Charakterystyka Królika

Moje zdjęcie
Elbląg, Warmińsko-Mazurskie, Poland
Jestem Żoną i Matką. Kolekcjonerem i Czytaczem. Budowniczym swojej małej rodziny. Mój MałżOn to odważny, lecz nico leniwy lew. Mój Syn to Mały leśny troll o najmądrzejszych oczach świata. Ja to Chaotyczny Królik, kobieta o wielkim sercu i duszy wielkości lalki Barbie. Sprzątam, gotuję i piszę, a przede wszystkim żyję! Oj, tak- żyję pełnią życia!!!

niedziela, 28 listopada 2010

Nagroda za wyniki w nauce

Zacznie się poważnie...
Kiedyś gdzieś usłyszałam, że naukę języków obcych ( i w ogóle jakąkolwiek naukę) najlepiej rozpocząć wcześnie, ponieważ po czternastym roku życia mózg przestaje rosnąć i pierwsze jego komórki zaczynają obumierać. Dlatego po czternastym roku życia trudniej przyswajamy wiedzę. W moim przypadku to się sprawdziło w 100% gdyż w podstawówce byłam uczennicą dobrą (zdolną acz leniwą), a nagle w liceum okazało się, że mam problem z językami obcymi.
I tak po angielsku mówię płynnie, czytam ze zrozumieniem też ale jeśli bym miała coś napisać- ot choćby maila do sprzedawcy z ebaya- to tak jakby ktoś mi kazał dogadać się z Chińczykiem na migi :)
Po niemiecku czytam, oglądam telewizję i namiętnie słucham Rammsteina, ale która godzina żeby powiedzieć... proszę!- już lepiej każcie mi iść klepać różaniec na czuwaniu, a przecież uczyłam się cztery lata!
Plus jeszcze znam ze sto sentencji po łacinie, ale tu przynajmniej nikt nie każe mi zgłębiać gramatyki :)
Przed samą maturą mama zaciągnęła mnie doi specjalisty od głowy i okazało się, ze mój mózg ma coś poprzestawiane i nie jest w stanie opanować reguł obcego języka, plus do tego nie widzę przestrzennie, nie odróżniam prawej strony od lewej. Myślę słowami a nie obrazami i dlatego nie zapamiętuję twarzy, ale jeśli ktoś mi powie, że jego pies urodził się 12 października i był czwarty w miocie a na imię ma Ciapek- to to wyrecytuję nawet obudzona w środku nocy :)
No i tak sobie żyłam z moim pokręconym umysłem, nawet całkiem szczęśliwie bo mam ładne wytłumaczenie do wrodzonego lenistwa, ale ostatnio zauważyłam, że przez przypadek, jakby mimochodem opanowałam podstawy nowego, piekielnie trudnego języka!

Zaczęło się od słownictwa (zarąbiście trudne, bo na każde słowo polskie przypada mnóstwo słów w obcym języku, ale o tym samym znaczeniu). Pozwólcie, że się z Wami podzielę :)

SMOCZEK:
- ciumak
- cimaczek
- ciućmak
- ciumik
- memlak

i mój osobisty faworyt- dyduch (!)

SSAĆ
- ciumkać
- memlać
- moćkać

i dydać- oczywiście :)

KUPA
- kupciocha
- kitwacha
(wytłumaczenie: w języku polskim występuje słowo Skitwasić, co oznacza to samo co: tłoczyć się- jak wiadomo, jak jest kupa to w pieluszce ciasno i stad ta "kitwacha")

POLICZKI
- pucki
- pucynki
- pierdzoszki ;)


PIELUCHA
- pierdzidło

MLEKO:
- papciu
- mniamanie
- mleczulino
- żarciucho



I zdanie w tym języku brzmi:

RysiuMisiu skitwasiłeś się? Masz pomoćkaj dyducha a mama stwierdzi czy duża kupciocha w pierdzidle, a potem da mleczulino.

Taaa... Proszę Państwa rozwijamy się!

W nagrodę za moje poświęcenie w nauce tego jakże trudnego języka Małżon zakupił mi nową lalkę, która od dawna była jedną z absolutnych "must have"

Jest to Fairy of the Garden Barbie z 2001 roku

Oto zdjęcie promo:


Jest to jedna z trzech Barbie, które tworzą serię wróżek. Pozostałe dwie to:

Fairy of the Forrest z 2000 roku


The Enchantress Fairytopia Barbie z 2005 roku:


Jak już kiedyś pisałam uwielbiam "skrzydlaki", więc jak tylko wypatrzyłam lalkę na All, to wiedziałam, że muszę ją mieć!

Normalnie nie przepadam za różowym kolorem, ale w przypadku tej lalki bardzo mi się pn podoba. Jak sama nazwa mówi jest to wróżka ogrodowa, a jej kiecka przypomina mi róże, jakie kwitną u mojej mamy na działce:


(Zdjęcia nie będą najlepsze ponieważ Maślak dał mi jedynie 20 minut na zrobienie ich)

Skrzydełka są zrobione z jakiegoś rodzaju pianki i są "zabrokatowane" na grubo:


Nie mogę się doczekać wiosny, bo te skrzydła pięknie będą wyglądać w plenerowej sesji, w wiosennym słońcu!

Lalka ma przyjemną buzię, bardzo elfią i subtelny makijaż.


Trochę nie podoba mi się ta wyraźna konturówka, ale...

Lalka ma super włosy: złociste i zwinięte w pukle, ale super jakości, błyszczące i mięciutkie.



Jako ozdoby służą lalce listki i gałązka wpięta we włosy:


Oraz taka sama błyskotka umieszczona przy spódnicy:


Ale elementy które bez reszty "sprzedały" mnie lalce to wróżkowe butki:


I najprawdziwsze elfie uszy !!!!


Lalka ma też minusy w postaci totalnie sztywnego korpusu, który w żaden sposób nie pozwala jej upozować do zdjęć. Nawet siadać małpa nie potrafi...



Jak wyjdzie słońce albo Małżon zaopiekuje się chwilę swoim synalkiem, a będzie jasno, to zrobię lalce taką sesję, na jaką zasługuje!

czwartek, 18 listopada 2010

Konkursu ciąg dalszy...

Uff.. zasypaliście mnie komentarzami... i dobrze:) przynajmniej widzę ilu ludzi zagląda na bloga :)

Konkurs ciągle jest aktualny, dla spokoju ducha uściślę parę spraw:

- Audrina nie ma nic wspólnego z lalką, która do mnie przyjechała, więc skojarzenia typu: ma wielkie mangowe oczyska i jest podobna do Jessie z Pokenomów więc chodzi o pokemony są błędne.
Audrina po prostu została nominowana do opuszczenia domu Wielkiego Królika, bo ja wspominałam nijak mi nie pasuje, choć jest śliczna.

- Dzięki Wam wiem co leci na Polsacie, a nigdy nie splamiłam się zakupem gazety telewizyjnej :) Jesteście niepobici!
Lepiej pamiętam to co BYŁO na Polsacie, a o tym co leci teraz nie mam pojęcia

No i najważniejsze:

- Oczywiście prawidłowa odpowiedź już padła ;) więc teraz to już wcale nie jest trudne i tak się zastanawiam (i znając siebie tak zrobię), że oprócz Audriny wylosuję jeszcze jedną nagrodę niespodziankę, bo tak się ładnie bawicie :)

I odpowiadam na pytanie: TAK, każdy może wziąć udział w konkursie, nawet ktoś z ulicy- chodzi przecież o dobrą zabawę. Prawda?

Oficjalnie konkurs zamykam w Wigilię, do tego czasu każdy kto poda prawidłową odpowiedź bierze udział w losowaniu.
Nad przebiegiem losowania czuwać będzie komisja w postaci:

Pana Ryszarda:


i Pana Bubla:

środa, 10 listopada 2010

Konkurs! Konkurs!

W związku z tym, że przybyła do mnie laleczka, która jest żadnym okazem kolekcjonerskim ale dla mnie ma ogromną wartość sentymentalną, ogłaszam konkurs!

Konkurs polega na odgadnięciu hasła. Nagrodą będzie Audrina, która choć piękna pasuje do mojej kolekcji jak jamnik do psiego zaprzęgu :)



Konkurs będzie trwał dopóki lalka, która przybyła nie odzyska blasku, lub do gwiazdki, jeśli się nie wyrobię. Zwycięzcą będzie albo pierwsza osoba, która poda prawidłową odpowiedź, albo jeśli uczestników będzie więcej (i prawidłowych odpowiedzi też) zwycięzcę wyłonię w drodze losowania.
Brać udział może absolutnie każdy- wręcz nalegam :))

A teraz klucze do hasła:

- Poniedziałek, środa, piątek
- 15:30
- Polsat


Oczywiście hasło w pokrętny sposób jest związane z lalkami a zwłaszcza z tą, która dzisiaj przyszła (niech to będzie gratisowa podpowiedź)

Odpowiedzi proszę w komentarzach ;)

Jeśli nie chcecie bawić się w głupie konkursy, to pamiętajcie, że zawsze jest szansa na wylosowanie Audriny, która potrzebuje nowego domu...

poniedziałek, 8 listopada 2010

Najpierwsza z pierwszych

Za dzisiejszego posta możecie podziękować Ryszardowi, który w łaskawości swojej postanowił pospać dłużej niż pół godziny , tak żeby mama w końcu mogła zrobić coś dla siebie...

Ech... dziecko to taki mały egoistyczny terrorysta. Zanim Maślak pojawił się na świecie, postanowiliśmy z Małżonem, że pewnych rzeczy nigdy mu nie zrobimy. I tak nigdy: "a ti ti ti ti bobasku" i ciągania za policzki; nigdy wycierania buzi poślinionym rożkiem chusteczki wielorazowego użytku (do dziś mam traumę z dzieciństwa, po tym jak moja babunia, z twarzy przypominająca nieco Hogatę ze Smerfów, wyciąga z kieszeni kraciasty namiot, nazywany chustką do nosa, ślini i maże mnie po pucatych policzkach!!!), nigdy zmywania brudu poślinionymi paluchami i żadnych chrupków kukurydzianych obklejających łapki i poliki i absolutnie ŻADNYCH "parówek do ręki" (pokolenie po 80-tym roku wie co mówię;)). Pierwszy miesiąc życia syna dość znacząco zweryfikował nasze "nigdy", gdy po raz kolejny tłumaczyliśmy Maślakowi, że druga w nocy to nie jest czas na dwugodzinne ryczenie gdy się jest w łóżeczku lub spanie przy butli gdy się w nim nie jest, wtedy doszliśmy do wniosku, że rodzice robią to z zemsty.
Za niewyspanie, za bolący kręgosłup, za obolałe ręce- a niech ma! Terrorysta jeden!
Maślak ma cztery tygodnie, a ja zbieram już szmaciane chusteczki i nie mogę się doczekać kiedy po raz pierwszy dam mu Flipsa XD

Ale chyba o lalkach miało być!
Już się poprawiam.

Czy pamiętacie pierwszą lalkę, którą zobaczyliście i kiedy to było? Ja o dziwo tak...
Pierwsza klasa podstawówki, siedziałam wtedy w ławce z pewną Martą, która od pierwszych dni w szkole była gwiazdą. Śliczna blondyneczka, z najfajniejszym plecakiem, kapciami i piórnikiem, (także z największym nosem, który do dziś przypomina ptasi dziób. Jak mam podły humor otwieram sobie jej zdjęcie na NK i się rozkoszuje. Szkolne czasy...).
I z pierwszą lalką Barbie jaką zobaczyłam w życiu.
Martusia oczywiście nie przyniosła lalki do szkoły, tylko poinformowała, ze właśnie dostała takową na mikołajki (!). Nikt jej nie uwierzył, bo w 1989 roku rodziców rzadko było stać na tak drogie prezenty "do buta". Niestety Gwiazda na potwierdzenie swoich słów następnego dnia przyniosła elementy pudła i to już był fakt niepodważalny.
W łaskawości swojej podarowała mi fragmencik wielkości znaczka pocztowego który przedstawiał lalkę, jako wiotką baletnicę ubraną w zwiewne różowe szaty. Strzegłam tej tekturki jak oka w głowie i dla bezpieczeństwa skarbu nosiłam ją w kapciu, słusznie wierząc, że nikt jej stamtąd nie ukradnie. Całkiem słusznie- nikt nie ukradł, zgubiłam "skarb" zmieniając kapcie na butki ;)

Najpierwszą z Pierwszych była My First Barbie z 1986 roku.

Nazwa "My First" oznacza, że lalkę kierowana jest do najmłodszych odbiorców. Nie ma biżuterii, a jej strój łatwo zdjąć.
Moją lalkę nabyłam w bardzo dobrym stanie i w niemal kompletnym stroju, co jest sukcesem gdyż przybyła w paczce z trupkami.



Tak jak mówiłam- lalka jest przyobleczona w zwiewną spódnicę koloru gumy do żucia, troszkę za długą jak na kieckę baletnic.



Miodowe włosy są upięte różową opaską, a ramiona zdobią zdobne rękawki.



Spódnicę da się odpiąć jednym zamaszystym ruchem i wówczas lalka pozostaje w różowym body (lub kostiumie kąpielowym)

Sprzedawca włożył mi także gratis element oryginalnego opakowania, oraz oryginalną szczotkę do włosów:


Zbliżenie:



Jak widać lalka w swej szczytowej formie miała grzywkę. Moja też ją "miała"- opaska przytrzymuje jej smętne resztki.
I nie mam bladego pojęcia do czego służą te nutki.

A teraz garść zdjęć ukradzionych bezlitośnie i bez skrupułów głównie z eBaya:

Lalka w pudle:


Różnice między amerykańską i europejską wersją lalki:



Wersja czekoladowa:


I małe podsumowanie:
Marta święciła triumfy swoją lalką tylko do Bożego Narodzenia. Na Święta '89 małe Króliczątko dostało swoją pierwszą Barbie- Peaches 'n Cream, a jak już wiecie to od niej się wszystko zaczęło...