Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Przerywam program, aby nadać komunikat!

"Jaszczurkę" przed przemianą pokażę Wam w następnym poście, po prostu muszę z siebie wyrzucić najpierw moją najnowszą lalkę...

Najpierw zagadka: 
Co to za lalka?- Jeśli ją masz, to znaczy, że jesteś nieszczęśliwa. Jeśli jej nie masz, to prawdopodobnie jej nie potrzebujesz?



Odpowiedź za chwilę.

Ale najpierw pogadanka:

Raz na ruski rok, Mattel "wychodzi do ludzi" u próbuje zrobić lalkę "społecznie poprawną". A to wypuści "koleżankę" na wózku inwalidzkim, a to propaguje adopcję chińskich dzieci, a to zachęca do wstąpienia do armii.
Oczywiście takie akcje mają swoich zwolenników i przeciwników, i tym drugim nie ma się co dziwić, skoro wspomniany wózek nie mieści się do windy, biedna, niemądra Barbie wiezie pandę do Afryki*, a w wojsku nie pozwalają się pindrzyć i chodzić na obcasach.
Matell jednak brnie dalej, niestrudzenie i BUM! w roku 2012 tworzy Ellę, przyjaciółkę Barbie, która... jest chora na raka i w trakcie chemioterapii.


Jak widzimy, Ella jest szczęśliwa, uśmiechnięta, umalowana i łysa. Właściwie, to nawet nie wiemy czy jest chora, czy po prostu ceni sobie taki "imidż". Nigdzie na pudełku, nie znajdziemy słowa: "Rak", "chemioterapia", czy "choroba". Jedyne, czego się z pudła dowiemy, to to, że Ella jest "friend of Barbie".

Wątpliwą urodę Elli chwilowo odłóżmy na bok i skupmy się na samej ideologii- ta lalka nie weszła do seryjnej sprzedaży w sklepach. Próżno jej też szukać na eBayu czy na lalkowych blogach. Jest ona jedynie darem, który Mattel oferuje, dla szpitali onkologicznych i teoretycznie, tylko na oddziale można ją zdobyć.
Więc, odpowiadając na zagadkę- jeśli masz Ellę, to znaczy, że jesteś chora na raka, jak nie masz, to... się ciesz zdrowiem!

Nawet na pudełku tej lalki jest ładnie napisane:  Donated by Mattel, NOT FOR RESALE! 


NOT FOR RESALE!

NIE NA SPRZEDAŻ!!!
(Nie do "odsprzedaży", ale sens ten sam)

Chcecie zobaczyć Ellę "na żywo"?
Proszę bardzo:

















"Jak wszystkie moje fantastyczne przyjaciólki, jesteś piękna w środku i na zewnątrz!"- Tylko, że ja nie mam raka! Trololololo!








I (pardonsik za francuski) nie wiem co mnie wkurwia bardziej- to, że kupiłam ją w sklepie sieciowym? Że mam na nią paragon? Czy to, że lalka, która z zamysłu ma wspierać w rekonwalescencji chore dzieci, jest zrobiona (pardonsik ponownie) chujowo jak chiński czajnik?

Po pierwsze- skoro dzieci mają się identyfikować z lalką, to czemu to nie Barbie zachorowała, tylko jej jakaś bogu ducha winna i nieznana wcześniej przyjaciółka?
Czy jedynym skutkiem chemioterapii jest brak czupryny na głowie, który można przykryć chustką lub (i znowu, przepraszam) zajebiście oczojebną peruczką? A czy trudno byłoby Elli dorzucić kroplówkę, rurki i zneutralizować jej nieco makijaż? Jakaś koszula nocna, może być różowa- Helloł! Mattelu! Rak, to nie tylko fancy łysa glaca! Jak chcecie "oswajać" chorobę, to jej nie przykrywajcie różem i szerokim uśmiechem Elli.

Po drugie: skoro lalka jest przeznaczona dla dzieci, które i tak los mocno skrzywdził, to czemu peruki są postrzępione, naszyjnik nie pasuje do całości, a Ella ma ewidentnie za duże buty? Pewnie, najłatwiej trzasnąć lalkę, na przysłowiowy "odpierdol" i pławić się w chwale własnej, wspaniałomyślnej dobroczynności.


Dzieci są mądre. Zwłaszcza te chore. Bezbłędnie wyczuwają fałsz, obłudę i kłamstwo. Czy zdrowe, czy chore, nie wolno ich oszukiwać, czy wybielać prawdę. Prędzej, czy później dziecko przejrzy nasze oszustwa i właśnie tak się poczują... oszukane!

Po trzecie i najważniejsze: Dlaczego kupiłam ją w normalnym sklepie sieciowym?  Mam nawet na nią paragon i dowód na to, że nie kosztowała dużo?



Czuję się wkurzona i zniesmaczona.
Jeszcze raz:


I wiecie co?- nie wiem jak trafiła do sklepu, ale wiem, że nie trafiła do chorego dziecka, któremu być może, rozjaśniła by trochę chorobę. Nawet, jeśli nie jest "fajna".

Ktoś nawalił.
Tylko kto?

*Animal Lovin Barbie, czyli seria, w której lalki pozują jako strażnicy zwierząt chronionych, zawiera w sobie lalkę plus takiego słitasniego, zagrożonego wyginięciem, stfora.
Na pudle Basieńki (ubranej w syntetyczną skórę z leoparda) jest napisane: "Exciting Safari Fashion&Fun".
A w objęciach lalki- PANDA! Panda... na safari... w Afryce... no trzymcie mnie, bo padnę!

32 komentarze:

  1. Pisałam już w mailu co myślę, choć tak naprawdę nie wiem, co myśleć - o tej lalce, o fakcie "rzucenia" jaj na sklep, o wyglądzie tej lalki, o dodatkach, które powinna lub nie powinna mieć. Dziwnie mi jakoś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dziwnie" to najbardziej adekwatne uczucie, co do tej lalki ;(

      Usuń
  2. Mam bardzo mieszane uczucia. Temat jest tak rozległy, że potrzebuję kilku dni i wielu analiz na spokojnie, aby ugryźć go w zgodzie z własnym sumieniem. Co mi to sumienie jednakże teraz mówi? Na pewno taka lalka nie powinna być w sprzedaży, jeśli jej przeznaczenie jest inne. Na pewno musi być starannie wykonana. Na pewno nie wypada walić jej na twarzy wyzywającego uśmiechu - chyba, że ogoliła sobie głowę dla jaj. Na pewno takie akcje oswajania są potrzebne, gdy statystyki nieubłaganie podają, że za kilka lat, co druga osoba będzie się zmagała z tym cholerstwem, a przeżyje, tylko ciut ponad 1/3 chorych. Ale pytanie, co wynika z faktu pojawiania się tej lalki? Z wyjątkiem tego, że po prostu jest? Czemu nie ma jakiejś biografii z życia wziętej z tyłu pudełka, że są szczęśliwcy, nie ważne, jak nieliczni, którzy wyszli z tej choroby (nadzieja). Czemu brak jakiejś gadki edukacyjnej, że nie wolno dodawać do żywności E330, bo od dobrych 3 dekad, wiemy, że to rakotwórczy syf? (profilaktyka) Itp...
    Wtedy, taka lalka miałby swoją rolę. Inną niż po prostu istnieć, jak jakaś celebrytka. A może to "istnieć", to jednak coś w szerszym kontekście?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie mnie też brakowało jakiejś historii Elii. Czegoś, co sprawiłoby, że da się w nią uwierzyć i identyfikować się z nią, jak z osobą...
      No, coś zdecydowanie nie wyszło!

      Usuń
  3. (Królik, Ty naprawdę będziesz w mojej pracy licencjackiej, wręcz złotymi zgłoskami się w niej zapiszesz)

    Jestem w stanie zrozumieć, że to nie Barbie dostała raka, tylko jej anonimowa koleżanka; Basia ma taki złożony, bogaty i fabjuluśny wizerunek, że gdyby jeszcze wyszła w wersji "po chemii" - to dopiero by była afera i zniesława dla wszystkich chorujących.

    Jestem w stanie zrozumieć, że Ella jest lalką zrobioną po taniości - Mattel nigdy nie był przesadnie charytatywny, dziw, że w ogóle zdecydował się na taki ruch (chociaż w sumie też nie dziw, jeśli wyznaje się politykę "nieważne, jak o nas mówią - ważne żeby nazwy nie przekręcali")

    Jestem w stanie zrozumieć, że Ella wygląda szmatowato i ma różowo-brokatowe peruczki i piżamkę - bo wtedy wszystkie inne playline były głównie różowe i brokatowe.

    Ale sam fakt, że mogłaś kupić tę lalkę w markiecie, daje mi, jak to się teraz mówi w internetach, raka (uch, okropne żarty są okropne).

    Chociaż jakby nadarzyła się taka okazja, to też bym ją kupiła, bo jest na swój pokrętny sposób okazem [wręcz bardzo] kolekcjonerskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla ciebie to mogę nawet wysłać fotkę z autografem, czy udzielić autoryzowanego wywiadu ;)
      A tak... żarty o raku nie śmieszą w zestawieniu z tą lalką i też mi z tym źle ;)

      Usuń
    2. Zostałam ubiegnięta... bo myślałam raczej o habilitacji "z lalek" ;-)

      Usuń
  4. Hmm, chciałoby się powiedzieć, że Polak potrafi (zarobić na wszystkim), choć skoro kupiłaś w sieciówce, to pewnie nie Polak. Tak dla przyzwoitości to mogliby chociaż ten napis "not for resale" zakleić, ale może ktoś sobie pomyślał, że w Polsce po angielsku mało kto czytać umie... Tak, czy inaczej, niesmak pozostaje na dłużej. Jedyny przyjemny aspekt tego dość smutnego postu, to fakt, że "jaszczurka" weszła do Twojego nazewnictwa lalkowego, bardzo mi miło ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie nikt nawet nie zauważył, że tam jest taki napis...

      "Jaszczurka" nie mogła się nazywać inaczej! ;)

      Usuń
  5. Skąd, dobre pytanie?! Jestem w szoku.
    Co do roboty na opdierdol... skoro nie ma być na sprzedaż i zero zarobku to po co się starać. Ideologia fajna i niby zgodzę się z tym, po co tu tyle różu... ale chore dziecko będzie miało tyle przykrości i szarych szpitalnych korytarzy, że taka kolorowa lalka pocieszy, a będzie sie chociaż identyfikowało że ona też jest łysa :) Już tak nie rozdrabniajmy sprawy, dziecko ma inne spojrzenie niż dorosły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ma inne. Tam, gdzie dorosły udaje, że nic się nie dzieje, tam dzieciak wie że jest źle i zamiast kolorową lalką, to szpitalną rzeczywistość oswaja "robieniem" zastrzyków i zawijaniem bandaży na miśka. Przerobiłam to.

      Usuń
  6. Niekonsekwencja Mattela jest niekonsekwentna? A ich troska szczera jak uśmiech dealera samochodowego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już nawet nie będę nic mówić o tym że znalazłaś lalkę w zwykłym markecie. Ale trochę mnie boli to, że te lalki są takie "na odwal". Ja rozumiem, łaskawy mattel zafundował lalki, ale mogli by jednak trochę więcej kasy w nie wcisnąć. Ba, kasy, projekt lepszy zrobić. Jakieś ciuszki ładniejsze i przyzwoite, przyjaźniejszą mordkę, normalniejsze peruki. I zgodzę się też co do szpitalnych akcesoriów -szlafrok jakiś, ale też ładny, piżama. Mam wrażenie że Mattel chciał sobie tylko zrobić reklamę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie na serio najbardziej boli ten market. Tak nie powinno być! A reszta... to już zostawiam sumieniu twórców!

      Usuń
  8. Szczerze zawsze miałam mieszane uczucia co do takich lalek (choć niepełnosprawną Becky mam i dla mnie zawsze była lalką wyjątkową, miała przesłanie a dochód z niej był przekazany na szczytny cel)... Ale ta Barbie... Ella właściwie. No nie wiem. Z jednej strony inicjatywa naprawdę fajna, bo takim chorym dzieciakom trochę radości też się przyda i wiem, że może zabrzmi to nieco infantylnie, ale taka uśmiechnięta, wesoła lalka, ubrana na kolorowo z różową peruką rozjaśni im trochę dzień, wywoła choć cień uśmiechu i pokaże, że jednak z taką chorobą można walczyć, że można wygrać. A z drugiej... Jest taka nierealna.. Tak jak napisałaś - ona nie wygląda na chorą, nie widać na niej żadnego bólu czy cierpienia, z którym te dzieciaki zmagają się na codzień. I coś co chyba boli i uderzyło mnie najbardziej to to, że znalazłaś ją w sklepie. Przecież miała nie być w sprzedaży, a przekazywana charytatywnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Becky jest jakaś... inna. Bardziej wierzę w jej wózek, niż w peruki Elli.
      Dzieci na bank się ucieszą z tej lalki. To dorośli powinni się wstydzić.

      Usuń
  9. Market i kiepskie wykonanie faktycznie boli... MGA rozwiązał sprawę inaczej niż Mattel i nie wiem, czy nie uczciwiej... Jego lalki po chemii nie mają nie tylko włosów, ale i brwi i części rzęs, malunek/makijaż oczu sprawia wrażenie ich "zmęczenia", a ust jest delikatny. Ubranka są takie jak dla zwykłych Moxie/Bratz, ale nie ma peruk, tylko czapeczki... Na opakowaniu jest "wstążeczka" i informacja, że firma produkując te lalki wspiera badania prowadzone.w jednym z najlepszych szpitali onkologicznych w USA. Zdecydowano sie na takie rozwiązanie, bo lalki są w regularnej sprzedaży - "z internetów" wiem, że kupują je i rodzice chorych dzieci i kolekcjonerzy - co ważne nie ma żadnej różnicy między nimi a "regularnymi" Moxie czy Bratz... prócz tej, że mają mniej rootowanych/malowanych włosów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAK! Właśnie czegoś takiego chciałabym od Mattela! Właśnie tego!

      Usuń
    2. Mattel - masz bana! W prywatnym proteście ominęłam w tym tygodniu okazję zakupienia 3 Barbar ;-)

      Usuń
  10. Uch, obrzydliwe jest to, że udało Ci się kupić tę lalkę w markecie. Rozumiem bulwers i mam podobny. Not for resale... To niesmaczne i żenujące. Nic tylko zgłosić sprawę prosto do Mattela - nawet polskiego oddziału, niech market zapłaci karę - przekaże darowiznę na rzecz dzieci chorych na raka, może wtedy historia będzie miała jakiś pozytywny wydźwięk.
    Przykro, że firma potraktowała lalkę po macoszemu - takie toto nie wiadomo co i nie wiadomo po co - może trochę promocja lalki, którą dzieci przestają się bawić, bo smartfony, komputery, konsole, a o takiej "wyjątkowej" lalce będzie w mediach szum - tym bardziej zatrważające... Chyba jedyny plus to wzbudzenie dyskusji, że chore dzieciaki też mogą mieć w miarę normalne dzieciństwo, powinny móc cieszyć się beztroską, że chorobę, nawet straszną i dotkliwą, można oswoić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam o napisaniu do oddziału, ale co ja zrobię, jak mi zamkną ukochany sklep z lalkami?

      Usuń
  11. Brawo Mattelu! Aleś dał plamę :( Nie dość, że lalka średnio urodziwa, to jeszcze jakość kiepska. Ale może właśnie takie dzieci lubią? Tylko dlaczego w sklepach te tańsze z podstawowych wersji miesiącami stoją na półkach?
    Natomiast to, że ktoś próbje sprzedać zabawkę przeznaczoną do darmowego rozdawnictwa to rozumiem. W naszych czasach i uczuciami się kupczy,więc zwykły kawałek plastiku w ubranku też można sprzedać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeśli chodzi o wygląd lalki, to bym się nie czepiała - darowanemu koniowi... Ale faktu, że lalkę, która miała być podarunkiem dla ciężko chorego dziecka, na legalu sprzedaje się w sklepie, to już nie mogę znieść :-( Zastanawia mnie, jak ona trafiła do sprzedaży i kto na tym zarobił...

    OdpowiedzUsuń
  13. Przykre to i chyba więcej nie trzeba mówić:(

    OdpowiedzUsuń
  14. Te "rakowe" lalki bywały w sprzedaży w TKMaxxie, widywałam Moxie i Bratz. Mi również nie podoba się sprowadzanie kwestii raka do wyglądu. To jakiś taki temat zastępczy jest.

    OdpowiedzUsuń
  15. ktoś się pomylił i to grubo z tymi lalkami.......wydaje mi się,że założenia one powinny być PODAROWANE chorym dzieciom?ehhhh......

    OdpowiedzUsuń
  16. Podzielam chyba wszystkie Twoje zastrzeżenia co do tej lalki, szczególnie to, że trafiła do normalnej dystrybucji, a mimo to, kusi by rzucić się do sklepu na jej poszukiwanie... bo jednak niezła ciekawostka z niej.

    OdpowiedzUsuń
  17. Czyli znowu zostaję jedyną osobą, której to nie oburza? Upssss. Zawsze uważałam i będę uważać pomysł "rakowych" lalek za próbę bycia dobrym na siłę i wciśnięcia tak zwanego "prawdziwego życia" w świat, który powinien pozostać cukierkowy na wieki wieków amen. Mattel działa niejako pod presją, bo przecież jak nie zrobią chorej Barbie to będą źliii i niedobrzy, więc trudno się dziwić, że produkt finalny wygląda jak półprodukt... Chociaż i tak trzeba przyznać, że Ella prezentuje się nieco mniej pokracznie niż łyse Bratzy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Może jakiś korpo-szczurek zabłysnął pomysłem, otrzymał gratyfikację, a w świat poszła fama o tym, jaki to Mattel jest zajebisty. Zgadzam sie z tym, że cały zamysł od początku do końca jest zwyczajni chu***y . Przepraszam za słownictwo, nic innego nie wyrazi tego, co o tym sądzę..

    OdpowiedzUsuń
  19. Kolejny "fantastyczny" pomysł Mattela. To naprawdę straszne, że lalka, która miała trafić do tak ciężko chorego dziecka trafiła do sklepu. To normalne świństwo. :(

    OdpowiedzUsuń
  20. Ella pojawiła się w dużej ilości na portalu aukcyjnym - ciekawe skąd..............
    Pomysł niby fajny, ale znając kreatywność dzieci wystarczy lalkę oskubać z włosia - będzie bardziej realistyczna. Skoro najbliżsi potrafią solidarnie golić głowy, to i lalce można zrobić to samo - a po leczeniu jak już dziecko wyzdrowieje - oddać lalce włosy robiąc reroot! W sumie ogolona lalka jest bardziej realistyczna- bo MIAŁA włosy ale straciła, natomiast Ella jest łysa "od urodzenia". Ciekawa jestem czy tylko lalka dostępna jest w sprzedaży w PL czy jeszcze gdzieś wypłynęła........

    OdpowiedzUsuń