Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

środa, 7 kwietnia 2010

Poświąteczne refleksje i niespodzianka

Dzisiaj będzie bardziej refleksyjnie a mniej lalkowo:)
Nie lubię świąt Wielkanocnych i nigdy nie lubiłam. Jako dziecko nie znosiłam rekolekcji (dwa razy dziennie w kościele), postu, lanego poniedziałku i tego, że Zając nie przynosi takich fajnych prezentów jak Mikołaj. W wolnych chwilach musiałam robić pisanki (tak- musiałam!), bo moja babcia przywiozła ze swoich rodzinnych stron magiczną sztukę zdobienia pisanek woskiem, a ja jako jedyna miałam ciągoty do ich robienia. I tak od rana do wieczora stałam w oparach wosku i pisałam...pisałam...pisałam, dla całej rodziny, znajomych i pań ze spożywczaka.
Potem oczywiście to polubiłam, zwłaszcza jak zaczęłam zdobywać nagrody w konkursach (skromność:)), ale tak czy inaczej święta kojarzą mi się z harówką.
W tym roku było trochę inaczej, po pierwsze zbuntowałam się w sprawie pisanek- Babunia umarła w zeszłym roku, z czego nie mogę się otrząsnąć do dziś. Była moją przyjaciółką i ona pierwsza oceniała moje dzieła. Po prostu nie mogłam się zmusić. Druga sprawa, na jesień zostanę mamą i w związku z tym każą mi chuchać i dmuchać na siebie, więc pisane woskiem! na stojąco! przez parę godzin! :) zostało ze mnie zdjęte. Nie piekłam także mazurków, babek i nie musiałam robić sałatek.
Czemu więc marudzę? Po pierwsze mam wiosenny katar sienny, a że nie biorę leków, więc tylko smarkałam i świszczałam. Po drugie, co jest bardziej skomplikowane- naloty rodzinne.
Od niedawna jestem, wraz z mężem, właścicielką milutkiego mieszkanka, które jeszcze nie wszyscy widzieli, plus dodatkowa atrakcja w postaci mojego rosnącego brzuszka i nagle każdy chce w gości.
Trudno, gość w dom, bóg w dom, tyle że każdy (no prawie) postawił sobie za punkt honoru skomentowanie kolekcji. Wyglądało to mniej więcej tak:
- Oooooo... Ile masz lalek! A co będzie jeśli urodzisz synka? Będziesz musiała chyba je do domu dziecka oddać
(cedzę przez zęby)
- Ciociu, (wujku, szwagrze, kuzynie, sąsiedzie- niepotrzebne skreślić) to są moje lalki, nie dla dziecka, kolekcjonuje je i nie mam zamiaru nikomu oddawać.
(wyraz bezbrzeżnej tępoty na twarzy rozmówcy)
- No ale jak będzie córka, to chyba dasz się jej nimi bawić?
(pierwsza myśl, to taka, że dzieci się już nimi nabawiły i niektóre lalki do dziś cierpią)
- Nie dam się bawić, to moje lalki, jak dziecko będzie się chciało bawić to mu (jej) założę własna kolekcję.
(mina dezaprobaty, i ten TON! jak syk węża)
- No cóż... i tak niedługo nie będziesz miała czasu na zabaweczki, dziecko to nie lalka...
I tu następuje ten moment kiedy mam ochotę piznąć kochaną ciocię prosto w moherowy beret.

Kochana rodzinko, za pośrednictwem tego bloga chcę Wam coś przekazać: MOJE LALKI TO NIE ZABAWKI TO KOLEKCJA, KTÓRĄ KOCHAM, SZANUJĘ I JESTEM Z NIEJ DUMNA!!!

Dobrze, ze mąż stoi obok i uspokaja- cudowny człowiek. Kochany, akceptujący i płacący za kolejne okazy w kolekcji :).

I tak minęły święta i katar przy okazji (czyżby uczulenie na rodzinę?) i przyszła NIESPODZIANKA!

W prezencie od Agaty dostałam cudowną laleczkę do kolekcji.

Dziękuję Agatko! To naprawdę cudowny prezent!

Oto ona:


Eksperymentowałam trochę ze światłem, żeby nie używać flasha, efekt nie powala, ale przynajmniej widać detale.


Ślicznotka ma złote kolczyki. Lubię kiedy lalki ciągle mają swoją biżuterię, łatwiej je identyfikować i nie wyglądają na okradzione.


Ciałko typu pajacyk, rączki na stałe zgięte pod kątem.


Urocze, płaskie stopy :)

Przypuszczam, że jest to Barbie Dance Moves, która była już dokładnie opisana na blogu Barbie Collectora. Za tym przemawia typ ciała, kolczyki i nawet makijaż wydaje mi się podobny. Jedyne co mi nie pasuje to to, że Dance Moves miała grzywkę, moja nie ma (wprawdzie widać, że ma wcięte trochę włosów, ale nie jestem w stanie stwierdzić, czy była to grzywka, czy pojedyncze pasma).
Także charakterystyczny "ruch" jaki wykonywała Barbie Dance Moves (kiedy się poruszyło korpusem, lalka machała rękami), nie bardzo mojej lali wychodzi- kiedy się nią rusza to "terkocze" i nic poza tym, może ma popsuty mechanizm?

Tak czy inaczej: Lalka cudowna, wkrótce dostanie jakiś ekstra ciuch i miejsce na najwyższej półeczce. Jeszcze raz dziękuję Agatko i czekam na Twoje historyjki o zwierzakach.
Polecam, czytajcie i oglądajcie: Sylvaniam Families

7 komentarzy:

  1. Ładna ta laleczka widać że miała grzywkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. piękna laleczka, no i miło, że ktoś robi Ci tak cudne prezenty:)
    lilavati112

    OdpowiedzUsuń
  3. "piznąc w moherowy beret..." - no nie wytrzymam hehehe:)
    lilava

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też nie lubię Wielkanocy... XD

    a co do lalki - tak, to Dance Moves ;) na 100%! już na dollplazie ją identyfikowaliśmy - wyłącznie brak grzywki był argumentem "przeciw", jednak widać, że ta została obcięta...

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze ten "moherowy beret" to mnie zrzucil z krzesla atakiem smiechu, no genialnie napisane! :oD masz talent pisarski kolezanko!

    Po drugie - no tak, niestety wielu doroslych zapomnialo juz, ze kiedys tez byli dziecmi... ;o)

    Po trzecie - zdjecia przy lampie WSPANIALE, niesamowity kolor tego swiatla, oraz wspaniale ostre, gdyby byly moje bylabym z nich zadowolona! :o)

    Wspanialy wpis, zycze wielu jeszcze takich!
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, wydobyłas z niej całe piekno! ŚLICZNE ZDJĘCIA

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiemy co to znaczy jak odchodzi babcia "przyjaciel" nasza umarła 5 lat temu :( i nadal człowiek myśli, że babcia żyje i zaprosi na pogawentkę przy przesłodzonej herbatce.
    Lalka piękna i fajne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń