Postaram się dzisiaj streszczać. Jest ładna pogoda, może to ostatnie promienie słońca, może ostatnie ciepłe dni.
W pracy mam koniec miesiąca, a w domu kocioł dżemu z pigwy do przerobienia.
W wolnych chwilach biegam z aparatem i lalkami, robiąc sesje "na zapas".
Ponieważ się trochę ochłodziło w powietrzu i poszerzyło w biodrach, to "się postanowiło" zakupić nowe okrycie wierzchnie. Nie jestem najbardziej kobiecą kobietą na świecie. Zakupy odzieżowe przyprawiają mnie o drgawki. Zawsze jak sobie coś upatrzę, to się okazuje, że mam za długie ręce/nogi/stopy. Spodnie dobre w tyłku, kończą się 20cm nad butem. Kurtki zawsze wyglądają na "rękaw 3/4".
Przemogłam się i z popularnego serwisu wysyłkowego zakupiłam kurteczkę.
Przyszła.
Wygląda fajnie:
Miszczyni fotozopki pokazuje najwyższą formę!
Jak teściowa mi przedłużyła rękawy, to nawet ja wyglądam w niej fajnie.
Szkoda tylko, że magiczny napis na metce: "95% poliester, 20% elastan" oznacza, że najnaturalniejszym włóknem w tej derce jestem ja, jak ją na grzbiet włożę. Ciągle chodzę spocona. Ale co tam... "sorry, taki mamy klimat!".
Nad moją niemożnością ubierania się jak kobieta, czyli brakiem sukienek, rajstop, torebek i butów "na słupku", ubolewa moja mama. Kiedyś, aby zrobić jej przyjemność, zakupiłam płaszcz zimowy z kołnierzem z futrem z syntetycznego lisa, który szybko, we własnym zakresie, przyozdobiłam futrem z organicznego kota. Niezbyt to ładne, ale tłumaczę postronnym, że to dodatkowa wyściółka termiczna. Z butów uznaję tylko trampki i trampki. Może jeszcze trampki... Noszę je tak długo jak się da. Czyli dopóki śnieg nie sięga mi do kolan.
Kurtkę zimową zakupiłam, za zawrotną kwotę "złoty siedemdziesiąt" w second handzie i na pytanie mojej kumpeli (wypowiedziane ze zniesmaczoną miną)- "A gdybyś wiedziała, że to kurtka z trupa zdjęta, to też byś ją nosiła?!", odparłam gromkim: "Hell YEAH! Przynajmniej wiem, że mnie jest potrzebna bardziej!".
Jak bym się nie starała to zawsze wyglądam jak wygnieciona. Ale, jak kiedyś wspominałam, żelazko służy mi głównie do wytapiania wosku z dywanu.
W całym moim niezorganizowaniu i braku poszanowania dla stroju, źle ubrana lalka, to coś, co koli mnie w oczy.
Lalki mają nad ludźmi tę przewagę, że mają stałe wymiary i nie marudzą, jak im się na dupie spodnie zszyje "na amen".
Jakiś czas temu zapragnęłam odmiany od Barbie i jej podobnych, i drogą kupna nabyłam "mikro podróbkę BJD". Mój wybór (a raczej okazja cenowa) padł na
J-Doll
Magnificent Mile:
Zasadniczo nie szukałam konkretnej lalki, bo to, co mi się w nich najbardziej podoba, czyli głębokie, akrylowe oczy, ma każda z nich. Jednak, jak "Miley" już przyszła, to przez chwilę gorzko żałowałam wydanych pieniędzy...
Ten strój!
Mamuniu!!
Gorset do kurtki z "misia"?! Kto tak chodzi?!?
Babciowe skarpety i "kurwitrepki" na nogach...
Fotka nie moja, ale grozę stroju oddaje*
Czy to czapka, czy wiadro na kartofle?
Fot: Ebay- nie ja! Ja bym się nie pokusiła...
Oj długo odchorowywałam pochopny zakup...
Miley leżakowała z innymi lalkami, a ja ciągle myślałam i myślałam...
Aż w końcu podjęłam męską decyzję. Wypieprzyłam wszystkie elementy garderoby, które kuły mnie w oczy, zastąpiłam je innymi- pasującymi do koncepcji "jesiennego luzu".
Teraz mogę, z czystym sumieniem, przedstawić wam Miley Pumpkin:
I dopiero po czasie, zorientowałam się, że w szale fotograficznym, gdzieś po drodze, Miley zgubiła torebkę.
I tak nie pasowała...
Wszystkie moje problemy z lalką, zostały magicznie rozwiązane za pomocą agrafki na plecach i nici na tyłku. Chciałabym swoje problemy odzieżowe tak rozwiązywać...
Kupiłam już drugiego J-Dolla. Na OOAKa tym razem ;)
* Fotkę zaczerpnęłam z tej strony: Planet of Dolls tam jest też recenzja Miley.
Miley "przed" wyglądała jak zimowa dziewka uliczna z lat 90. Zdecydowanie jej pomogły twoje zmiany na urodę ;) Ja też z tych średnio eleganckich ku rozpaczy rodzicielki.
OdpowiedzUsuńZ premedytacją będę ignorować Twoje komentarze, bo znowu oswoisz, a potem porzucisz ;P
UsuńTak... dziwka z lat 90tych... Ale za często porównuję swoje lalki do takowych ;)
Ja mam figurę Pani Słonecznej z Susshine Family- jestem niska, z małym (po porodzie sflaczałym) biustem i wielkim tyłkiem. Za to uda mam imponujących rozmiarów. I co z tego, że jestem niska, jak i tak nic na mnie nie pasuje- bo jak wezmę żakiet 42, to spódnica musi być 44, tym sposobem nigdy nie ubieram się w "prawdziwych sklepach"- bo tam za nic w świecie tak ubrań nie sprzedadzą, tylko na sławetnym "jarmaku w Szczucinie", gdzie sprzedawcom romskiego pochodzenie nie przeszkadza, że żakiet ma inny rozmiar niż spódnica. Z resztą ostatnio i tak chadzam głównie w leginsach i długich swetrach.
OdpowiedzUsuńJ- doll są super! mam jedną i wzdycham do jednej, ale aktualnie pozostaje w kwestii marzeń. Akurat ta, która mam w pełni mnie zadowala, - podmieniłam jej tylko buty i zdjęłam zakolanówiki, pozostała część garderoby ogromnie mi do niej pasuje.
Ta Twoja Dyniowa superowa!
O! ja też mam na co usiąść ;)
UsuńBogom dzięki za Teściową, co umie i skrócić i przedłużyć.
Do "prawdziwych sklepów" też nie chodzę. Jedynie w Tesco czasem spodnie udaje mi się kupić.
Firmowa ma szykowne laczuchy. I czy to są antygwałty?!! Jak ja dawno ich nie widziałam, najwidoczniej przeoczyłam ich wielki come back.
OdpowiedzUsuńWygląda teraz o niebo lepiej, jak z dawnych plakatów Benettona. Mogę spytać skąd wzięłaś buty dla niej?
Antygwałty antykoncepcyjne! XD A laczuchy miała klasa! Moja babcia ubrała takie na moją pierwszą komunię w 91 roku ;)
UsuńButy ma oczywiście z Mimiwoo. Już się przymierzam do zakupów następnych!
Fajna dynia :)
OdpowiedzUsuńsama ją chciałaś z orginalnymi ciuchami to teraz nie marudź ;) a lalka jest śliczna, ale ja potrzebuję lepiej artykułowaną :) ale pacz jak się wpasowała akurat na halooween :D
OdpowiedzUsuńja z ciuchami też mam zawsze problem, bo mam wielkie dupsko i tak jak pisała gosiaksz - jak góra jest dobra 42 to dół conajmniej musiałabym mieć 44. no i w dodatku nigdy nie mam się w co ubrać, chociaż ze szafy aż się wylewa :D a co do butów - ja najwięcej chodzę w trekkingowych, ewentualnie jak jest cieplej to w balerinach :)
Absolutnie nie marudzę! To tylko i wyłącznie moja wina, że spodziewałam się nie wiadomo czego ;)))
UsuńU mnie też z szafy się wylewa, a jednak ciągle za mało ;)
W tej jesiennej, dyniowej sesji Miley wypadła bardzo sympatycznie, ma uroczą buźkę i śliczny delikatny makijaż :) Rzeczywiście oryginalny strój był szałowy! Zarówno ja jak i moje lalki zaliczamy wpadki modowe, ale nie wiem ile musiałabym się nagłowić żeby wymyślić tak fatalne zestawienie. Dobrze, że Miley trafiła szczęśliwie w Twoje ręce ;D
OdpowiedzUsuńJa raczej nie zaliczam wpadek, bo słowo "moda" brzmi dla mnie obco ;)
UsuńPodobają mi się kreacje Twoich lalek, więc chyba skromność przemawia ;)
Nie gadaj, że robisz złe zdjęcia! Zawsze mnie chwalisz, dzisiaj moja kolej! No jak lalka totalnie nie jest z mojej bajki, to siedzę i się gapię na te zdjęcia w dzikim winie... No ta kolorystyka mnie urzekła! Te jej ślepia na tle czerwonych liści i pomarańczowy płaszczyk, ujęcia... I upozowanie! Pozwolę sobie wyróżnić te najnajnaj... <3 Moje top 5 - 5,6,15,16 i 23. REWELACYJNE ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie porównuj! U Ciebie widać tę pasję, u mnie jest rzemieślnictwo! Siedziałam w tych krzaczorach, tyłek mi marzł i marzyłam tylko, żeby choć na chwilę wyszło słońce i będę mogła iść do domu ;))
UsuńAle miło się czyta pochwały ;P
Miley jest śliczna. Jej pierwotny strój bardzo rozczarowuje, ale świetnie sobie ze wszystkim poradziłaś. Teraz ma ciuchy jak trzeba, nie straszne jej przymrozki. Ja mam metr pięćdziesiąt i odwrotny problem, wszystkie spodnie i rękawy są za długie. Po za tym ważę sobie ...dziesiąt kilo i tu z kolei nic się nie dopina. SH to jedyna moja nadzieja. Za grosz nie mam elegancji. A moja babcia, o takich samych gabarytach, była super elegancką kobietą - tylko, że ona była krawcową.
OdpowiedzUsuńMiałam na studiach koleżankę- krawcową. Z postury przypominała piłeczkę, a była ubrana jak modelka. Jak ktoś umie, to się ubierze.
UsuńMoja Mam to też symbol elegancji. Czasem wyglądam przy niej jak adoptowana ;)
A ja tam szukam okazji w SH i na takie sugestie odpowiadam tak samo:) Na nogi najchętniej zakładam buty wojskowe albo glany - uwielbiam takie buciory:)
OdpowiedzUsuńNie cierpię prasować a najbardziej koszul - umiem prasować, ale nie cierpię brrrrr
Lalka w tych dyniowych kolorkach i takim jesiennym klimacie pięknie się prezentuję. popatrzę sobie jeszcze:)
Glany!!! KOCHAM!
UsuńPrasować nie umiem i skoro, przez 30 lat mojego życia, się nie nauczyłam, to znaczy, że mi to niepotrzebne ;)
Dyniowe klimaty będą i w następnym poście, więc napatrzysz się za wszystkie czasy!
Dynie mnie prześladują;) Podczas urlopu dwie taczki dyń uzbierałam, narobiłam słoików z dynią, od powrotu króluje zupa dyniowa. Ale i tak Twoja dyniowa panienka mnie zachwyciła. Ostatnio upatrzyłam sobie J-Doll Promenade des Anglais w katalogu...i teraz będę wzdychać do kolejnej lalki... :)
OdpowiedzUsuńJak tylko na nią spojrzałam to przypomniała mi się ulubiona książka dzieciństwa - "Emilka z księżycowego nowiu" i jej wymarzona "jedwabna suknia, błękitna przy pewnym oświetleniu, srebrna przy innym, ubrana koronkami", oczywiście tu wersja bardziej frywolna, ale jasna cera, ciemne włosy i srebrna sukienka się zgadzają...(czyli przepadłam...)
Swoją drogą poszłam za radą i też skusiłam się na butki z Mimiwoo, przyszły i są świetne:)
"Emilkę" znam, choć moje serce należy do Joanny z "Błękitnego Zamku" ;)
UsuńDyni nigdy dość!!!
Prawdziwy post helołinowy - jest jesień, jest dynia i jest [modowa] groza!
OdpowiedzUsuńRozumiem, że przed zakupem panny Twoje królicze oczęta nie dostrzegły na jej zdjęciach promo tej katastrofy w postaci gorsetu do kożucha? :P
Dostrzegły, a jakże! Ale ja jestem ufne spojrzenie i wewnętrzny cygan mi szeptał: "Hellołłł! Nie może być aż tak źle!".
UsuńByło aż tak źle.
Mama mówiła, by nie ufać cyganom...
Lala ma fajne oczy :) Co do ciuchów, tacja, modowa porażka, ale świetnie sobie z nią poradziłaś :)
OdpowiedzUsuńZ ciuchami dla siebie mam zawsze problem - jestem niska na dobitkę górę mam L, a dół xs lub s i dopasować sukienkę to o matko kochana. Też lubię trampki :D
Trampki dobre na wszystko!!! I do wszystkiego! ;))
UsuńKurteczka całkiem sympatyczna (ta Twoja, bo ta Miley wygląda trochę jakby ją psy poszarpały). Podobnie jak Ty lubię rzeczy wygodne i nie wymagające półgodzinnego prasowania. Owszem, zdarza mi się odstawić, ale żeby tak codziennie - nie ma mowy, nie chce mi się i nie ma to nic wspólnego z posiadaniem potomstwa (chyba?). Myślę, że to zdrowy rozsądek, który przychodzi z wiekiem ;-)
OdpowiedzUsuń"Sympatyczna" to za mało, gdy po plecach płyną kaskady potu ;)
UsuńLubię być ładnie ubrana, ale co mi po tym, skoro zawsze jest to wygniecione, lub uwalone kocią sierścią?
To już nie kwiatek do kożucha, tylko gorset do kożucha, o zgrozo :) Trochę mało kawaii to zestawienie jak na japońską lalkę ;) Twoje zdjęcia są ekstra, te przy czerwonych pnączach wyglądają znakomicie, piękny jesienny klimat, zachęcasz do wyjścia w plener z lalkami:) Zazdroszczę Ci zdobycia kurtki, mnie dopiero czeka kurtkowy quest sklepowy i na samą myśl mi się odechciewa...
OdpowiedzUsuńBardziej niż ten gorset, to na serio, przeraziły mnie te trepki i pończoszki- MASAKRA!
UsuńJej oczy, za to, rekompensują wszystko ;))
Nie bądź taki skromny, toć ciuchy, to Twój żywioł ;)
Może po trosze:) Ale robienie zakupów to już zdecydowanie nie mój żywioł :)
UsuńEj, trepki mnie się podobają! Idealnie dopełnią look pensjonarki albo dziewczęcia ze szkoły z internatem - do trepków rajstopki w kratę, plisowana spódniczka, kardiganek i koszulka albo sweterek z wyłożonym kołnierzykiem i voila! Sarnie oczy tęsknie patrzą w stronę domu :)
Albo brytyjska arystokratka na polowaniu. Podkolanówki + trepki, do tego pumpy, żakiet w kratę, kaszkiet i dubeltówka, kolejna stylizacja gotowa :D Mówię Ci, nie przekreślaj trepków i pończoszek ;)
Bosh, ciekawe kiedy ja sobie spełnię swoje marzenie o takiej... :) Kurtka też fajna ;)
OdpowiedzUsuńMarzenie o włochatej kurtce?? Nie ma w Burdzie wykroju? ;D
UsuńPrzez Ciebie zapragnęłam znowu mieć J-Dolkę, a wcale ich nie lubiłam bo miałam dwie w swojej kolekcji. Ale cóż ja strasznie wpływowa jestem ;-)
OdpowiedzUsuńA co do ludzkich ciuchów to w związku z tym że w ciuchach pracuje od 20 lat to lubię je taka samo jak i lalkowe :)
No, teraz ma takie buty, że i ja bym włożyła :-)
OdpowiedzUsuńOskórowałaś jakąś kocinę na kołnierz? Błe. Naganne!
Nigdy w życiu!!! Moja Kota sama użyczyła swojej sierści do pokrycia płaszcza- śpi w szafie i udaje, że jej tam nie ma. My udajemy, że nie wiemy gdzie ona śpi :)
UsuńW kwestii odzieżowych polowań,, to też coś o tym wiem. U nas jak ktoś niższy, szerszy czy wyższy, to może sobie zapomnieć, że wejdzie do sklepu i kupi sobie coś na tyłek.
OdpowiedzUsuńLalkę tak odstawiłaś, , ze jeszcze chwila, a zaczną mi sie podobać J-doll ki . Niebezpiecznyś Króliku, oj niebezpieczny
Oj kadzisz Aniu ;) Wiem, że J-Doll to nie Twoja bajka ;)
UsuńMnie jeszcze zastanawia czy producenci odzieży myślą, że jak ktoś jest szeroki, to musi się ubierać bez gustu? Zauważyłam, że ubrania w dużych rozmiarach są nijakie i bez wyrazu...
Jest przesłodka. Ma taki uroczy pyszczek. :)
OdpowiedzUsuńU mnie z kolei kupowanie kurtki to prawie mission impossible. Wszystkie za szerokie w ramionach i wyglądam jak generał. :P
O tak! W jej oczach można utonąć! ;)
UsuńZawsze możesz dokupić czapkę i salutować ;)
Oryginalne wdzianko faktycznie kompletnie nie trafione, nie wiem, co ma sobą prezentować. Buzię za to od początku miała śliczną :-) Urocza panna Pumpkin ;-)
OdpowiedzUsuńMnie się wydaje, że tak koreańscy twórcy lalki wyobrażają sobie haute couture w Europie ;)
Usuńmnie nawet z wiaderkiem się podoba
OdpowiedzUsuńi już - nieodwołalnie, rzecz jasna...
Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń