* ten sposób pisania bardziej mi się podoba niż klasyczne "fairy", poza tym jest w tej formie stosowane w rytuałach Vicca i innych religiach pogańskich.
Tak czy inaczej podczas tej mojej obsesji zgromadziłam pokaźną kolekcję, co było dość trudne ze względu na trudności ze zdobyciem okazów. Te ogólnie dostępne były albo brzydkie jak noc, albo ich skrzydła były wykonane z "pończochy", czyli kolorowego nylonu naciągniętego na metalowy stelaż. Czasy, o których mówię były na długo przed odkryciem PayPal'a i eBaya, a na All panowała wielka posucha. Pamiętam, że internet był wielką pociechą, a zwłaszcza galerie na stronach takich artystek jak: Nene Thomas i Amy Brown. Oczywiście w miarę skromnych możliwości drukowałam Ich prace i wieszałam na ścianach. Kiedy wyprowadziłam się z domu, na nowym mieszkaniu szybko porozstawiałam moje ukochane figurki i cieszyłam się tą odrobiną magii, którą udało mi się przyozdobić szare mieszkanie w bloku z wielkiej płyty... Na ich nieszczęście w domu tym zamieszkała tez inna, niezwykle magiczna istota- Kluska, moja łaciata kotka, która absolutnie nie trawiła żadnej konkurencji i w ciągu tygodnia rozprawiła się z kolekcją. Na zasadzie: tą "skitram (właściciele kotów wiedzą co to znaczy), tamtą zjem, a tą zwyczajnie potłukę", pozbawiła mnie większości okazów, na moje szczęście tych najmniej cennych. Potem moja pasja zaczęła przygasać, ponieważ znajomi wiedząc o niej, przynosili mi na każdą uroczystość jakąś figurkę i większość z nich bardziej przypominała trolle jak wróżki, a ja przez to zaczynałam czuć przesyt. Całkowite załamanie nastąpiło gdy na mojej dzielnicy otworzył się supermarket typu "u Chińczyka, szystko za pińć zlotych", w którym stał olbrzymiasty regał wróżek, z których każda była tak piękna, że mogła być ozdobą kolekcji. Nie zrozumcie mnie źle: w owym czasie miałam ze 30 figurek, z których byłam dumna, a tutaj na półce pręży się z 50 takich, których nie mam i są one w śmiesznej cenie!- po prostu zbieractwo w jednej chwili straciło dla mnie sens. Wróżki zniknęły z półek, a ja oddałam się lalkowej pasji i póki co spełniam się w niej całkowicie.
Nie przestałam uwielbiać wróżek. Nadal mam kilka tych najbardziej ukochanych. Dwie darzę szczególnym sentymentem:
Sama figurka ma może z 10 centymetrów wysokości i jest wykonana z materiału przypominającego kamień. Dostałam ją pd mojej przyjaciółki z dzieciństwa, z którą pokłóciłam się przed laty przez jakieś dziewczyńskie nieporozumienie i drogi nasze się rozeszły. Nie widziałyśmy się 13 lat, przez przypadek odnowiłyśmy kontakt i wtedy kazało się, że nadal mamy o czym rozmawiać i wtedy też dostałam od niej tą panienkę. Niestety Kasia wędruje teraz gdzieś po świecie i nie mam z nią kontaktu- tak się umówiłyśmy, ale ta mała figurka ciągle mi przypomina, że w życiu zawsze można zacząć od nowa.
Drugą figurkę dostałam od Małżona w czasach, gdy tylko marzyłam o tym, że on owym Małżonem zostanie. W zasadzie z tą wróżką nie wiąże się żadna romantyczno-sentymentalna opowieść, ot po prostu straszliwie mi się ona podoba :)
ta akurat jest dość duża (około 20 centymetrów), ma boskie skrzydła i jakoś wygląda tak prawdziwie. Plus za to, że koty próbowały ją zamordować już kilkakrotnie i póki co wygrywa wróżka.
Oczywiście w kolekcji nie zabrakło także barbiowych skrzydlatych. Niestety nie są to te wymarzone jak np.:
-The Enchantress™ fron the Fairytopia Barbie- z 2005 roku

- Barbie Titania ze Snu Nocy letniej- z 2004 roku

- Fairy of the Forest Barbie- z 1999 roku

- Legends of Ireland Faerie Queen Barbie - z 2004 roku

Niestety moje latające panny są trochę bardziej "przyziemnie" :), a są to:
Barbie Lumina, którą nabyłam bo szalenie podobają mi się jej kolory i pyszczek.
Skrzydła ma moim zdaniem chybione, ale do zdjęcia je założyła :)
Strój jest "wmoldowany" w korpus lalki.
Pyszczek wróżki przypomina egzotyczne zwierzątko, a jej skóra pięknie opalizuje.
Kiedy lalka pojawiła się w mojej kolekcji najbardziej zdziwiło mnie to, ze jest znacznie mniejsza niż standardowa Barbie.
Kolejnym "motylkiem" jest Fairytopia Barbie w kolorze zmrożonego trupa :)
Lalka ma na stopach rozczulające mnie papućki :)
Bardo ją cenię ze względu na moją miłość do rzeczy w różnych odcieniach jednego koloru. No i nie co dzień Mattel wypuszcza lalkę całą na niebiesko.
Zupełnie niedawno dołączyła do mojej kolekcji śliczna, fiołkowa No Name Barbie. Co prawda nie mam 100% pewności, że ta pani też jest wróżką, ale póki co świetnie pasuje do reszty skrzydlaków:
Jej włosy mogą wyglądać na nieco zmechacone, ale jest to jedynie wina tych brokatowych nitek- zapewniam was, że są jedwabiste i mięciutkie.
I na koniec mała przestroga: na All można kupić skrzydła do robienia lalek OOAK, wyglądające mniej więcej tak:
Sprzedawca pisze w aukcji, że "są wykonane ze specjalnego, błyszczącego tworzywa". Owo "tworzywo" to zwykła tekturka powleczona laminatem :(. Skrzydła są kiepskie, a na lalce wyglądają dobrze tylko z daleka.
Jeżeli marzy wam się OOAK Barbie w roli wróżki, to lepiej zrobić skrzydła samemu lub na eBayu za nieduże pieniądze, można zakupić prawdziwe dzieła sztuki.