazywaniu jej piękną ;)
UsuńAle skarbem jest!
Pyszczek ma słodki i zalotne oczęta...czego chcieć więcej?
UsuńPan Borsuczek wymiata! Ja jakoś nie mam serca do takich lalek jak Liza, jakoś nie kręci. A Sumatra łaadna... Uwielbiam Twojego bloga!!!Czekałam na posta :)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że miałam obsuwę, ale nie jestem w formie :/
UsuńBorsuczek dziękuje za słowa uznania, a Lizie wszystko jedno ;)
Hyhyhy, za dużo czytałas "świerszczyka" w dzieciństwie, stąd takie nietypowe imiona dla lal :P
OdpowiedzUsuńDzisiejszy wpis jest tak szeroki tematycznie, że aż nie wim co komentować. Wiec wypunktuję:
1. Czy Borsuczek to aby nie jest chomik? Tak mi się przypomniało, że kiedy się moje chomiki pożarły, to toczka w toczkę wygladaly jak twój Borsuczek z pyszczka!
2. Liza zawsze oszałamaiała mnie swoja fryzurą :P A na brak ręki można zaradzić - po prostu urwać jedną łapkę tej laleczce będącej "niewiadomoco", przeflancować i voila - Liza będzie jak nowa!
3. Ależ kocica z tej sumatrzańskiej? dziewczyny. Aż sie plastik topi pod jej spojrzeniem (co nie wroży dobrze jedynemu samcowi w grupie) :P
Powiem Ci w sekrecie, że facetów jest aktualnie trzech i to nie licząc RuPaula, a jednego, to nawet niedługo pokażę ;))
UsuńBorsuczek to borsuczek! Koniec tematu! Nie jest ważne kogo z twarzy przypomina, a ja mu po 28 latach razem nie będę zmieniać tożsamości!
Liza ma już rękę przeszczepioną. Dawcą była jakaś anonimowa AA :) Tak- ręka jest czarna!
E! zostałam powalona powabem tej Lizy- na swój siermiężno- komunistyczny sposób jest ładna. =) przyznaj się gdzie robiłaś zdjęcia lalce tym razem?
OdpowiedzUsuńMoje lalki zawsze miały imiona typu Orlanda, Jasmina, i tym podobne, jedna nawet Suzana była- tylko nie jestem w stanie jej namierzyć, choć widziałam ze 2 miliony lalek na różnych aukcjach i blogach.
Ta Liza ma włosy niesamowicie dobrej jakości- tego akurat po zdjęciach nie widać ;)
UsuńFotki robiłam oczywiście u "wujka Staszka" na nagrobku ;)
Liza była i moją lalką z dzieciństwa!
OdpowiedzUsuńBorsuczek wymiata!!!
Sumatra... mniam! Zazdraszczam jej bardzo ;)
Ja właśnie dzięki Twoim zdjęciom przypomniałam sobie jak Liza wygląda! I ta "moja", z dzieciństwa, też miała białe włosy!
UsuńA Sumatrę jeszcze upolujemy! Obiecuję!
Z Borsuczka i Wiewiórecki rzeczywiście urocza para. :P
OdpowiedzUsuńLizę pamiętam z dzieciństwa. Z tym, że ta, którą pamiętam była zdecydowanie brzydsza. :P
A Sumatra jest przepiękna! Choć fakt, do Lizy się nie umywa. :P
Neeee, one wszystkie były jednako paskudne ;)
UsuńJeśli Wiewiorecka będzie miała młode, to Ci jedno odstąpię! ;)
Jaki kochany borsuczek! Ja mam jednego starego pieska, którego dostałam od mamy najdalej w 1983r. Pod poduszką mieszka:)
OdpowiedzUsuńW 83r to ja właśnie Misia tarmosiłam. Tego, co jak kabaczek wygląda ;)
UsuńJak się do niego dokopię, to mu fotkę cyknę ;)
Ty też pieska obfotografuj!
OK :)
UsuńTwoja Liza ma fryzurę na cebulę:)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię Twojemu zamiłowaniu do Borsuka, bo moja ulubioną maskotką z dzieciństwa był powycierany z każdej strony szczeniaczek wyszperany w lumpie.
Ale tym razem moje serce skradła "ta druga" Oryginalny strój nie umywa się do tego co jej podarowałaś:)
Jak mówiłam- Liza ma fryz a'la oryginał ;)
UsuńA lalka w strój się sama ubrała :) Aż się dziwię, że tak ładnie to się skomponowało!
uwielbiam wpisy o zabawkach z dzieciństwa, cudne wszystkie
OdpowiedzUsuńJa mam do swoich zabawek ogromny sentyment. Najchętniej zachowałabym je wszystkie!
UsuńFajnie, że zachowałaś Borsuczka, za to dostajesz u mnie szóstkę. Ale się nie ciesz, bo masz pałę za brak Dziwki, bardzo chciałabym ją zobaczyć. Cóż, ja też nie upilnowałam swojego misia i mama cichcem go sprzątnęła.
OdpowiedzUsuńLiza jest fantastyczna, ówczesne dzieciaki raczej nią gardziły i ciągnęły mamy do Pewexu. A ja bym w lumpku krzyczała ze szczęścia, gdybym ją znalazła. A Barbie, cóż, jest tak pospolicie piękna, gdzie jej tam do Lizy czy Agaty.
Dziwki ja nawet nie pamiętam. Znam jedynie jej historię od mamy. Gdybym ją pamiętała, to na pewno nie pozwoliłabym jej zaginąć.
UsuńU mnie na podwórku była silna ekipa "Liz". W końcu było ich tak dużo, że Barbie oddała przywództwo :)
Haha Historia Dziwki rozniosła system xD ja się nie mogę pochwalić intrygującym gustem zawsze ciągnęło mnie do barbioch :D
OdpowiedzUsuńJa ogólnie uwielbiam wszystko, co nie do końca ładne ;)
UsuńAle i tak Barbie zawsze ma u mnie pierwsze miejsce!
Liza jest fantastyczna no i jeszcze ta wersja luksusowa - wymiata po prostu. Niestety po zabawkach mojej mamy ślad nie pozostał nawet, babcia wydała w świat:(
OdpowiedzUsuńZawsze z lumpa można przytargać coś wiekowego i udawać, że to było w rodzinie od pokoleń ;)
UsuńBorsuczek i Wiewióreczka są cudowni! <3 Wzruszyłam się ich szczęściem!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zbyt rzadko zdarza się tak udana i dopasowana para! :)
UsuńI ona ma na imię "WiewióreCka". - WiewióreCZka, to dość popularny błąd. Dużo ludzi go popełnia ;)
A więc WiewióreCka :3
UsuńOj, ale króliczysz. Przecież to "niewiadomoco" z dnia kartonu, jest piękne i jaki ma strój boski. A zdjęcia działaja na moja wyobrażnię i to jak, bo wygląda mi na sesję cmentarną ;)
OdpowiedzUsuńCo do parki, to oni wyglądają jak żywcem wyjęci z horroru jaki oglądałam chyba ze 25 lat temu. Cmentarz zwierząt się nazywał. Rozumiem, że uwielbiasz ich, bo to cały bagaż wspomnień w sobie noszą. Mnie z dzieciństwa została wyleniała małpka.
Oczywiście, że "króliczę", bo Sumatra jest jedną z piękniejszych i wdzięczniejszych lalek, jakie miałam :)
OdpowiedzUsuńSesja też odbyła się na cmentarzu, nie mogę zaprzeczyć :)
Borsuczek nadal jest moim ulubieńcem, ale Wiewióreckę, kupiłam za 40gr, dla pośmichy :)
Cześ Królisiu... ;) co za przykrzoki Cię dopadły? Duszne czy pooperacyjne? Masz ode mnie przydasiowego buziaka. ;* Borsuczek to moje marzenie... A Dziwka... Jako dziewczynka ... na targu zakochalam się w cycatej syrence , siedzącej zalotnie.. z przezroczystym tiulem na obfitym biuście... Dopiero dzisiaj rozumiem minę cioci, która niemal siłą odciagała mnie od tego CUDU ;D Mam oryginalnego ciucha od Sumatry - ta lala to piękniejsza wersja mojej "Trzynastki" :D
OdpowiedzUsuńOj Ciociu, tak jakoś bycie Rudym Królikiem, nie zawsze jest super ;)
UsuńBorsuczek się rumieni nad tymi zachwytami, a cycatą syrenką, to sama bym się zainteresowała!
Ps: Wysłałam Cioci maila, ale nie wiem, czy doszedł ;)
Królisiu ciotka jest stara pierdoła i zapomina, że ma pocztę e-mail... ;) Zaraz sprawdzę i dam znać... miej cierpliwość prosze ;D
Usuńjezusmaryjoooooo! no borsuczek mnie powalił! i wiewiórka dobiła :D
OdpowiedzUsuńa Lizę i ja miałam,tyle,że moja miała białe kłaki :P i też były "takie gęste" :P
Muszę stwierdzić, że ta Liza ma włosy świetne, ale faktycznie ich poskąpili lalce...
UsuńBorsuczek kradnie lalkom szoł! :)
pozdrawiam wakacyjnie
OdpowiedzUsuńJakkolwiek szokujący by nie był borsuczek, naszła mnie taka refleksja, że najważniejszy w lalkach z dzieciństwa jest żywiony do nich sentyment i wspomnienia, które przywołują. Z tego względu dzisiajsze dzieci za 25 lat będą uważały współczesne, nabotoksowane Barbie z wielkimi głowami za super stylowe, vintage'owe cuda i będa płaciły krocie za egzemplarze NRFB. Czuję też, że Monster High będą popularne wśród kolekcjonerów za 20 lat, więc moż by zacząć już dziś inwestować?
OdpowiedzUsuńA Barbie Sumatra cudnie wystylizowana - widać w niej Króliczego ducha :)
Myślę, że współczesne Barbie mogą przejść bez echa, ale MH już osiągają wartość kolekcjonerską. Zwłaszcza te z serii Basic i gdybym miała morze nadmiarowej gotówki, to bym inwestowała :)
UsuńA Borsuczek jest bezcenny! Żadna lalka ze stada nie znaczy dla mnie tyle, co ten sfatygowany zwierzak.
Jeżu, jakie to niewiadomoco jest piękne, chcę takie niewiadomoco! *__*
OdpowiedzUsuńBorsuczek vel Boberek jest po prostu wykochany i tyle - wyliniał od nadmiaru miłości - w stanie pierwotnym był całkiem przyjemny o czym niedługo czytelnicy będą mogli się przekonać ;) ;)
OdpowiedzUsuńI ty się śmiałaś z tego co Dark pisze na blogu? A czytałaś siebie??? Padłam i chyba nie wstanę!
OdpowiedzUsuńTak śmiało nabijałaś się z koleżanki, podajac przy tym namiary na swoje blogi, że z ciekawosci weszłam zobaczyć co Ty prezentujesz na jednym z nich... rozczarowałam się, taki shit.
Jedno co mogę ci poradzić, następnym razem jak będziesz chciała ponabijać się z innych, to na Boga nie podawaj namiarów na swoje blogi, nie radzę, bo nie masz się czym pochwalić. Gwarantuję że powytykać głupoty, błędy i ponabijać się-jest z czego...
Tak, tak zaraz napiszesz, że nie obchodzi cię moje zdanie, że niby spłyneło to po tobie bla bla bla...i git, bo mnie cieszy tylko fakt, że ci o tym napisałam ;) Ktos musiał...
Dark nie jest moją koleżanką i nigdy nie była.
UsuńAleż bardzo obchodzi mnie Twoje zdanie! Od tego jest internet- ktoś coś pisze, a inny to komentuje :)
Skoro od tego jest internet wszyscy powinni być prostakami, na szczęście nie są.
UsuńSmutne musi być życie osoby, która uważa, że "komentować" nieodwołalnie łączy się z "prostacko".
UsuńMoją ulubioną zabawką była małpa. Miała dość długie, czarne futro, które starannie wyczesywałam. Jako, że była bardzo podoba, nazwałam ją, a właściwie go, Tytusem. Wyobraź sobie minę pani przedszkolanki, gdy przytargałam ponad metrowego, czarnego małpiszona, ubranego w moje stare spodenki na szelkach (z dziurą na ogon oczywiście) i kapelusik w kwiatki i ustawiłam się z nim ochoczo do zbiorowego zdjęcia pt. "My i nasze ukochane zabawki". Peweksowskie Barbie koleżanek z przedszkola przegrały z kretesem. XD
OdpowiedzUsuńOch, chciałabym takie niewiadomoco. *o*
*biegnie na strych przetrząsać kartony w nadziei na znalezienie tak pięknego niewiadomoczego*
Niestety moja rodzina była zbyt biedna (patrz łażenie po śmietnikach) i patologiczna (patrz nazywanie lalki "Dziwka"), na to bym miała ładne lalki i musiałam się zadowolić Borsuczkiem.
UsuńNawet jak byłam głodna, to przyciskałam go do piersi i wyobrażałam sobie, że chciałabym by był prawdziwy.
Mogłabym wtedy go zjeść ;)
Króliku, to prawie kanibalizm!!11oneone Hanni pochwala. ;)
OdpowiedzUsuńMój Tytus był strasznie zmaltretowany nadmiarem miłości. Łapię się na patologię? Plizplizpliiiiiz! *oczykotazeszreka*
Omujborze, łapię się! Wyśmiewałam czyjś wypadek. Jak tylko dojdę to tego gdzie i w jaki sposób będę mogła Ómrzeć szczęśliwa. Nooo, chyba że panna ma halucynacje z niedożywienia, co by wyjaśniało absurdalność tego zarzutu. W takim razie trud mój jeszcze nie skończon. *dużo smuteczku, samotnych kryształowych łez i krffafionce serduszko*
Wyszło mi że jakaś anormalna jestem bo moją ulubioną zabawką to klocki były.
OdpowiedzUsuńAle moja córka miała lalkę - głowę z gumy,resztę ze szmatki a włosy z wełny.Nazywała się Pufcia.I moja mama, szalona maniaczka czystości stwierdziła ze lalka jest taka budna...i obcięła na glace Pufci łeb.To w kwestii uroku.Bo po tym wypadku córka w ryk że to nie jej Pufcia, ryk tygodniowy, moja mama do sklepu po nową i utylizować.Takie to sa wypadki z brzydotą.A mówiłam jej -nie ruszaj.
Co do tzw śmieci-to tylko kwestia czasu-bo np takie wygrzebane ze śmietników średniowiecznych rzeczy lądują w muzealnych gablotach.
"Leleth 2 sierpnia 2013 16:22
OdpowiedzUsuńSmutne musi być życie osoby, która uważa, że "komentować" nieodwołalnie łączy się z "prostacko"."
Leleth, no przecież wiadomo, że prostacki komentarz to każdy inny niż "ołmajgad, locciam twojego blogaska soł macz, jesteś mojom idolkom, królowo!!!!1111oneoneone". *wiesza sobie martwe zwierze na szyi w akcie protestu*
Boże. Ogarnęło mnie pożądanie- nie na widok Lizy (z sarmacką szczęką), nie na widok sumatrzańskiej piękności...Borsuczek (swoją droga nazwa tez specyficzna...akcent na >suczek< czy może od słowa >zborsuczyć<?) i jego laska są przecudowni!
OdpowiedzUsuńJa (opowiadałam już?) zapałałam swego czasu miłością do kija. Nosiłam go za sobą na sznurku i był moim bestfriendemeverem, a nazwałam go ku zgrozie babci Lucyferem. Babcia i siostra twierdzą, że chodziłam raz naokoło kościoła rzewnie go wzywając, ale wydaje mi się to dość hardcorowe.
Tak bardziej tematycznie- Liza nie taka zła, polska myśl techniczna dała radę.
Przypuszczam, że Borsuczek wzięło się od pospolitego borsuka, którego sierściuch wcale nie przypomina ;)
UsuńJa wkurzałam mamę i babcię pieluchą przewiązaną w pół, gdzie węzeł tworzył coś, co bujna wyobraźnia nazywała lalką ;)
Miałam pół pokoju zabawek, a do snu chodziłam ze szmatą zawiązaną w węzeł ;)))
Sweet!
nie ma chyba gorszych zabawek dla dzieci niż te produkowane z żywych zwierząt...pewno jakas nutria straciła życie...ale w czasach prl to norma była.
OdpowiedzUsuńdziwka mnie rozwalila hihi...szkoda że już jej nie masz;) toby dopiero była pamiątka;))
lizy nie mialam w dziecinstwie i jej nie pamiętam z tego czasu... tak samo jak agaty. ale bardzo mnie zachwycaja swoją aparycja. lilav.
Aż mi się przypomniał pewien cytat Exupery'ego, którego nadużywam, ale tutaj też użyję: "Tylko dzieci potrafią zatknąć kij w piasku, uznać, że jest królową i obdarzyć go miłością." Moja trzyletnia siostrzenica pokochała bezgraniczną miłością znalezioną na podwórku maskotkę kuny albo szczura, albo norki, która wygląda, jakby ktoś ją wyżymał, żuł i nie wiem, co tam jeszcze, ale uważam, że to piękne - "dojrzały" człowiek w wyborze sympatii kieruje się aż za często aparycją ;-)
OdpowiedzUsuńWykochane "brzydalki" rządzą. Mówię to jako posiadaczka co najmniej kilku :D
OdpowiedzUsuńNo i się poryczałam. Mojej mamie też łza się zakręciła w oku. Borsuczek stał się moim ulubieńcem <3. Zabawki tamtych lat mają w sobie to coś...
OdpowiedzUsuńKróliku, a czy ta Liza ma swoje oryginalne włosy czy to reroot? Bo ja pamiętam Lizę wyłącznie z bardzo jasnymi włosami, prawie białymi.
OdpowiedzUsuńChciałam też dodać, że Liza była 'prywaciarską' myślą techniczną. Szarpnęła się na nią jakaś prywatna firma i było w okół tego karkołomnego przedsięwzięcia mnóstwo szumu. Pamiętam jak w dzienniku telewizyjnym zapowiadano Lisę, jako polską Barbie (!)