Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

wtorek, 28 stycznia 2014

Mistrzyni oszczędności i okazji.

Wiatr hulający po moim portfelu boleśnie uświadomił mi, że jest koniec miesiąca. W tym roku postanowiłam lepiej gospodarować domowym budżetem i planować wydatki z wyprzedzeniem, ale i tym razem nie zaskoczyłam siebie, i w dziedzinie oszczędzania ponoszę sromotną porażkę.
Zazwyczaj nie robię postanowień noworocznych, a jeśli już to takie, których jestem w stanie dotrzymać np.: zgrubnę, będę się częściej upijać, znowu nie pójdę na siłownie, będę jeszcze bardziej wredna dla sąsiadów, ale w tym roku, za namową bliskiej koleżanki i z nią na spółkę, podjęłam jedno: "Do pierwszego dnia wiosny- ŻADNYCH LALEK!"
Dlaczego do dwudziestego pierwszego marca? Ano dlatego, że tak to jest post, dłużej, to byłaby głodówka zagrażająca życiu! Wiosna, świat budzi się do życia... Czyż może istnieć lepsza, bardziej symboliczna data?
Stosowne postanowienie spisałyśmy w formie umowy, brzmiącej jednako dla obu stron, ale po kilku dniach pojawiły się do niej aneksy. Najpierw mnie się przypomniało, że na urodziny zazwyczaj dostaję od MamyM kasę, za którą ona każe mi kupić sobie lalkę! Przecież nie mogę zrobić przykrości Teściowej!? Potem koleżanka (zwana dalej: K) zadzwoniła z przerażeniem, że zapomniała, że lalkę na Ebayu licytuje, a co jeśli wygra? Potem szybko dopisywałyśmy kolejne wyjątki, na przykład:
- Taaaaka okazja była!
- Baba na allegro, nie wiedziała co sprzedaje!
- Klimt Barbie w szmateksie po trzydzieści złotych mięli!!
- A, bo taka ładna była...
- Z nudów mi się kliknęło...
- Kupiłam dziecku lalkę, ale ona się nie bawiła, to zostawiłam sobie!
I tak, zupełnie bez mojego udziału, stan konta niebezpiecznie zbliżał się do debetu, a ja miałam zabukowaną wizytę w mordowni, to jest u dentysty.
Może ktoś z Was pamięta, jak bardzo cenię sobie wizyty w tym przybytku rozkoszy, a jak nie to zapraszam tutaj. W każdym razie, wizytę miałam zaplanowaną, w dodatku pierwszą (nie licząc przeglądu) u nowej pani stomatolog (poprzednia poszła na emeryturę- za bardzo trzęsły się jej już ręce wzrok już nie ten...). Nie wiedząc, co mnie czeka, siedziałam w pracy, starałam się skupić i nerwowo odliczałam minuty do wyroku.
Z nudów, a może i stresu, ale zupełnie przypadkowo weszłam na allegro. Przejrzałam kilka stron. Nic ciekawego...
Następne kilka...
Jest!
Ciekawa...
Niebanalna...
Sympatyczna...
Całkiem tania, choć i tak za droga.
Napisałam maila do K. podrzuciłam link. Pożaliłam się. Aukcję dodałam do obserwowanych.
K. znała mój ból, bo sama się na nią zasadziła. Połączyłyśmy nasz żal w jedną pieśń żałobną, spowodowaną brakiem środków (ja) i brakiem wymówki (K.) I powróciłyśmy, każda do swoich zajęć.
Wizytę miałam umówioną na szesnastą. O piętnastej dzwoni mój telefon- numer zastrzeżony. Mimowolnie przypomniałam sobie poprzednią rozmowę z "anonimowym numerem":
- Halo?
- Witam!!! Nazywam się XYZ, dzwonię z firmy "Krzak", czy mam przyjemność rozmawiać z Panią Królik?
- Nie ma pan przyjemności rozmawiać ze mną i nie będzie pan miał,tak samo jak nie mają tej przyjemności inni przedstawiciele tej firmy, którzy do mnie dzwonią.
- Ależ pani przesadza! Ma pani taki miły głos!
- Ale naprawdę jestem straszną jędzą i jeśli się pan teraz nie rozłączysz, to gwarantuję, że zepsuję panu dzień i zrobię to z dziką rozkoszą, tak jak zrobiłam z innymi, którzy dzwonili do mnie z tą samą "okazją" co pan dzwoni!
Facet, o dziwo zrozumiał...
Odebrałam więc tajemniczy telefon i okazało się, że nikt nie chce mi sprzedać magicznych garnków, a jedynie pani dentystka pragnie zajrzeć mi do paszczy, nieco wcześniej i wobec tego pyta, czy mogłabym w miarę szybko posadzić kuper na fotelu.
Mogłam.
W gabinecie wykonano mi zdjęcie rentgenowskie, na którym ząb pokazał prawdziwe oblicze i dawno wykonane leczenie kanałowe, o którym jakoś zapomniałam. Czyli, mówiąc językiem ludu prostego- ząb kaput! W króliczym pysku ostał się jeno trup, marna zewnętrzna powłoka zęba, pokryta cementem dentystycznym, który się wykruszył i wymagał zaszpachlowania ubytku.
Zwykle nie pozwalam się dotknąć dentyście, bez znieczulenia, uprzedzenia, że gryzę, kopię i rzucam klątwy. Zażądania drinka z wódki i soku, ale bez soku, i kogoś, kto mnie potrzyma za rękę. "Nowej" pani Zębolog, też się tym oberwało, ale ta jednak wysłuchała mojej tyrady z czarującym uśmiechem i uświadomiła mi, że skoro ząb jest: muerto, dead, tot, mort- zdechły, to da się go ryć bez znieczulenia, lub choć spróbować to zrobić w ten sposób.
Przez chwilę mój mózg był trupem jak ten ząb, ale zaraz potem przyszły te sensowne myśli, które mnie zawsze przerażają ( może to był wyimaginowany dźwięk zaoszczędzonego piniążka?)- "Dzieciaka urodziłam, tatuaż zrobiłam (dwa razy), depiluję woskiem różne partie ciała, które niekoniecznie są nogami...Czy dam radę wytrzymać trochę bólu?"
Odpowiedź była jedna:



- O-o...
- Niech zgadnę: przed nami ogromny wodospad?
- Fakt.
- Na dole skały jak brzytwy?
- Nie inaczej.
- Dawaj go!!!*


Z gabinetu wyszłam na miękkich nogach i z trzęsącymi się rękami, ale jakoś wystukałam SMSa do K: "Nie wzięłam znieczulenia, kupię lalkę. Jebnę o tym posta."
Co też niniejszym uczyniłam.

Oczywiście, tamta lalka jeszcze nie wie, że już jest moja, za to dzisiaj zaprezentuję Wam:

Klimt Barbie z 2011 roku


Nie lubię mówić za ile kupiłam daną lakę, zwykle dlatego, że nie chcę żeby moja mama się dowiedziała, ale teraz się chwalę: 30 złotych! W lumpku!
Tyle wygrać!

Oczywiście lalka nieco przeszła i trochę się to na niej odbiło, ale biorąc pod uwagę, że kiedyś zakupiłam sobie pannę Klimt i tamta niestety zaginęła, a ja poprzysięgłam, że drugi raz za nią płacić nie będę, to czuję się tak, jakbym ją w prezencie dostała.

Taki tam spam zdjęciowy z wykorzystaniem, zakupionych okazyjnie, lampek:









Kiecka, która paczy!





Klimt przybyła do mnie z jeszcze bardziej awangardową fryzurą, niż jej firmowa. Przywrócenie jej do świetności, nie było aż tak trudne, a pomógł mi w tym, mój nowy, najlepszy przyjaciel, do włosów lalkowych:

 Żel do stylizacji w sprayu, marki Joanna.

Jest to świetny eliksir, który nie dość, że trzyma włosy w takim położeniu, w jakim nam się zamarzy, to jeszcze wysycha szybko, nie zostawia ekstremalnie twardej skorupy, wypłukuje się błyskawicznie i nie klei się! Kupta bo warto!

Mogło by się wydawać, że to koniec zabawy z panną Gucią.
Nic bardziej mylnego!
Zanim Gucia odzyskała swoją złotą kieckę i szaleństwo w oku, zwyczajnie, jak normalna dziewczyna, wyszła na spacer, podziwiać śnieg.


- Chyba znowu zacznie padać.



- Zimno mi, zarzuć jakąś czapką!


- Tak lepiej!


Ciekawostek wcale nie koniec:

Klimt nosi dumnie mold Aphrodite. Ten sam mold ma Świnka:


A przecież Gucia wcale nie wygląda świnkowato...

I to już koniec ciekawostek ;)

* screen i cały, polski tekst, pochodzi z, chyba najbardziej niedocenionej, bajki Disneya- Nowe Szaty Króla. Jeśli ktoś nie oglądał, to MUSI nadrobić!!

wtorek, 14 stycznia 2014

Czymże jest kolor?

Ani się obejrzałam, a minęła połowa stycznia. Przeżyłam kolejne urodziny, rozebrałam choinkę i pomaleńku szykuję się do remontu.
W pracy też mam raczej spokój, bo zima to nie pora na wielkie remonty.
Czasem zdarza się, że ja sobie czytam książkę, a kolega z biurka obok, odbiera telefony od namolnych pań z Netii. Potem te telefony spisujemy na kartce. Najwięcej razy dzwonili przed Wigilią- sześć telefonów jednego dnia.
Mamy też listę piosenek leczących na "Esce"- rekord należy do "Swojskiej śmietany", któraż to jednego dnia leciała siedem razy.
I tak sobie czas leci wolniutko, aż do pewnego, wczesnego południa...

Jeb!
Trzasnęły drzwi, prawie wyrwane z zawiasów. Na sklep weszła para. On- postury mizernej i nieszczególnej. Pod nosem zwisał mu smutny wąs. Jego oblicze wyrażało bezgraniczną pustkę. 
Milczał.
Ona, wielka jak góra, kolorowa jak namiot cyrkowy. Głosem grzmiącym, niczym trąby dnia sądnego, zażądała kawy i wzornika farb wewnętrznych.
Podświadomie skuliłam się i starałam być niezauważalną. "Huragan Irenka"- jak go potem ochrzciliśmy, rozpoczął mordercze żniwo.
Coś mnie wtedy tknęło. Objawiła mi się ta "iskra boża", która nakazała nie wtrącać się w dyskusję, a raczej spisywać wszystko na bieżąco, potomnym ku przestrodze.

"Huragan Irenka" wybierał kolory według takich wytycznych:
(wraz z kolegami, później dopisaliśmy nasze odpowiedzi)

- Ma być kolor żółty, taka cytryna z zielenią!
Albo rybki, albo akwarium. Proszę się decydować.

- Który kolor jest bardziej waniliowy?
Ten, który jest mniej słodki.

- Czy groszek jest zimny?
Tak, jeśli zdązył wystygnąć.

- Dlaczego tu nie ma koloru kapuczino?
Bo to nie kawiarnia.

- Pan mi da cenę, a ja pójdę do innego sklepu i tam kupię.
Że też ja na to nigdy nie wpadłam.

- A beżowy to jaki kolor?
Taki bardziej jak czerwony, a mniej jak żółty.

- Dlaczego Pan m mówi, że puszka jest 3l, jak mi majster powiedział, ze 2,98l?
Bo majster pracuje dla konkurencji.

- A pomarańczowy się nadaje do sypialni?
Pomarańczowy nie nadaje się tylko do trumny.

- W sypialni mamy takie ściany, że przechodzi zieleń w gupie beże, a potem do brązu.
Tak... jest w tym jakaś logika.

- Ten beż jest pomarańczowy według mnie.
Według mnie jest za mało czerwony, a za dużo żółty.

- A ten beż jest zielony na samym dole i przez to pomarańczowy taki się wydaje.
Tak bardzo sensowne. Wow! Kolor taki skomplikowany!

- Drzwi bardzo jasne mamy, struktura wiąz. W kolorze ciemny brąz.
Brawo! Dokonaliście niemożliwego!

- Ten beż to nie kawa z mlekiem! Beżowa to jest pończocha!
Od dzisiaj już nigdy nie pomylę kawy z pończochą!

- Mój ojciec był daltonistą!
A ja myślałam, że idiotą.

- Ten beż to do pokoju, a tam nie ma w ogóle ścian! Lustro tylko wisi! 
O! Ma pani pokój bez ścian?! A nie przypadkiem bez klamek?

- Pani bluzka jest pośrodku, pomiędzy tym i tym kolorem.
Proszę Pani! Co prawda w tym katalogu jest kolor o nazwie "ciepłe kakałko" i "budyniowy misiaczek", ale koloru "bluzka Rudej" nie stwierdzono.

- Napisał Latex! No przez telefon mi tak napisał!



To ja wam teraz piszę "przez komputer", że choć półgodzinna wizyta "huraganu" zmęczyła mnie jak dwugodzinny maraton, to jednak strasznie lubię swoją pracę!
I nie, koloru ostatecznie nie wybrali.

A czemu wybrałam akurat historię o kolorach?- Bo mi ich tak strasznie brakuje!

Ta pogoda mnie wykańcza, bo jest ciągle ciemno i szaro. Nie mogę przez to robić zdjęć w dziennym świetle, a fotografowania z lampą błyskową nie lubię, bo kolory wychodzą przekłamane.

Dzisiejsza sesja rodziła się w wielkich bólach.

Lalkę już wam zapowiedziałam, jako "pannę o twarzy tak męskiej, że zrobię z niej transwestytę."

Oto ona:

Bond Octopussy Doll z 2007 roku

Tak wygląda PROMO:


Tak wygląda postać w filmie:

A tak wygląda lalka bez pudła:












Moim największym zarzutem, co do tej lalki, jest jej nieproporcjonalnie duża głowa, podłużna, "końska" twarz i mocno wysunięty podbródek. Niewiele jest lalek z tym moldem (Daria 2004) i moim zdaniem, nie należy on do najbardziej udanych.

Wróćmy jednak do Pusi, której lico wydawało mi się tak bardzo męskie.

Pusia znalazła w stadzie pokrewną duszę, która szybko zaproponowała jej zmianę "ymydżu":

- Nie jesteś aby za wysoka jak na lalkę?

- Cóż za męska szczęka! Mogę dotknąć?

- Honey! Zrobię z Ciebie gwiazdę! Zaufaj wujci* Ru!
* wujek + ciocia = wujcia

RuPaul robił co mógł, ale z pustego to i koza na pochyłe drzewo nie wskoczy. 
Pusia prezentuje się teraz tak:





Bitch! I'm fabulous!



Głowa taka płaska!




Czyżbym wyczuwała subtelną nutkę kobiecości?

Ty do mnie mówisz?



Jeśli kogoś to zainteresuje, to wszystkie lalki z serii "Bond" mają cycki większe niż standardowa Model Muse ;)

Odpowiedź na pytanie: Czy Pusia ma "dzyndzel" w gaciach?- zostawiam Wam.

Oczywiście zapominałam dodać, że  Pusia i jej szmatki przybyły z Tarnowa ;) Dziękujemy!!!


czwartek, 9 stycznia 2014

BRONIES - Fanbase czy Fanatyzm? Co się wydarzyło, a wydarzyć nie powinno. CZAPTER DWA!

Witam kochanych czytelników Rudego Królika na kolejnej porcji dywagacji na bardzo drażliwy i kolorowy temat. W dzisiejszych bazgrołach przybliżę wam ogrom tego, czego preludium było widoczne w poprzednim wpisie . 
Ponieważ temat jest ogromny, a mój czas antenowy ograniczony to przejdę od razu do rzeczy. Z góry przepraszam za obszerność wpisu, ale temat sam w sobie jest nie do ogarnięcia.

Usiądźcie wygodnie i zaopatrzcie się w popcorn / papierowe torby, ponieważ to co tu znajdziecie może przejść wasze najśmielsze oczekiwania.


Ostatnią porcję spekulacji zakończyłem stwierdzeniem, że najnowsza generacja bajeczki My Little Pony nieśmiało przedostała się do Internetu, skupiając na sobie uwagę rzeszy osób, do których owa bajka trafić nie powinna. Sam początek owego szału był dosyć niewinny, sprowadzał się jedynie do obrazków / wpisów z cyklu "obejrzałem MLP, było mega słodkie i fajne!" umieszczanych na wielu forach, blogach i podobnych serwisach . Okazało się że łaska internautów jest równie losowa co sam Internet, w efekcie czego lawinowo zaczęło przybywać fanów owej bajki. Nie minęło pół roku od premiery, a sieć już była zarażona zawartością mającą związek z kucykami. W momencie kiedy sam zacząłem być aktywny w temacie (za ową fascynację podziękujcie Rudemu Królikowi, to po jej namowie obejrzeliśmy wspólnie pierwszy odcinek) serial miał już ogromną oglądalność wśród niezamierzonej publiki. Takim tropem zmierzamy do definicji słowa BRONY (od Bro [eng. slang - ziomek] i Pony), czyli dorosły fan bajki płci męskiej (najczęściej otyły i brodaty) . Właśnie oni stanowią lwią część fanów owej kreskówki. Ciekawą rzeczą jest to, że na samym wielbieniu bajki nie zaprzestano, fani zaczęli także tworzyć. Co tworzyć? Pozwolę sobie na małą listę, zapnijcie pasy...

SKRÓTOWA I NIEKOMPLETNA LISTA RZECZY STWORZONYCH PRZEZ FANÓW MLP:

RYSUNKI, KOMIKSY I INNE DZIEŁA RĘKĄ (KOPYTKIEM?) STWORZONE
Być może nie jest to ogromne zaskoczenie, w końcu wyobraźnia ludzka nie zna granic i raczej do każdej bajki znajdzie się spreparowany przez fana rysunek. W tym przypadku wyobraźnia rysowników przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Mnogość stylów, użytych materiałów oraz tematyki potrafi zaskoczyć. Sprawa jest do tego stopnia ciekawa, że mogę zaproponować czytającym małą "grę". Zasady są proste: Otwieramy wyszukiwarkę Google, wybieramy zakładkę "obrazki" i wpisujemy  "cokolwiek". Pod nazwą cokolwiek można umieścić tytuł filmu, książki, gry, imię celebryty, itp itp. Na 80% po krótszym szukaniu znajdziecie wszystko co wpisaliście w wersji "skucowanej".

Bardzo dosłowny opis mojego stanu w trakcie robienia badań do tego posta

        Rezultat opisanej wyżej "gry" - nawet seria Evil Dead nie ukryje się przed transformacją w konia

I TY ZOSTAŃ LAUREN FAUST - FANDUB I ANIMACJA
Odkąd tylko bajka zagościła na ekranach, wielu fanów chciało podrobić zespół Pani Faust i zrobić własne odcinki bajki. Początkowo modele postaci w wersji cyfrowej (takie wyjęte "prosto z bajki") były Świętym Graalem domorosłych grafików. Sam pamiętam głośną sprawę pewnego animatora kreskówki, który wykorzystywał oficjalne elementy graficzne dla swoich potrzeb (BARDZO krwawych animacji, fajny gość) i został dyscyplinarnie zwolniony. Z biegiem czasu rysownicy-amatorzy zaopatrzyli Internet w kopie powyższych identyczne z oryginałem, przez co nastąpił swoisty boom animatorski. Początkowe przymiarki do tej twórczości były nader prymitywne, czasami ograniczały się tylko do podłożenia nowego dubbingu pod istniejący odcinek. Zdolności i ambicja fanów poszły tak daleko, że sam widziałem dwa w pełni profesjonalne i pełnowymiarowe fanowskie odcinki stworzone OD ZERA, włącznie z dubbingiem (o dziwo wysokiej jakości).

Profesjonalna produkcja fanów, niestety patetyzm jest tu równie wielki co podczas przemarszu wojsk szwedzkich w Krzyżakach


KOŃ GRA NA HARFIE? WITAMY W SEKCJI MUZYCZNEJ
Temat dziwny, ale istnieje. Okazuje się że owa bajeczka zainspirowała fanów do szerokiej twórczości audio. Od własnych aranżacji piosenek z bajki do własnych kompozycji inspirowanych serialem. Dla każdego coś miłego, gdyż wykorzystywane są wszystkie instrumenty i style: growl, pianino, banjo, akordeon, gitara, chór, beatbox czy... stacje dyskietek. Nie ściemniam, YouTube ma wszystko. Jako bonus mogę dodać, że bardzo długo utrzymywało się (utrzymuję?) radio internetowe w którym puszczano wyłącznie muzykę fanów kucy (Everfree Radio jak dobrze pamiętam).

Kuce i Dubstepy - kolejny krok bliżej do powiedzenia "widziałem już wszystko"

DOSTOJEWSKI Z GRZYWĄ I BEZ PALCÓW
Wiersze, proza, artykuły, recenzje, pisane profile psychologiczne bohaterek (do tego momentu już nie powinno was to dziwić). Ilość - jak zawsze, nieprzebrana. Aż szkoda że prawdziwe talenty pisarskie marnują się w taki sposób. Chociaz to i tak (moim zdaniem) lepsze od pisania powieści fanowskich do Zmierzchu, bo pisanie opowiadań do tego grozi wydaniem*  

KONWENT, CZYLI TAM I DO PIWNICY
Większości osób znane jest pojęcie konwentu. Konwenty gier, anime, książki, filmów... ale Pony?! Otóż tak, istnieją konwenty dla Bronies. Kolebką owych konwentów są Stany Zjednoczone, gdzie ich ranga i splendor są tak wielkie, że goszczą na nich sami aktorzy. W Europie (a także w Polsce) sporadycznie były organizowane podobne konwenty wraz ze wszystkimi smaczkami amerykańskich protoplastów, czyli z przebraniami (!) pokazami twórczości fanowskiej oraz z handlem rękodzieła mającego związek z Pony. O ludziach uczestniczących w takich zdarzeniach można mówić wiele, niekoniecznie dobrze, ale pamiętajmy, że każde wyjście z piwnicy to wciąż jakiś ruch (huehue) .

 Tak konwentowicze myślą, że wyglądają...
...a w rzeczywistości 98% z nich wygląda o tak:


"hello nor/mlp/eople" - FORA, BLOGI, BOARDY
Dla tych, którzy nie dotarli na konwent / nie wychodzą z piwnicy zostają specjalne miejsca w sieci, w których to mogą sobie porozmawiać z podobnymi sobie. Liczba owych Sieciowych Miejsc Adoracji Kucyka też potrafi przytłoczyć, a osobom spoza fandomu nie polecam zapuszczać się tam bez pzewodnika. Używany metajęzyk na takich forach potrafi zdziwić niejednego lingwistę. Tematy poruszane na takich stronach są często niezrozumiałe dla osoby z ulicy, np wielopostowa dyskusja na temat wyższości jednego odcinak nad drugim. Kiedyś zaglądałem na takie strony, jednak mam zbyt niską tolerancję na głupotę...

Jeżeli nic nie rozumiesz i widzisz kolorowe koniki, to znaczy że trafiłeś na Forum MLP

Z resztą, tak naprawdę te całe fora (zwłaszcza obrazkowe) mają jeden dodatkowy cel ukryty, którym jest...

CIEMNA STRONA KSIĘŻYCA a.k.a ZASADA 34*
!!! WARNING ACHTUNG UWAGA ATTENTION!!!
ZAWARTOŚĆ MOŻE BYĆ DRAŻNIĄCA, OBROŃCÓW MORLANOŚĆI POPROSZĘ O PRZERWĘ NA KAWĘ / KANAPKĘ ZE STOKROTKAMI

Rule 34 – jedna z głównych reguł internetu.  jeśli coś istnieje, jest z tego porno. Zwrot ten interpretuje się dosłownie. Nie ma wyjątków!

Podczas tej wyliczanki nie mogło zabraknąć TEGO aspektu twórczości. Otóż tak, materiały PEGI 18 też są tworzone. Co więcej, zaryzykowałbym stwierdzenie, że stanowią onę WIĘKSZOŚĆ aktualnego dorobku artystycznego Bronies. Rodzajów ukazywania futerka tam-gdzie-się-nie-powinno jest zatrzęsienie. Zaczynając na rysunkach, galopując przez erotyczne opowiadania (widziałem stronę-zbiór, czterocyfrowa liczba unikatowych historii z wypiekami), kończąc na animacjach / grach w technologii Flash. Istna Japonia pod strzechami. To właśnie ta część twórczości fanowskiej dała nam moje ulubione pojęcie - Clopper, czyli osoby "nadmiernie zachwyconej" na widok Twilight Sparkle z w pełni ukształtowanymi piersiami. Nie będę się zagłębiać dalej w temat, zainteresowani i tak jak poszukają, to znajdą.

Wierzcie lub nie, ale pod tymi mordkami skrywa się dorodna ludzka anatomia.

Tu też musicie mi wierzyć, autor ma także wersję bez koszulek

W sumie można zadać pytanie, co na to Hasbro? W końcu to wszystko co opisałem powyżej zakrawa o naruszenie praw autorskich i bezprawne wykorzystywanie wizerunku. Sprawa jest prosta, początkowo było wielkie niedowierzanie, próby kastrowania fanów poprzez pozwy, groźby i usuwanie zawartości z sieci. Dopiero po jakimś czasie Panowie w Garniturach stwierdzili, że nie ma co walczyć z Masą. Dodatkowo owa Masa dzięki dosyć dziwnemu PR'owi nakręca popularność bajki oraz generuje olbrzymi przychód ze sprzedaży gadżetów z kolorowymi mordkami. Taki stan trwa do dziś. Już czwarty sezon jest nadawany, twórczość fanowska uprawiana, wpływy generowane dla Hasbro. 
I tak się toczy, już trzeci rok...

Dziękuję za uwagę, kłaniam się nisko, w razie pytań mogę odpowiadać poprzez Królika.
czarny_pazdzierz

PS. STO LAT STO LAT i takie takie tam, nie lubię składania życzeń ;) 
(a ja nie lubię, jak mi się wiek wypomina...Królik ;)


Blog o lalkach nie może się obyć bez urodzinowego Lalko-Tortu (w kolorze Pinkie Pie :)

Słówko (lub pięć) od Rudego Królika: 
No dobra! Starczy tego dobrego! Won mnie z koniną, niech lalki wrócą na bloga!
No!

W następnym tygodniu już nie będzie MLP, za to zaprezentuję kolejną sztywniarę, a jej małą zapowiedzią niech będzie taka oto scenka rodzajowa:

Siedzę sobie przy biurku i pracuję. Tuż przy moim ramieniu stoi pudło wypełnione moim najnowszym nabytkiem. Wchodzi przedstawiciel handlowy (PH), wita się, rozpoczyna niezobowiązującą pogawędkę i po chwili jego wzrok spoczywa na kartonie. Następuje chwila konsternacji i zapada taka niezręczna cisza... W końcu PH nie wytrzymuje i pyta:
- Co Ruda, lalkę sobie kupiłaś? - ma na twarzy dość protekcjonalny uśmiech i chyba nie spodziewa się odpowiedzi, którą mam zamiar mu udzielić.
- Ano kupiłam sobie- mówię od niechcenia.
PH nie dowierza. Bierze karton, ogląda lalkę na wszystkie strony. Widzę, że nie wie "jak to ugryźć".
- Ale to nowość jakaś, tak? Do ozdoby?
Staram się ukryć rozbawienie. Ludzie bardzo różnie reagują na lalkowe hobby. Większość nie ma bladego pojęcia o lalkach kolekcjonerskich. "Moje Chłopaki" w pracy są już wytresowane, jak młode pieski, jeśli idzie o lalki. Niedługo zaczną rozróżniać moldy i roczniki. Jednak czasem trafi mi się lalkowy prawiczek, zawstydzony na widok lalki jak dziewica na wieść o pierwszej randce.
PH nadal niepewnie gapi się na lalkę i na mnie. Odstawia pudło na biurko i mówi:
- Ładna. Serio. BARDZO ładna. Taaakk...ładna... Naprawdę!
I teraz werble!
To ten moment!
Patrzę na lalkę od niechcenia. Patrzę na PH i mówię:
- Serio to kupiłam ją bo jest paskudna, ma pysk jak facet i jak tylko wrócę do domu, to przebiorę ją za transwestytę i postawię na półce. Ale wiem, że się starałeś. Nie wyszło ci.

A więc zostawiam Was z zapowiedzią i idę świętować swoje urodziny. Bleh!


*Pierwiastek z 2500 Tworów z Przodu Głowy Herbaty bez Earl - pierwsza osoba, która rozszyfruje rebus dostanie od Królika noworoczną nagrodę- niespodziankę!