Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

poniedziałek, 22 października 2012

Odszczurzanie Barbary vol.3

Ponieważ chwilowo nastąpił zastój w Króliczych Opowieściach, a ja nie chcę opowiadać jak to pierwszy raz od trzech lat spiłam się jak bela, spałam bez gaci przykryta jedynie kocykiem z Makką Pakką i po pijaku zablokowałam komórkę, bo kod pin do telefonu pomylił mi się z tym do bankomatu. Tak... nie chcę o tym pamiętać...
Tak więc postanowiłam wrzucić dziś mały tutek, coby zastoju nie mieć i choć na chwilę zapomnieć i nie myśleć o zgubnych skutkach pijaństwa weekendowego.



Makka Pakka! Madafaka!

Tak, Mili Państwo!
Po dwóch latach oczekiwania, nadeszła pora na trzecią część przezajebistego poradnika Rudego Królika, pod tytułem:

"Dobra dziewczynka zeszła na złą drogę, czyli I love Tatoo, I do!"

Zapotrzebowanie na "dziary" wzrosło po zaprezentowaniu mojej ukochanej Pinkameny:



Wszelkie podobieństwo do żywych lub narysowanych Kucyponków jest czysto przypadkowe ;)


Z dedykcją dla Czarnego Paździerza :*

Aby wydziargać lalkę potrzeba:

- Tatuażu zmywalnego - możliwe do zakupu u Chińczyka, w sklepie "szystko za pińć zlotych", Baravo Girl lub w kiosku ruchu.



- Słoiczka z wodą, płatków kosmetycznych i ostrych nożyczek- do znalezienia w kuchni i w kosmetyczce mamy, dziewczyny, siostry (wersja dla chłopów). Kobiety wiedzą skąd się biorą takie rzeczy.



- Lalki gotowej do zmiany "imidżu"- kupujemy na Allegro, eBayu, bazarze ew. kradniemy małoletniej sąsiadce.



Tym razem też potrzebujemy czajnika:


Po to, bo koniecznie wcześniej zrobić sobie herbatkę...

Znajdujemy miejsce na lalce gdzie chcemy tatuaż.
Znajdujemy odpowiedni wzór.
Ostrożnie wycinamy motyw, starając się aby wyciąć jak najmniej tła wokół obrazka.
Dziarę przypasowujemy "na sucho":


Pasi? To odrywamy folię zabezpieczającą i przyklejamy wzór.

WAŻNE!!!

Lalkowe cielsko musi być czyste i suche! Inaczej dziara się rozlezie.
Chińczykowe wzory są zwykle za duże dla Barbiochów, ale łatwo wyciąć z nich mniejsze elementy i dopasować.

No, ale wracając:
Namaczamy wacik w słoiczku:


I sruuuuu, walimy nim w plecy lalki (lepiej niech woda będzie ciepła, lalka nie ucieknie).


Robimy takie "pac, pac", aby papierek od Tatoo dobrze wypił wodę:


Zdejmujemy wacik:


Bierzemy głęboki wdech i zdecydowanym ruchem zdejmujemy papier:


I uwaga!
Nie macać mi dziary paluchami! Nie sprawdzać! Nie dotykać! Idźcie wypić herbatkę i dajcie lalce wyschnąć w spokoju, albo cała robota na nic.
Dopóki Tatuaż nie wyschnie jest absolutnie niedotykalny!!!

Wzór po wyschnięciu przestaje się błyszczeć i lekko matowieje:


Dobra, duży wzór, na w miarę płaskiej powierzchni mamy opanowany. Teraz bierzemy się za małe wzory na powierzchni zaokrąglonej.
Ja wybrałam ramiona.

Wycinamy sobie wzorek:


Przyklejamy do ramienia (bądź nogi) i mocno ściskamy z dwóch stron, by się nie przesuwał:


Tak, mam pocharatane palce.
Tak, złazi mi lakier z paznokci.
Nie to jest ważne. Goryle w Afryce mają AIDS.
Nad tym deliberujcie!

Anyway!
Powtarzamy cyrk z wacikiem, ale musimy go mocno trzymać, by się nie przesunął wraz ze wzorem.


Jak się dobrze przyklei, to można puścić:


Ta dammm!!!




I teraz moja personalna i opatentowana sztuczka:
Jak wzory wyschną, to bierzemy puder (zwykły, babski puder):


I DELIKATNIE!! "pacujemy" dziarki. Puderek się przyklei, a tatuaże przestaną się lepić.
Tylko błagam: DELIKATNIE!!!

Potem pozostaje nam odziać pannę i zabrać na sesję:























Jeśli lalce nie pasuje bycie buntowniczką, to dziara schodzi po "potarciu" oliwką.

Biżu lalki zaprojektowała i wykonała nasza nieoceniona Loreen.

piątek, 12 października 2012

Kołysanki dla Dwulatka

Dookoła noc się stała,
Księżyc się rozgościł.
Jeszcze Ci nie powiedziałam
wszystkich słów miłości...




Pamiętasz, Rysiaczku? Nasza pierwsza kołysanka. Byłeś maleńki jak ziarenko kawy, a ja nosiłam Cię na tych moich sztywnych rękach i płakałam razem z Tobą.
Czemu płakałam? Ano, myślałam o tych "wszystkich słowach miłości" których nie umiałam Ci powiedzieć. Byłam nieszczęśliwa. Zamiast maleńkiego cudu, widziałam ciężar, który bałam się dźwignąć
A teraz?- kocham Cię mój Mały Człowieku. Kocham Cię tak, że mam ochotę wrzeszczeć. Kocham Cię tak, że aż to boli. Kocham Cię tak, że dziś już bardziej nie mogę, ale jutro będę mogła dwa razy bardziej!

Jeszcze z Tobą nie dotarłam na najdalsze gwiazdy,
Jeszcze Ci nie wymyśliłam najpiękniejszej nazwy...




Misiu Rysiu, Mały Człowieku, mój Leśny Trollu.
Kurczaczku.
Myszu.
Pryszczu.
Kochanie.
Moje Życie.
Gdzie my już razem nie byliśmy? Ile zwiedziliśmy światów?
Ten straszny strych, gdzie kradniesz sąsiadom klamerki.
Łąka Teletubisów i Dobranocny Ogród, gdzie żyją Twoi najulubieńsi przyjaciele.
Plac zabaw z tą wysoką ślizgawką, z której bez lęku zjeżdżasz, bo wiesz, że ja Cię zawsze złapie.
Dworzec, z którego zawsze wyruszamy na przygodę. Lotnisko, gdzie z Tatą puszczasz samolot...
A ile tych miejsc przed nami? Ile odkryć? Światów.
Synku! Ja Ci je wszystkie pokażę!

Królu mój, ty śpij, ty śpij, a ja,
królu mój, nie będę dzisiaj spał.
Kiedyś tam będziesz miał dorosłą duszę,
kiedyś tam, kiedyś tam…

Ale dziś jesteś mały jak okruszek,
który los rzucił nam




Mój Mały Okruszku! Twoja dusza jest starsza niż się mi się mogło wydawać. Czasem patrzysz na mnie tak bystro i mądrze, jakbyś wcale nie pierwszy raz oglądał ten świat. W tych wielkich oczach odbija się cała Twoja dobroć. Kiedy się tulisz, albo dajesz mi najmokrzejszego buziaka, to czuję jakbym zamiast serca miała wosk. Choć niewiele mówisz, to czasem rozumiesz więcej niż dorośli. Wiesz kiedy trzeba wleźć na kolana, a kiedy dobrze jest pomilczeć wspólnie. W twoich maleńkich łapkach drzemie wielka siła, którą najczęściej pokrywa warstwa cukrowo- lizakowego brudu. Czasem nie wierzę, że ten Mały Mędrzec, to to samo zawiniątko, które nosiłam na ramieniu.

On and on the rain will fall
Like tears from a star,
like tears from a star
On and on the rain will say
How fragile we are, how fragile we are




Tak też Ci śpiewałam, a ty na siłę zamykałeś te niebieskie ślepka, byle bym tylko przestała fałszować.
Wystarczyło, że zacząłeś miarowo oddychać, a delikatnie odkładałam Cię na kocyk, choć chciałam trzymać Cię w ramionach do końca świata. Wydawałeś mi się taki kruchutki. Jakbym mogła Cię połamać oddechem.
A teraz? Przeżyłam już siniaki, obtarte kolana, przegryziony język i rozwalone ucho. Przede mną wypadające zęby, wybite palce i złamane serce.
Dam radę!
Nigdy bym nie przypuszczała jaka jestem silna!

Kotek gonił po podłodze czerwony koralik,
już w kąciku, przy grzejniku
zwinął się w rogalik.
A-a, tak przez sen
wzdycha kotek z pluszu.
Pracowity miałem dzień,
dziś nie myję uszu!




Zabawne...
Tę samą piosenkę śpiewałam Twojemu wujkowi, gdy był niewiele większy niż ty teraz. Też miauczał, gdy słyszał o kotku. Też przynosił mi koraliki i też nie lubił myć uszu. Miałam tylko dziesięć lat, ale chyba specjalnie zapamiętałam tę kołysankę. Tylko, że wtedy nie wiedziałam jeszcze, że pamiętam ją dla Ciebie.

O! Wujek też tak ziewał!

Obudź się Rysiu!
Nie śpij już mój najukochańszy Syneczku.
To jest Twój dzień.
Kończysz 2 lata!





W poście wykorzystano teksty utworów:
Agnieszki Osieckiej -"Dookoła noc się stała",
Seweryna Krajewskiego- "Kołysanka dla Okruszka",
Stinga- "Fragile"
i Za Cholerę Nie Wiem Kogo- "Dobranocka"

poniedziałek, 1 października 2012

Domek pięciu Wiedźm*

Naszło mnie na porządki. Lalki spadały mi z półki przy najlżejszym podmuchu i zaczynało mnie to powoli wkurzać.
Z natury jestem ogromnym bałaganiarzem. Nie obchodzi mnie to, że przy otwarciu szafy ubrania spadają mi na głowę. Nie przeszkadzają mi buty na środku przedpokoju, o które potykam się ilekroć idę do łazienki. Kubki z kożuszkiem pleśni, porozstawiane na szafkach i parapetach oraz radioaktywne skarpetki które świecą w ciemności, już dawno wrosły w krajobraz mojego mieszkania.
Nie myję okien i nie prasuję.
Po co mam latać z gąbką i wiadrem, skoro kleksy z małych paluszków i kociego nosa, są takie urocze?
Po co mam prasować ubrania skoro obsługę żelazka znam tylko po to, by w miarę bez szkodowo, wytapiać wosk z dywanu?
Nienawidzę zmywać naczyń, więc kupiliśmy zmywarkę. Oczywiście nie chce nam się znosić tam garów, ani ich wyciągać.
Oczywiście Małżon podziela moje poglądy, bo raczej nie wróżyłabym naszemu związkowi długofalowej przyszłości.
Moja mama mogłaby dłuugo opowiadać jak dalece sięga moje bałaganiarstwo. To ona walczyła z "zapomnianymi" kanapkami w plecaku, które mówiły "dzień dobry" i nie raz był już cywilizowane na tyle, że wynalazły koło.
To mama szukała zaginionych spodenek na w-f, dzienniczków i zeszytów, które kilkakrotnie znajdowały się w zamrażalniku.
Mama do dziś chodzi po moim domu "tiptopkami", bo boi się, że oblezą ją Kurzowe Króliczki mieszkające po kątach.





Pobaw się z nami Mamsiu Klujika! Plosiiiimy!!! Kicu... Kicu...


Mogłabym mętnie tłumaczyć się, że artystyczne dusze mają w poważaniu porządek, ale w Króliczej Norze bałaganiarstwo jest sztuką samą w sobie.
Małżon niedawno szukał cukru.
Tutaj zaznaczę, że ja jestem "wytrawna". Cukru nie używam. Ciast nie piekę, kawy nie piję, herbaty nie słodzę.
Torebka "białej śmierci" starcza nam nieraz na pół roku. A tu "buch" i cukru ni ma!
Małżonowi zamarzyła się lurkowata herbatka słodzona burakiem a nie miodem. Szukał biedaczyna w cukiernicy i w spiżarce i nie znalazł.
Herbatę posłodził miodem, ale i tak po czasie przyczłapał do mnie i ze smutkiem oznajmił: "Cukru nie było i musiałem iść do sklepu i kupić." Myślał biedak, że go pochwalę za tak heroiczny czyn. Pomylił się.
- Przecież cukier jest.- powiedziałam- W szafce z przyprawami. Na półce z dżemami. Kilogram cukru przesypanego do puszki z napisem "mąka".
To najszczersza prawda. Cukier przesypałam do pierwszego, wolnego naczynia i wstawiłam w pierwsze wolne miejsce. Cieszę się tylko, że nie wyniosłam go do łazienki.
Pomimo tego defektu mojego charakteru pedantycznie wręcz dbam o porządek w lalkowym świecie.
Każda z pannic ma swoje przypisane miejsce i jestem w stanie dostrzec najmniejsze ich nawet przesunięcie.
Do niedawna rozpaczliwie próbowałam upchnąć towarzycho w jednym miejscu, o czym nawet pisałam tutaj, ale przyrost naturalny pogłowia nakazał szukanie nowych terytoriów.
Ponieważ, mimo chęci, mieszkanie raczej się nie rozciągnie, to wysiedliłam towarzycho z kącika i przeniosłam na przeciwległe ściany.
Nie powiem, efekt jest zadowalający.

Pierwsza grupa:


Druga grupa:


Wszystkie razem:


I jakieś resztki:


I już żaden burak mi nie zarzuci, że lalki mam w rozgardiaszu!

A wprawne oko zauważy, że w tej gromadzie brakuje moich "Wiedźm".
Kayla, Karolina, Amelia i Blanka otrzymały swoją własną półkę i tam się rządzą. Oczywiście uciekły z sykiem, jak tylko zobaczyły obiektyw i na zdjęciach ich nie ma.
Pomimo tego, że Wiedźmy rządzą moim stadem, to i na ich półce się zakotłowało. Wszystko przez te lumpeksy!
Wracałam sobie niedawno od dentysty (znowu!) i weszłam sobie do jednego z przybytków potocznie zwanych "Kurnikiem"- co wygrzebiesz, to Twoje! Wygrzebałam jakąś tam bluzkę dla Maślaka i gdy miałam już płacić, to pod stertą skarpet spostrzegłam splątany kłąb rudych włosów. Sięgnęłam i już po chwili trzymałam w ręku drugi egzemplarz Secret Spells Kayli, który został mi za chwilę policzony za 12zł. Rozśpiewały się Anioły, a ja już liczyłam kasę jaką chciałam dostać za Rudzielca na All.
Przyniosłam do domu. Odszczurzyłam. Ubrałam. Posadziłam koło "mojej" Kayli i... zauważyłam!
Co zaważyłam?
Zobaczcie sami:



























Kto nie zauważył? Przyznać się!

Dla niedowidzących- te lalki mają zupełnie różne twarze! Inne oczy, inny makijaż! Owszem, wiem że dwie lalki mogą się tak różnić gdy na przykład jedna urodziła się w "Malaysia" a druga w "Phillipines" (czy jakoś tam), ale tutaj obie pochodzą z "China". Obejrzałam obie na wszystkie strony i wszystkie znamiona mają takie same!
No cóż, ja cudownie odnalezionych sióstr rozdzielać nie będę.
I tak z Czterech Wiedźm zrobiło się Pięć.
* a Złota Marchew dla tego, kto mi powie skąd się wziął tytuł posta!