Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

wtorek, 4 grudnia 2012

Dwór królewny Jęczybuły

Zastanawialiście się kiedyś czego potrzeba ażeby przeprowadzić udaną sesję zdjęciową?

Lalki?
Aparatu?
Światła?
Nastawienia?
A może wszystkiego po kawałku?
A może wystarczy jedna baba, która ze złamanego paznokcia zrobi katastrofę?

To Wy sobie siądźcie i pomyślcie, a ja opowiem Wam dzisiaj historyjkę z morałem i mam nadzieję, że wyciągniecie z niej wnioski! ;)

Był piękny, jesienny i szary dzień.
Królewna Jęczybuła otworzyła ciężkie powieki i już chciała przetoczyć się na drugi bok i zasnąć ponownie, gdy mały, obśliniony palec wylądował w jej uchu.
- Mama, uggabeh mniam!- Królewna jęknęła przeciągle, gdy zdała sobie sprawę z tego, że kolejny dzień czas zacząć.



Tak. Królewna Jęczybuła* to ja.

Cały tydzień jęczałam i miauczałam, że słońca nie ma. Jojczyłam jak kot w rui, że ciemno, że zimno, że pisać chcę, a zdjęć nie ma jak zrobić.
Chciało mi się popisać, poczytać i pospać jednocześnie. Najlepiej w tej kolejności.
Niestety chałupa się sama nie sprzątnie. Dzieciak sam nie zabawi, a Małżon sam nie wycycka.
Sobota zastała mnie w pracy, a wraz z nią piękna, słoneczna pogoda.
I dupa!
Ja w pracy, lalki w domu.
Po pracy fryzjer i zakupy. A dzień krótki.
Nie udało mi się.
Kiedy wpadłam do domu, to nawet nie zdjęłam butów. Capnęłam lalki, aparat i pobiegłam na strych. Zdążyłam "złapać" ostatnie promienie słonka.
Niestety jedynie jako odbicie w zasyfionej szybie.
I reszta dnia w pizdu!! I cała "moc twórcza" też w pizduuu...
Nie chcę...
Nie zrobię...
Idź sobie...
Wróć...
Ukochaj...
Czemu mnie nie słuchasz?
Czemu się śmiejesz?
Czemu Ty się Męnżu śmiejesz?!? Do Chuja Wafla! NIE ŚMIEJ SIĘ ZE MNIE!! Ja tu cierpię!

Dzień skończyłam zawinięta w koc i jako "buritto nieszczęścia" chciałam doczekać świtu.

Niedziela wpadła do domu przez niedomknięte okno i wraz z mroźnym wiatrem.

Żadnych palców w uchu, oku ani innej dziurze.
Na zewnątrz jasno, choć słonka nie ma.
Może spacer?
Zimno...
Może strych?
Zimnooo....
A może w domu się da?
Rozejrzałam się po mojej jaskini. -Ja nie żartuję, ja mam trzy niewielkie okienka. Ciemno jak w dziupli sowy.
Stół w kuchni nie, bo brudny i ściana zachlapana maślakowymi farbkami. Sypialnia odpada, bo nawet nie ma gdzie lalki postawić.
O! Jest szafka pod oknem w "saloonie". - Och, jakie to szczęście, że zrobiliśmy niedawno małe przemeblowanie, ażeby choinkę móc kiedyś ubrać.
Zwaliłam z szafki mężowe graty, zrobiłam miejsce na blacie i zacięłam się! Nie wiem co dalej.
Taki łysy ten blat, a w tle baba z cyckami na wierzchu- plakat Małżona.
O, taki:

Podeliberowałam, posapałam, przyniosłam kawał materiału z drugiego pokoju.
Idę po lalkę
- Mama! Ech! Ech!- zostawiam lalkę, idę po ciasteczko.
"Nie chcę Ciasteczka"
Odkładam ciasteczko.
Odkrawam kawał kiełbasy, w duchu proszę Bogów, by zaspokoiła chęć Maślaka.
Kiełbasa została zaakceptowana.
Wracam.
Przeganiam kota z szafki, zdejmuję kłaki z materiału. Stawiam lalkę na środku. Wyciągam aparat.
Za pusto.
Wracam do sypialni po elementy wystroju.
- Mama! EChhhh!!- Maślak stoi pod drzwiami łazienki. Odkładam mebelki. Biorę Dziecię pod pachę i stawiam na kiblu. (Tak. Na klapie. Zamkniętej.)
Myjemy zęby.
Płuczemy.
Dziecię ucieka.
Ścieram wylaną wodę.
Zabieram swoje zabawki i wracam do pokoju.
Zwalam kota z szafki.
Biegnę za kotem, bo materiał zaplątał się w pazury.
Mozolnie układam na szafce elementy wystroju: Kanapę, wazonik, parawan i jakieś tam pierdoły.
Kiwam z zadowoleniem głową, ale zaraz, zaraz: gdzie lalka?
Podnoszę z podłogi, ustawiam.
Ekstra.
Wszystko idealnie! Można pstrykać!
Z "urwał nacią" na ustach idę do sypialni odzyskać aparat.
Młode na łóżku próbuje cyknąć sobie "sweet focię". Kiedy próbuję zabrać sprzęt, przyciska go do piersi i ryczy.
Kilkanaście minut (i zdjęć) później płacę haracz w wysokości dwóch plasterków kiełbasy i wracam do pracy.
Po raz kolejny podnoszę lalkę, która właśnie zwiedzała zakamarki pod biurkiem.
Kota zwalam razem z lalkową sofką i wazonem na ziemię.
Poprawiam.
Ustawiam.
Oddycham.
"Rudaaa! A gacie mi uprałaś?!? Schowałaś, bo nie mogę znaleźć?!"
UMARŁAM.
Umarłam i jestem w piekle.

Oto moja lalka:

Zupełny OOAK.
Moja praca :)

















Gdyby Kroś z Was miał problem z rozszyfrowaniem lalki, to jest to Donna Martin z Beverlly Hills 80210.
Oryginał wyglądał tak:


Lalkę zakupiłam na All i w życiu bym jej sama nie rozpoznała, gdyby nie pomoc pewnego lalkomaniaka. Wcale nie przypadkiem ten sam osobnik jest właścicielem powyższego zdjęcia, które wcześniej opublikował już na swoim blogu, o tutaj

I jakkolwiek fruzura a'la rudy jeż jest moją zasługą, to już pomarańczowe ryło Donny i takiż kolor włosów zostały jej nadane przez poprzedniego "ownera".

Czyli tą lalką odpowiadam na odwieczne, największe pytanie kolekcjonerów: "czy da się pofarbować lalce włosy?" - Da się, ale razem z twarzą!

*proszę wyguglać w grafikach.

34 komentarze:

  1. "buritto nieszczęścia" xD You made my day, Królik!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę że nie tylko ja miałam taki "boski" weekend....

    "Donna a'la rudy jeż " wyszła świetnie!! Podziwiam kreatywność! Czy ona ma ogon doszyty do płaszcza??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest płaszcz od My Scene. Ma ogon :) Zawsze się zastanawiałam czy dam radę jakąś lalkę w niego odziać. I proszę!- lepszego bym nie znalazła!

      Usuń
  3. Jak już Ci wcześniej pisałem "Donnę bym rozpoznał w ciemnym lesie pod kamieniem", bo to jedna z moich ulubienic.
    Z włosami do brody wyglądała spoko, ale z tym "jeżem", który jej poczyniłaś prezentuje się jak jakaś zakręcona projektantka mody!!! Cieszy mnie, że płaszczyk się przydał, bo pasuje jej idealnie.
    Jak zwykle fajny tekst! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam było tak mało tych włosów, że albo reroot, albo rudy jeż! Płaszczyk tyle czasu czekał w szufladzie, ze aż nie wierzę, że tak doskonale do niej pasuje!

      Usuń
  4. Matko jedyna, do Donny ona niepodobna - i dobrze, bo twarz Donny konia na myśl przywodzi... Płaszczyk superaśny, choc i mnie ten ogon z tyłu zaintrygował. To jakiś kostium lamparta?
    Tekst świetnie oddaje męki twórcze artysty nierozumianego przez otoczenie :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że jesteś taką samą fanką oryginału jak ja ;)
      Jak już pisałam, ten płaszcz jest od My Scene, bodajże od Westley.
      Ma i ogon i cętki!

      Usuń
  5. Oc jak ja dobrze znam takie robienie zdjęć... Uśmiałam sie jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Królik skarbie Ty nie pisz, że można, Ty pisz CZYM? Muszę to wiedzieć! Jak mawiał Tadzio. Moje dwie porcelanki czekają na rudy skalp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ja ją nabyłam już z marchewą na głowie i nie wiem z "czym to się je" ale ja bym spróbowała farbą do tkanin syntetycznych. W końcu włosy lalek to "tkanina syntetyczna", prawda?

      Usuń
  7. Hi hi :D Mam podobne problemy z sesjami w domu, kiedy moja córcia zaszczyca mnie swoim towarzystwem a mąż współistnieje w mojej ograniczonej do jednego pokoju z kuchnią przestrzeni.

    Dałaś radę mimo przeciwności ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mniej jednak po pytaniu o gacie walnęłam o ścianę pokrowcem od aparatu ;)

      Usuń
  8. hahaha niezły czeńdż!! Tak myślałem że to ona, ale ostatnie foto mnie utwierdziło!

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak to jest, jak się człowiek mężem i przychówkiem otoczy – zero spokojności ducha i ciała. To taka kara za grzechy jest i przysłowiowy „dopust boży”, ale bez tego „dopustu” smutno jakoś i przykro żyć na świecie.
    Donna, po „obróbce” zyskała na atrakcyjności. W oryginale była to lalka typu „nuuuuuda”, niespecjalnie urodziwa i w dodatku przybrana w wątpliwej elegancji ciuchy. Teraz wygląda na zbuntowaną babę z charakterkiem, o punkowych korzeniach. Fajna jest!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się z Tobą odnośnie Donny. Nie jestem fanką serialu, ale oglądałam go jednym okiem i właśnie postać D. wydawała mi się mocno na siłę wciśnięta. No, ale czego wymagać od roli napisanej dla córki producenta? D. w moim OOAKu podoba mi się bardzo. I o dziwo podoba się także antyfanom Donny :)

      Usuń
  10. Mam podobny problem z robieniem zdjęć, moje dziecię nadal przeszkadza ale przynajmniej już aparatu nie zabiera- ma swój plastikowy z hello Kitty więc żądza posiadania została zaspokojona ;-) Niestety tak jest najpierw obowiązki a później przyjemności. Co do lalki- nigdy bym nie zgadła że to Donna, fajny jeż ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój nie daje się zbyć żadną plastikowo- dziecięcą imitacją. Ma nawet własną komórkę :)

      Usuń
  11. Moim zdaniem dona zyskała znacząco na tej metamorfozie. Sama z siebie jakaś taka nijaka, a teraz z pazurem:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak ja nie lubię kiedy już mam napisany komentarz i niechcąco kliknę gdzie nie trzeba ....

    Niestety mamy taką porę roku, gdzie każdy promyk słońca jest na wagę złota. ja do opisu kolejnej lalki robię już drugie podejście, bo poprzednie nie nadają się do pokazania ;(

    Donny fryz mnie rozbawił. ciekawe co by powiedziała sama aktorka widząc taką stylizację ;)
    Szałowe buty jej dałaś. I widzę kawę na rozbudzenie ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. taka hippiska z Texasu:) fajna przeróbka:)lilavati

    OdpowiedzUsuń
  14. uuuuuuu skąd ja to znam? LOL - a jak lalka miała przejść zmianę to na całego, nie dość, że rude włosy to jeszcze solara na pyszczku :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Buritto nieszczęścia zabieram do mojego słownika.
    Aby skutecznie
    1) robić na drutach skomplikowany ażur według ogromnego schematu,
    2) haftować cokolwiek zaprojektowanego przez Teresę Wentzler,
    3) ustawić sesję zdjęciową jakąkolwiek
    trzeba zamknąć rodzinę w piwnicy na trzy kłódki, odłączyć telefon stacjonarny i wyciszyć komórkę.
    Haft i ażurki opanowałam, zdjęciami lalek się już nie przejmuję. One są do zabawy a nie do fotografowania :-)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja akurat odstresowuję się fotografując lalki. One nie mają obślinionych paluchów, które macają obiektyw, ani nie marudzą, że pod słońce robię.
    A jak poziom stresu osiąga nieomal fazę "buritta nieszczęścia" to idę do swojego kąta i czeszę... i przebieram...

    OdpowiedzUsuń
  17. Aha, dlatego ona taka odziana! Bo twarz ma ciemniejszą niż ciało! :D Rudy jeż, rudy jeż, lepsze określenie niż mięsny :D

    OdpowiedzUsuń
  18. No masz zdolności. Fryzura zajebista :)
    Z łezką w oku sobie przypomniałam, jak to dwuletnie młode łaziło za mną i przeszkadzało. 8 lat później też łazi i przeszkadza, tyle że zdolności artykulacyjne i określony poziom inteligencji pozwala mu już na manipulowanie matką i wywoływanie poczucia winy ("jest mi smutno, bo nie masz dla mnie czasu", "pooooooobaw się ze mną", "wszystko jest ważniejsze niż ja"). Ale nie ma co narzekać - chcesz spokoju, w nocy masz go pod dostatkiem. Tylko po cichu się baw, bo pobudzisz męża i dziecko :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bez dwuznaczności: nie ma to jak polska kiełbasa xD

    OOAK ciekawy, wszystko w nim współgra ze sobą mimo tak mnóstwa kolorów.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi współgrać, bo wtedy odwraca uwagę od tego pomarańczowego pyska XD

      Usuń
  20. Z tym światłem i robieniem zdjęć na zewnątrz to rzeczywiście jest teraz problem.
    Laleczka śliczna. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebym ja chociaż miała kawałek ogródka pod domem, to i w deszczu bym zdjęcia robiła :((

      Usuń
  21. Oglądając po kolei zamieszczone przez Ciebie zdjęcia zastanawiałam się, co to za mold, że taki podobny do panny Spelling z przed kilku wieków i jeszcze większej liczby operacji plastycznych, a to przecież ona sama w wersji lalkowej, czyli Donna. Bardzo mi się podoba Twoje wydanie tej lalki, chyba bardziej niż w oryginalnej fryzurze i ciuchach.
    Tekst jak zwykle wymiata.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc z perspektywy reakcji ludzi na Donnę, dochodzę do wniosku, że jest ona niezwykle udaną lalką.
      Każdy (absolutnie każdy) póki co, po jej obejrzeniu mówił: tyyyy... ale ona do Tori Spelling podobna :)

      Usuń
  22. Only NM
    Mistrzowski wpis, to brzmiało jak soczysty zabawny życiowy felieton. OOAK udany :) Dużo ładniejszy niż oryginał :)

    OdpowiedzUsuń
  23. :)))) ale się uśmiałam...jeszcze rok temu tak samo wyglądałaby próba sesji zdjęciowej z lalką przy dziecku (czytaj: w ciągu dnia).dlatego wszystkie zdjęcia były robione po zaśnięciu dziecka, co skutkowało oświetleniem do kitu. Ale dzieci rosną więc niedługo będziesz mogła sobie popracować w spokoju ;) a Donnie zdecydowanie lepiej w czerwonych ustach :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Wyguglałam Jęczybułę! Mojemu facetowi na pewno tego nie pokażę, bo też by mnie tak ochrzścił :-D Tak samo, jak tym "buritto nieszczęścia" :-P

    Donna w tej wersji wygląda, jak ekscentryczna reżyserka, nawet ta farba do niej pasuje ;-)

    OdpowiedzUsuń